6 listopada 2024

loader

Moherowe berety Tuska

fot. donald tusk facebook

Rozpowszechnione w pierwszych latach XXI wieku pojęcie „moherowe berety”, odnosiło się do środowiska starszych osób utożsamiających się z Kościołem Katolickim, a w szczególności popierających działalność redemptorysty Tadeusza Rydzyka. Termin miał negatywny charakter z powodu agresywnego zachowania części tych ludzi. Obecnie bardzo podobne środowisko stworzyła sobie Platforma Obywatelska.

Od pewnego czasu na spotkaniach wyborczych i internecie – da się zauważyć fanatyczne grupy zwolenników Platformy Obywatelskiej, powielające pewne schematy zachowań. Choć zdarzają się wyjątki, zwykle są to starsze osoby – najczęściej kobiety. Na ich profilach w mediach społecznościowych, pomiędzy zdjęciami kwiatów i grafikami z życzeniami „smacznej kawusi”, pojawia się masa postów o tym jaki to wspaniały jest Tusk, Trzaskowski, Giertych, jak to muszą oni ratować w Polsce demokrację oraz jak to wszystkie problemy świata sprowadzają się do rządów Prawa i Sprawiedliwości. Charakterystyczne jest tu bardzo emocjonalne podejście do polityki i wybuchanie słowną agresją wobec każdego, kto wyraża chociażby lekki sceptycyzm wobec działań PO. Osobiście określenia „moherowe berety” nie lubię, ale z racji podobieństwa tej grupy do emerytów skupionych wokół Rydzyka, będę się tu nim posługiwał, jako skrótem myślowym. A jakie to podobieństwa?

Między „moherowymi beretami” Rydzyka i Tuska podobieństw jest całkiem sporo. Jedna i druga grupa postrzega politykę w naiwny, dwubiegunowy sposób. Dla tych od Rydzyka Polacy dzielą się na katolików – czyli swoich – oraz całą resztę, której przyklejono kolektywnie etykiety „komunistów”, „antypolaków”, „Żydów”. Dla „moherowych beretów” Tuska z kolei, ludzie dzielą się na tych „nowoczesnych” i „wykształconych”, którzy popierają kandydatów PO, oraz resztę – którą wrzuca się do jednego worka „wyznawców PiS”. Nie ma tu znaczenia, czy ktoś faktycznie popiera PiS, czy dajmy na to formacje lewicowe – i jest politycznie dalej od PiS niż PiS od PO. Skoro nie popiera PO – to w mniemaniu agitatorów Tuska, celowo chce ją osłabić, a więc jest niezaprzeczalnie „pisowcem”.

Dla wyznawców Rydzyka fundamentem polskości, obrońcą wolności i jedynym gwarantem niepodległości Polski miał być Kościół Katolicki. Liczyły się więc tylko hasła rzucane w katolickich mediach, a ignorowano nagminnie fakty – historyczne i współczesne – takie jak potępianie przez Kościół wszelkich przejawów wolności, czy wspieranie zaborców. Gdy zaś w mediach pojawiał się temat nadużyć Kościoła – to winni byli komuniści, którzy sobie to wymyślili, albo masoni wśród kleru, chcący zniszczyć Kościół od środka. Nie inaczej jest w przypadku maniakalnych stronników Tuska. Tutaj tylko kandydaci PO mają zapewnić „demokrację”, a „demokracja” jest tylko wtedy, gdy rządzi PO. Nie liczą się natomiast fakty wskazujące na niechęć do respektowania demokratycznych standardów przez wielu polityków z Platformy, takie jak brak przejrzystości ich rządów, skrajne kumoterstwo, czy wstawianie na listy wyborcze ludzi którzy są antydemokratami – tylko dlatego, że są czyimiś kolegami. Negatywne skutki polityki tutaj również są racjonalizowane pokrętnym przenoszeniem winy – i wszystko co zasługuje na krytykę, co wiąże się z aferami, czyjąś krzywdą – nawet jeżeli działo się za rządów PO i z winy PO – jest winą PiS.

Samo w sobie dopatrywanie się wszędzie spisków – jest kolejnym podobieństwem obydwu grup. Jak „moherowe berety” Rydzyka doszukiwały się spisków „masońskich” i ludzi „opłaconych przez Żydów”, tak starsi miłośnicy Tuska widzą w każdym człowieku wyrażającym odmienne zdanie „przekupionego przez 500 Plus”, albo „opłacanego trolla PiS”. Fanatycy PO nie oszczędzą nawet mediów, które dotychczas uznawali za wiarygodne. Wystarczy, że w takim medium pojawi się choćby lekko krytyczna wzmianka na temat działalności PO i od razu zostaje ono okrzyknięte „pisowską szczujnią”, zaś redakcja oskarżana jest o to, że została „kupiona przez PiS”.

Używanie wyzwisk i oszczerstw, jako jedynych „argumentów” jest w tym środowisku zresztą powszechne. Każdy, kto wyraża jakąkolwiek wątpliwość względem polityków PO, może się spotkać z wyzwaniem go od „pisiorów”, „opłacanych trolli”, „zidiociałej patologii”, „idiotów bez wykształcenia”, „nierobów, którzy nie chcą pracować” (tylko wyciągać ręce po świadczenia socjalne), „psycholi ogłupionych przez TVP”, „tępej biedoty”, „pisowskiej hołoty”, „sługusów kaczora” i podobnych. Czasem pojawić się mogą też groźby – np. że po zwycięstwie w wyborach, PO zrobi „porządek” ze wszystkimi takimi „pisowcami” – czyli tymi, którzy nie popadali w zachwyt na myśl powrocie rządów Tuska. 

Oderwanie od rzeczywistości oraz skłonność do wiary w teorie spiskowe dotyczy nie tylko postrzegania samych sympatyków innych ugrupowań oraz mediów, ale i polityków z innych formacji oraz wyjaśnień dla klęsk wyborczych PO. Według fanatyków Tuska bowiem, PO w żaden sposób nie odpowiada za swoje porażki – bo robi wszystko idealnie. Nie ma tu znaczenia fakt, że sporą część wyborców dla PiS w istocie nagania sama PO. Winne są pozostałe opozycyjne ugrupowania polityczne – szczególnie lewicowe, którym przypisywane jest często spiskowanie z PiS. Innymi słowy – wedle fanatycznych stronników PO, inne ugrupowania najlepiej nie powinny w ogóle wystawiać i wspierać swoich kandydatów, prowadzić kampanii, czy walczyć o swoje cele. Jeżeli to robią – to musi stać za tym spisek w celu osłabienia PO. Celem wszystkich formacji opozycyjnych, powinno być bowiem poświęcenie się w imię zwycięstwa Tuska i jego kolegów.

Względny punkt sporu między obiema omawianymi tu grupami moherowców – czyli stosunek do Kościoła Katolickiego – też jest w zasadzie podobieństwem, a nie różnicą. Obydwie strony są w jakiś sposób uległe wobec katolickich narracji i kleru. Fanatycy Tuska obrali samego tylko Tadeusza Rydzyka i księży wyraźnie związanych z PiS – za ucieleśnienie zła w tej instytucji. Resztę Kościoła akceptują, bronią, a nawet się z nim potrafią utożsamiać. Regularnie wyrażają też poparcie dla takich prokościelnych person, jak Roman Giertych (były prezes Młodzieży Wszechpolskiej oraz późniejszej Ligi Polskich Rodzin – katolickiej partii, która zasłynęła postulatów całkowitej delegalizacji prawa do aborcji i wyeliminowania z programu nauczania treści na temat teorii ewolucji), czy Andrzej Rzepliński (były sędzia Trybunału Konstytucyjnego, znany z wydawania stronniczych wyroków pod interes Kościoła Katolickiego – za co dostał nawet odznaczenie z Watykanu).

Związany z tematem Kościoła fałsz fanatycznych zwolenników Tuska, widać często w internecie, gdzie ludzie ci krytykują PiS za klerykalizm i oddawanie Polski Kościołowi. Gdy jednak ktoś przypomni im, że politycy PO często działają w tej kwestii tak samo jak PiS, nagle całkowicie zmienia się ich kierunek narracyjny. Zaczyna się tłumaczenie, że „przecież PO musi wspierać Kościół, żeby wygrać wybory i pogonić PiS”. Czasem nawet pojawia się zdziwienie, dlaczego w ogóle komuś działalność Kościoła przeszkadza. Takie zachowania pokazują jak obłudne i powierzchowne jest tu podejście elektoratu Tuska. Tutaj nie chodzi tak naprawdę o problem Kościoła, nie o kształt Polski, ale o wyłącznie o odsunięcie od władzy PiS – i przywrócenie PO, by Tusk mógł potem prowadzić względem Kościoła taką samą politykę jak PiS.

Co więcej, zwolennicy Tuska całkowicie ignorują tutaj fakt, że tak potępiany przez nich antydemokratyzm PiS legitymizowany jest właśnie przez Kościół Katolicki – który Tusk chce w swoich wyborczych deklaracjach „ratować” przed PiS i którego – jak sam mówi – brakuje mu w polityce. Tak więc zarówno emeryci od Rydzyka, jak i ci od Tuska, uznają Kościół za coś potrzebnego, co trzeba wspierać lub przynajmniej akceptować w przestrzeni politycznej. Punktem sporu jest jedynie fakt popierania przez daną część kleru, polityków tej, czy tamtej opcji.

Ważna przyczyna sposobu myślenia tych środowisk, to oderwanie od konieczności finansowego utrzymania się oraz innych problemów ludzi młodszych – a więc głównych kwestii, jakie mają wpływ na decyzje wyborców. Emerytów nie dotykają już problemy bezrobocia, niskich płac, braku mieszkań, faktyczne problemy dotyczące wolności obywatelskich. Polityków postrzegają więc nie jako ludzi, którzy mają kierować się wybranymi ideami, dążąc do zaspokajania najważniejszych potrzeb obywateli – ale jako celebrytów. Politykę zaś jako rodzaj programu rozrywkowego – którego głównym zadaniem jest zapewnianie jakichś emocji.

W całym tym agitowaniu, by odsunąć PiS od władzy i za wszelką cenę dać władzę dla PO – nie chodzi więc o jakiekolwiek zmiany w polskiej polityce. Chodzi o zmianę samych tylko twarzy przy korycie – by ten co kibicował PO mógł się cieszyć, że zwolennik PiS cieszyć się nie będzie. Tusk jest politykiem, który utkwił mentalnie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku – i nie rozumie współczesnych problemów przeciętnego Polaka. Jest też politykiem, który ma niskie zaufanie – bo często sam sobie zaprzecza. Jego najbardziej zaciekły elektorat to więc – poza ludźmi poobsadzanymi po znajomości w samorządowych instytucjach miast rządzonych przez PO – właśnie emeryci, którym wystarczy idol. I wbrew mniemaniu tych ludzi – wcale nie są oni przeciwieństwem „moherowych beretów” Rydzyka. Są ich kolejną wersją – a różnią się od tamtych tym, że fanatycznym kultem otaczają innego delikwenta.

Krzysztof Serafiński

Poprzedni

Litwa pod butem Putina, czy Unii?

Następny

Zastraszą związki?