Minister obrony Antoni Macierewicz zdementował w poniedziałek doniesienia medialne, dotyczące odejścia z MON rzecznika prasowego i szefa gabinetu politycznego ministerstwa Bartłomieja Misiewicza. – Nadal jest on pracownikiem ministerstwa, obecnie wykorzystuje urlop – mówił. Zapowiedział także kroki prawne.
Szef MON oznajmił na poniedziałkowej konferencji prasowej, że złoży zawiadomienia do prokuratury o działaniach na szkodę ministerstwa, takich jak fałszowanie profilów społecznościowych Bartłomieja Misiewicza i rozsiewanie fałszywych informacji na jego temat. Tego samego dnia media poinformowały, że Misiewicz stracił stanowisko w MON.
O ewentualnym odwołaniu rzecznika MON spekulowano od kilku dni. W poniedziałek marszałek Senatu Stanisław Karczewski oznajmił w „Porannej rozmowie” w RMF FM, że „limit przypadków pana Misiewicza został wyczerpany”. – One szkodzą nam wizerunkowo – mówił marszałek.
Już w sobotę Bartłomiej Misiewicz zniknął ze strony internetowej MON. Ministerstwo poinformowało za pośrednictwem Twittera, że rzecznik MON jest na urlopie, a w obowiązkach szefa Gabinetu Politycznego zastępuje go Krzysztof Łączyński.
O szkodliwym wizerunku Misiewicza mówił w wywiadzie w tygodniku „Do Rzeczy” także prezes PiS Jarosław Kaczyński, który skomentował zamieszanie związane z rzecznikiem MON (który według niektórych mediów i posłów opozycji przekroczył swoje uprawnienia podczas zabawy w białostockim klubie). Lider PiS stwierdził, że Misiewicz to dla rządu, wizerunkowy problem”.
Skoro wciąż staje się bohaterem mediów, to nie ma w tym nic dobrego i wierzę, że minister Antoni Macierewicz tę sprawę załatwi (…) Na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody – tłumaczył.