„Wiesz, co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom”…
Pamiętacie? Na pewno pamiętacie. Ale my nie o tym „misiu”. My o „Misiu”. O panu Michale Kamińskim, byłym spin doktorze PiS i ministrze w kancelarii premier Ewy Kopacz. Ostatnio zawieszonym w członkostwie w klubie PO. Nie bardzo wiemy tylko, czy za żółte kartki, czy za jedną czerwoną – za kilka złośliwych fauli, czy za jeden brutalny…
Na lewicy pan Kamiński ma wyłącznie złą opinię. Pamięta mu się wyprawę do krwawego dyktatora Chile, Augusto Pinocheta. Wiózł mu ryngraf z Matką Boską – dowód podziwu i uznania za walkę z komunizmem. Pamięta mu się, co w grudniu 1998 roku mówił z trybuny sejmowej do posłów lewicy: „Jak na was patrzę, panowie, to wiem, że o generale Pinochecie nie trzeba mówić, tylko go trzeba naśladować”. Przypomnę, że przywódca krwawej chilijskiej dyktatury miał na sumieniu 3000 ofiar śmiertelnych i tysiące zaginionych. Są to słowa, które Kamińskiemu nigdy nie będą zapomniane – nawet, jeśli zostaną mu wybaczone. W końcu czas nie takie leczy rany – młody był, głupi, porywczy…
Panu „Misiowi” można wiele zarzucić, najłatwiej koniunkturalizm – zwroty polityczne, jakich dokonuje w życiu, szokują największych cyników. Wpierw wielbiciel Pinocheta, katolicki fundamentalista, zakochany w Kaczyńskim spin doktor, niedościgniony konferansjer kongresów wyborczych PiS, potem minister w kancelarii premier Ewy Kopacz, jej doradca i najbliższy współpracownik, „mózg” anty-schetynowskiej frakcji w PO, a nawet krytyk kościelnego ekspansjonizmu… Do kolekcji brakuje mu już tylko, żeby był spin doktorem partii Razem, albo zgoła Inicjatywy Polskiej.
Dlaczego więc zajmujemy się nim? Bo to człowiek inteligentny i bystry obserwator sceny politycznej. Wywiad, którego udzielił Agencji Informacyjnej Polska Press, jest naprawdę interesujący. Zwłaszcza dla tych, którzy potrafią dostrzec to, co jest między słowami. To pierwsza taka fotografia Platformy Obywatelskiej od wewnątrz. Warto jej się dobrze przyjrzeć, w końcu PO, to największa partia opozycyjna w Sejmie. A także – co tu dużo mówić – nadzieja wielu osób, którzy sądzą, że angażując się w przeszłości w walki frakcyjne w SLD, odniosły sukces. Niech myślą, czy nie zamienili aby siekierki na kijek…
Zapraszamy na str. 3-4 DT z dnia 15 czerwca 2016 r.