7 listopada 2024

loader

Majówka à la polonaise

Nabożeństwa majowe ku czci Matki Boskiej, 1 maja świętem ludzi pracy, a 3 – Konstytucji, kilka rocznic, wreszcie długi weekend. Jak się w tym wszystkim odnaleźć?

Pamiętam z przełomu lat 40. i 50., popołudniowe nabożeństwa majowe, w których my, wtedy dzieciaki, powszechnie uczestniczyliśmy. Dziewczynki w białych sukienkach, z wiankami we włosach, a chłopcy, często jeszcze w jasnych ubrankach, tych od niedawnej pierwszej komunii świętej. Później przyszedł okres pierwszomajowych pochodów, w których udział był często obowiązkowy, acz z czasem, poza politycznym charakterem, stawały się powszechną i przyjmowaną tradycją. Dzień 1 maja, jakimś niezbadanym losem, przetrwał do dziś w Polsce jako święto państwowe. Może ten cud wynika z faktu, że wzorem wielu wcześniejszych anektowań świąt pogańskich przez Kościół katolicki, w 1955 roku papież Pius XII proklamował 1 maja świętem Józefa rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy.
Wesoła majówka się toczy, a w Sejmie trwa protest rodzin niepełnosprawnych dzieci, którym nikt z Kościoła katolickiego nie okazał nawet cienia współczucia, nie mówiąc już o poparciu.
Tak zwana poprawność polityczna obowiązująca obecnie w naszym kraju, nakazuje w tym dniu, choć wszyscy dobrze wiedzą, że jest pierwszomajowym świętem, przemilczać ten fakt. Polsat News 2 poinformował rano o warszawskim pochodzie SLD i OPZZ., ale wieczorem już się nie dało nic ukryć, a telewizyjne wiadomości przyniosły nawet rozmowy z Włodzimierzem Czarzastym i Leszkiem Millerem. Z tym drugim zapewne także z uwagi, na przypadającą w tym dniu rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej. To podwójne święto nie było niestety, w powszechnym rozumieniu, okazją do obrony praw pracowniczych, ani też z radością obchodzone. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek głębszej refleksji na temat fundamentalnego znaczenia tych wydarzeń dla pokoleń Polaków, marzących od lat – jednych o sprawiedliwej Polsce, drugich, często zresztą tych samych, o jej znalezieniu się na stałe w gronie europejskich wartości i wspólnot. Nadzieje na sprawiedliwość społeczną rozpłynęły się dużo wcześniej wraz z kolejnymi postsolidarnościowymi rządami wyrosłymi przecież na robotniczym proteście, a unijne wartości każdego dnia są zakłamywane i łamane przez PiS, który swój początek też bierze od robotniczej Solidarności. Internauci jednak nie zawiedli pisząc: „ ŚWIĘTUJEMY 1 Maja! Święto Pracy i EU, BIAŁO-CZERWONO I BLEU!!!”
Wesoła majówka się toczy, a w Sejmie trwa protest rodzin niepełnosprawnych dzieci, dla których PiS-owski rząd Morawieckiego, dumny z finansowych sukcesów , nie znajduje 500 złotych.
„Majówkę”, przed jej rozpoczęciem, zapowiedziała hucznie „Gazeta Wyborcza” sporym dodatkiem tak właśnie zatytułowanym, w którym znaleźć można było materiały takie tam sobie, i podobne. W kolejnych wydaniach tego tytułu ani przed, ani po 1 maja, żaden tematyczny tekst tego święta nie dotyczył, co dowodnie kłóci się z wynikami sondażu opublikowanego na łamach tej właśnie gazety 11 kwietnia br. – ponad 27 % czytelników oświadczyło, że gdyby parlamentarne wybory odbywały się w najbliższą niedzielę, to zagłosowałoby na lewicę, w tym 18% na SLD. To zróżnicowanie pomiędzy polityką redakcji, a opiniami czytelników utrzymuje się od lat, gdyż znane jest stanowisko Adama Michnika, który obecność i znaczenie lewicy, jako ważnego politycznego partnera na naszej politycznej scenie, nigdy nie uważał za konieczne dla rzeczywistej realizacji polskiej demokracji. A więc ma w prezencie obecną naszą arenę polityczną, do której stworzenia, zapewne bez takiego zamiaru, przyczynił się walnie.
Wesoła majówka się toczy, w Sejmie trwa protest rodzin niepełnosprawnych dzieci, a Janina Ochojska nie akceptuje takiego państwa, gdzie ludzie muszą domagać się oczywistych praw i jeszcze z tego powodu są poniżani.
Obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja miały głównie charakter religijny, w którym katoliccy hierarchowie rolę Kościoła w historii Polski podnosili pod niebiosa, a prezydent Duda swój pomysł referendum konsultacyjnego w sprawie zmian w ustawie zasadniczej. Odpowiedział mu, tym razem celnie, były prezydent Bronisław Komorowski: „Nie ma chyba możliwości na zbudowanie wiarygodnego przekazu dotyczącego konieczności zmian w konstytucji, jeśli buduje go prezydent, który nie szanuje konstytucji obowiązującej.”
Wesoła majówka się toczy, a w Sejmie trwa protest rodzin niepełnosprawnych dzieci, które odwiedziła małżonka prezydenta. Liczą zapewne na poparcie, gdyż w swoim czasie otrzymała Medal Św. Alberta za działalność społeczną na rzecz osób niepełnosprawnych, oraz na jej osobiste doświadczenie związane ze stanem zdrowia ojca.
W tych majowych dniach przypada również 200-na rocznica urodzin – 5 maja 1918 roku – Karola Marksa. Temu wydarzeniu dodatek „GW” alaHistoria poświęcił , jak rzadko przy takich okazjach, aż trzy kolumny. Zaczęło się interesująco: „Był jednym z najbardziej wnikliwych analityków politycznych swojej epoki, a jego talent doceniają nawet przeciwnicy…” Witold Gadomski – jedno z pierwszych piór „GW” – w bardzo obszernym tekście przedstawia życie Marksa, jego dokonania i znaczenie dla ruchu robotniczego oraz…osobisty stosunek do tej postaci, który równa się wręcz nienawiści. Aby ten Marks nie był jednak bożyszczem klasy robotniczej i wszystkich innych to, pisze Gadomski: pochodził z żydowskiej rodziny ale sam był antysemitą; po namowach, obronił dyplom na Uniwersytecie w Jenie znanym z niewygórowanych wymagań; mimo biedy nigdy nie starał się o pracę; gdyby w rozsądny sposób gospodarował pieniędzmi ze spadku, to by żył dostatnio; korzystał z hojnych subwencji Engelsa; popierał wolnościowe dążenia Polaków i tak jak my nienawidził Rosji; nie był rzetelnym badaczem; przyziemne sprawy mało Marksa interesowały; męczyły go wrzody, częste nocne pijaństwa sprawiały, że miał mniej energii; miał nieślubnego syna ze służącą; żadna z jego córek nie była szczęśliwa – dwie popełniły samobójstwo, a kolejna zmarła jeszcze przed jego śmiercią. I jeszcze: „Marks i jego „Kapitał” stali się sztandarem dla półanalfabetów, którzy przejęli władzę w Rosji w 1917 r., a po II wojnie światowej w wielu innych krajach…tysiące „towarzyszy Szmaciaków” przywoływało jego doktryny, by uzasadnić swoją władzę.”
Dla Gadomskiego świat byłby lepszy bez Marksa. I zapewne dlatego, wyprzedzając światłe myśli tego cytowanego autora, godne zresztą IPN-owskich ekspertyz o patronach ulic, intelektualiści i „panowie Mądrale” już w pierwszej fazie dekomunizacji w Polsce, na samym początku ówczesnej, też „dobrej zmiany”, usunęli nazwisko Karola Marksa z polskiej przestrzeni publicznej.
Polemizuje z Gadomskim, w tym samym wydaniu gazety, Adam Leszczyński pisze: „Karol Marks nie był zbrodniarzem…Nigdy też nie sprawował władzy, nie mówiąc już o władzy dyktatorskiej. Był jednym z klasyków ekonomii i ojców założycieli socjologii oraz wybitnym intelektualistą. Jego krytyka kapitalizmu jest aktualna do dziś. Zarzuty wobec niego można więc rozpatrywać wyłącznie jako pretensje pod adresem intelektualisty, który miałby odpowiadać moralnie za dalekosiężne skutki swoich idei. Niektórzy jego krytycy – z których najznaczniejszy był Leszek Kołakowski – dowodzili, że totalitarne zbrodnie były wpisane w projekt Marksa od początku i w tym sensie jest odpowiedzialny za miliony ludzi zgładzonych przez Stalina lub Mao… Warto też jednak wiedzieć, że pogląd Kołakowskiego – w młodości zagorzałego marksisty – pozostaje w mniejszości. Większość poważnych studiów uznaje Marksa za jednego z najważniejszych myślicieli XIX i XX w. Dziś na Zachodzie nie ma tak fatalnej opinii jak u nas. Tam się go znów czyta – inaczej niż u nas…Dostrzegał… zło wyrządzane przez kapitalistyczny system produkcji. Wielu Polaków zapomniało o nim w czasach PRL, bo zło realnego socjalizmu wyparło pamięć o latach przedwojennych. Dzisiaj te złe cechy kapitalizmu mamy zupełnie na świeżo.”
Leszczyński uważa, że Marks przyniósł pokoleniom obietnicę wolności. Nie tylko obietnicę, ale często i jej spełnienie, gdyż idee Marksa przejął rodzący się ruch robotniczy, który wykształcił również wielkie partie socjaldemokratyczne z ideologią socjalizmu, a one zmieniały, i zmieniają nadal świat.
Do tych wartości w polskim ruchu socjalistycznym, łączących wyzwolenie społeczne z odzyskaniem niepodległości nawiązali prof. Danuta Waniek i dr Krzysztof Janik, inicjując powołanie Społecznego Komitetu Lewicy 100-lecia Odzyskania Niepodległości, którego pierwsze spotkanie wyznaczono na 7 maja. Poza bogatym programem zamierzeń, już sam projekt symbolu – logo tego Komitetu wyraża jego najważniejsze przesłanie. Dwa profile: Ignacego Daszyńskiego, którego przedstawiać nie trzeba, i Wandy Krahelskiej – działaczki Polskiej Partii Socjalistycznej, członkini Organizacji Bojowej PPS, współtwórczyni Rady Pomocy Żydom „Żegota” – podkreślają, często zapominany, wielki wkład i udział kobiet, tak w ruchu lewicowym, jak też w wysiłkach na rzecz odzyskania niepodległości. Projekt jest ideowo trafiony i jednoznaczny, plastycznie czytelny i interesujący. Rzuca się w oczy stylizacja odpowiadająca tamtej epoce, ze zderzeniem zarysu granic współczesnej Polski, co podkreśla więź czasów, a także ciągłość działań polskiej lewicy na rzecz niepodległego, ale i sprawiedliwego, państwa polskiego.
W normalnym kraju rządzonym przez odpowiedzialnych polityków, z okazji tak ważnej rocznicy powołano by ogólnopolskie gremium zgody, w którym znaleźli by się przedstawiciele wszystkich tych partii, ruchów społecznych, organizacji i stowarzyszeń, nie wyłączając przedstawicieli duchowieństwa, których poprzednicy trwale zapisali się czynem w odzyskanie niepodległości. Ale również ci, którzy o Polskę walczyli na wszystkich frontach II wojny, i wreszcie pozostali, którzy – na miarę możliwości i zaistniałych warunków – przez prawie pięćdziesiąt lat ją chronili i budowali.
W obecnych okolicznościach nie można po rządzących spodziewać się takiej inicjatywy, a przede wszystkim mądrości, stąd narodziny tej świetnej idei uznać należy za nadzwyczaj cenne, tak z uwagi na zawartość historycznej refleksji dotyczącej dróg polskiej lewicy, jak też bieżące polityczne znaczenie. Tworzy ona bowiem kolejną, ważną okazję do zbliżenia stanowisk wszelkich lewicowych partii, stowarzyszeń i ruchów społecznych, również ludzi z lewicowej opozycji w okresie PRL, na rzecz szukania dróg naprawy współczesnej Polski.
Kończy się bardzo długi majowy weekend, w Sejmie trwa nadal protest rodzin niepełnosprawnych, a przed nami jeszcze 8, albo do wyboru, 9 maja – data zakończenia II wojny światowej zwana Dniem Zwycięstwa. Nie obchodzimy go obecnie, gdyż oznaczałoby to czczenie początków sowieckiej okupacji Polski.
Majówka à la polonaise trwa u nas przez cały rok.

Zygmunt Tasjer

Poprzedni

PRL – wyczyść historię przeglądania

Następny

Głos prawicy

Zostaw komentarz