W ostatnich wyborach Prawo i Sprawiedliwość zdobyło w Jarosławiu 65,63 proc. głosów. Mimo obiecywanych inwestycji w region podkarpacki, zwany „bastionem PiS”, 38-tysięczne miasto jest tak samo zaniedbane na polu opieki społecznej jak inne powiatowe ośrodki w naszym kraju.
W MOPS Jarosław zatrudnionych jest 60 osób. Większość z nich żyje w podobnym ubóstwie, co beneficjenci ośrodka, bowiem aż 32 otrzymuje najniższą krajową. Sytuacja jest dramatyczna, więc pracownicy oczekują od miasta natychmiastowych działań.
– W związku z trudną sytuacją płacową zatrudnionych w MOPS pracowników oraz brakiem aktywności władz miasta w rozwiązaniu sporu zbiorowego, w bieżącym tygodniu rozpoczęto akcję oplakatowania i obarierowania siedziby ośrodka. Demonstrując swoje niezadowolenie z prowadzonej przez burmistrza polityki płacowej pracownicy MOPS noszą plakietki z napisem „Protest”. Wzywamy burmistrza Jarosławia do włączenia się w rozwiązanie powstałego sporu – powiedział wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Związkowe Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej Bartłomiej Gostomski.
Spór zbiorowy trwa od 19 sierpnia 2019 roku. Pracownicy domagają się 1000 zł podwyżki brutto dla każdego zatrudnionego. Ratusz zaproponował najpierw po 200 zł z wyrównaniem od sierpnia 2019 r. i 200 zł od miesiąca stycznia 2020 r. Wkrótce miasto wycofało się nawet z takiej propozycji.
Pracownicy MOPS z Jarosławia zapowiadają, że będą walczyć tak długo, aż władze miejskie nie zaczną ich traktować poważnie.
Również wczoraj rozpoczął się protest pracowników opieki ze Szczecina. – Pracownicy są bardzo zdeterminowani, wykonują ciężka pracę – poinformowała Alicja Pawluczuk, przewodnicząca Komisji Zakładowej MOZ NSZZ „Solidarność”przy MOPR. – Nie wykluczamy nawet strajku, o ile nie zostaną podjęte z nami rozmowy. Na przyszły tydzień było zaplanowane referendum wśród pracowników, ale ze względu na zamieszanie epidemiologiczne zostanie prawdopodobnie przełożone.