7 listopada 2024

loader

Na marginesie książki Jerzego Kochana „Filozofia, Marksizm, Socjalizm. Studia – szkice – polemiki”.

Jerzy Kochan filozofia marksizm socjalizm

Książka Kochana z pozoru nie różni się od wielu występujących na współczesnym rynku księgarskim. Ma dwie okładki, liczy sobie ponad 300 stron, i wydawca, jak to często bywa, zaoszczędził na papierze pomijając skorowidz nazwisk i spis wykorzystanej literatury.

Ale wydaje się, że artykułami osiowymi, wokół których można umieścić większość pozostałych są dwa ostatnie eseje: Dwa oblicza Mistrza, czyli Nauczyciel Przepołowiony i ostatni Aresztować filozofię? Pierwszy z nich, jak wynika z treści pisany był tuż po przegranym strajku nauczycieli organizowanym pod przywództwem Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Był to strajk organizowany 26 lat po poprzednim – do szkoły w tym czasie weszło całe pokolenie nowych nauczycieli. Był on bez wątpienia powszechnym wyrazem masowego protestu przeciwko polityce kolejnych neoliberalnych rządów, kierując swoje ostrze głównie przeciwko rządom PiS-u. Głównym postulatem strajkujących stało się podniesienie płac nauczycieli i pracowników szkoły o ok. 30 proc. Specyfiką tego strajku było to, że odbywał się on w trakcie egzaminów gimnazjalnych i po szkole podstawowej.

Ale można nie bez zdziwienia powiedzieć, że to rząd zapewnił powszechność strajku, i po części więc go zorganizował, gdyż odmówił podwyżek dla nauczycieli, z którymi był w „sporze zbiorowym”. Rząd przewidując rozwój sytuacji postawił sobie na celu, czemu dał wyraz w podpisaniu porozumienia z nauczycielską „Solidarnością”, zignorowanie postulatów ZNP i spożytkowanie strajku na swoją korzyść, aby zwiększyć pensum dla nauczycieli oraz zlikwidować gwarancje praw zawarte w Karcie Nauczyciela. Rząd nie dopuścił do jednolitej akcji związkowej, co było kontynuacją antyzwiązkowej polityki rządów neoliberalnych po 1989 roku. Ten największy zryw nauczycieli został zaprzepaszczony w momencie przyjęcia strategii realizacji celów strajku. Nie można organizować strajku w czasie trwania egzaminów gimnazjalnych i po szkole podstawowej, i dopuszczać łamistrajków do wykonywania pracy, ustawowo przynależnej nauczycielom. Czymś karygodnym było (jeśli używać języka pedagogów) organizowanie strajku w czasie trwania egzaminów, po to, aby dopuścić do ich przeprowadzenia. Równie dobrze można byłoby zorganizować strajk w okresie wakacji, albo strajkować we własnym mieszkaniu. Związek Nauczycielstwa Polskiego zawiesił przegrany strajk, aby ukryć rozbitą twarz – a lata lecą… Kościół, jak przystało na podporę rządu PiS-u, opowiedział się po stronie rządu, przeciwko nauczycielom i zabronił katechetom strajkowania. Zajął zupełnie inną postawę niż w czasie karnawału Solidarności. Koszty przegranego strajku musieli ponieść nauczyciele…

Te okoliczności, być może tłumaczą ostrość ocen i sformułowań zawartych w eseju o nauczycielu przepołowionym, ale chyba można nawet od nich abstrahować… Kochanowi chodziło o ukazanie dwoistości, rozdarcia i samozaprzeczenia tkwiącego zazwyczaj w sposób nieuświadomiony w roli i pozycji społecznej, a także w egzystencji samego mistrza-nauczyciela-wychowawcy. Kochan wystąpił przeciwko sielankowemu obrazowi mistrza-nauczyciela-wychowawcy. Mistrz jest uwikłany „w dobro i zło”, jest „zdrajcą i agentem” systemu społeczno-politycznemu, w którym przyszło mu pracować.

Jerzy Kochan zaczyna, jak na profesora przystało, od przedstawienia na początku tego, że każdy nauczyciel, mniej lub bardziej świadomie bierze udział w reprodukcji sił wytwórczych i stosunków produkcji, w odtwarzaniu siły roboczej, ale także w reprodukcji stosunków politycznego panowania w państwie. Kochan przedstawił jakie jest miejsce szkolnictwa wśród Ideologicznych Aparatów Państwa. Za Aparaty Państwa Kochan uznał między innymi idee, wiedzę, sprawiedliwość i mądrość. Są one reprezentowane przez instytucje polityczne, prawne, informacyjne, kulturalne, związkowe, religijne i szkolne. Obejmują zatem one zarówno partie polityczne, sądy, policję, wojsko, środki masowego przekazu, literaturę i sztukę, różne kościoły i szkoły publiczne i prywatne. Każda z tych instytucji gra na sobie właściwym instrumencie, np. na wiedzy, prawdzie, uczuciach, umiejętnościach, strachu, czy manipulacji świadomością społeczną. Między tymi instytucjami czasami pojawiają się rozbieżności i sprzeczności, będące odbiciem sprzeczności społecznych. Ale generalnie do gry na tej całej gamie instrumentów, napisał Kochan, „Używana jest jedna partytura: partytura ideologii klasy aktualnie panujące, która w swojej muzyce skupia wielkie tematy Humanizmu Wielkich Przodków, którzy przed Chrześcijaństwem stworzyli Cud grecki, następnie Wielkość Rzymu, Wiecznego Miasta oraz tematy Interesu, prywatnego i ogólnego itd. Nacjonalizm, moralizm i ekonomizm” (s. 303).
Szczególna rola przypada szkolnemu aparatowi ideologicznemu państwa. Ideologia w tym aparacie tak formatuje młodych ludzi, aby stali się aktywnymi i samodzielnymi podmiotami, szczęśliwymi, racjonalnymi, tolerancyjnymi i mądrymi. W uzyskaniu tych przymiotów szczególna rola przypada niedofinansowanemu nauczycielowi. Na tym jednak idylla się kończy. Dla wielu nauczycieli trwających w błogiej nieświadomości może być szokiem to, co dalej Kochan napisał. Porównał nauczyciela z policjantem, który jest w aparacie przemocy, których część nosi mundury przypominające stroje terrorystów i nocnych włamywaczy, jest wyposażona w pistolety, miotacze gazu, paralizatory, kajdanki, krótkofalówki i pałki. Nauczyciel ma do dyspozycji kredę, komputer, aktywną tablicę i swój gasnący wobec Internetu autorytet. Ale jest jedno „ale”… „Nauczyciel to agent reżimu państwowego. Tyle że po cywilnemu […] wystrojony, wyperfumowany, umyty i uczesany, otwarty, uprzejmy i nowoczesny. Jeśli kategoryczny, to w imię dobra wychowanka, w imię prawdy, a bywa, że i Boga! To reżimowy agent po cywilnemu, istny wilk w owczej skórze. Działający skrycie i pod osłoną najszczytniejszych haseł i wartości, skrywający swoją prawdziwą profesję łowcy głów dla panującego reżimu wyzysku i kolonizacji. On chce kolonizować naszą subiektywność, uczynić z nas nie niewolników, lecz spontanicznie dyspozycyjnych obywateli z automatycznie zinterioryzowanymi wartościami ideologii systemu. […] Policjant jest uczciwszy. Na pierwszy rzut oka widać, czego się można po nim spodziewać. Mistrz, nauczyciel jest bardziej chytry i przebiegły, ukryty za maskonami przyzwoitości, humanizmu i prawdy” (s. 303-304).

Dla kogoś z zewnątrz praca nauczyciela jest spokojna, przewidywalna, dobra i ciepła posada do emerytury, odpolityczniona i odideologizowana, z urlopem w terminach dogodnych do wypoczynku i świętowania. Ale nie dla Kochana, który jest nauczycielem akademickim, profesorem Uniwersytetu Szczecińskiego. Widzi on jak w rzeczywistości społeczność szkolna jest rozrywana przez wewnętrzne sprzeczności, że jest „nieustającym, wrzącym polem walki, wojny ideologicznej, kulturowej i politycznej, a nie ostoją harmonii, zdepolityzowaną krainą ułudy prawdy i szczęścia.[…] I taką wojnę możemy obserwować na co dzień. Przejawem jej powszechnego istnienia jest […], ciągła walka o warunki pracy i płacy, o miejsce i rangę szkolnictwa i nauczania, walka o polityczną, ideologiczną zawartość programów nauczania i walka o kadry nauczycielskie, o ich skład i o ich formatowanie, dyscyplinowanie, ujarzmianie… […] poznawcze i wychowawcze funkcje szkoły traktowane są instrumentalnie wobec bieżącej polityki. Także szkolnictwo wyższe, które w pewnym momencie kryzysu i katastrofy masowego bezrobocia redukowano do roli »poczekalni dla bezrobotnych«” (s. 304).

Sprzeczności te w spotęgowany sposób dotykają szkolnictwa wyższego (społeczność akademicką). Wśród pracowników naukowych dominują poglądy lewicowo-liberalne, ale jest również agnostycyzm wymieszany z tumiwisizmem, są też tacy, których w ślad za Leonardem Sciascii określić jako kwakwarakwa, czyli ktoś bez znaczenia, głupek, niezorientowany, nikt… Kochan opisuje jak podczas konferencji naukowej poświęconej 200 rocznicy urodzin Karola Marksa, bez zgody rektora przyszła policja z nakazem prokuratorskim, aby sprawdzić czy dyskusja o filozofii nie zagrażała bezpieczeństwu państwa. Był to przykład, jak autonomiczne formy kontroli ideologicznej w ramach tradycyjnych praktyk akademickich państwa zostały wzmocnione przez aparat przymusu stosujący przemoc. Nie doszło wówczas do żadnych ekscesów siłowych, „Ale też celem było pewnie zastraszenie środowiska naukowego, pogrożenie pałką…” (s. 305). Aparat państwa ma wiele możliwości wpływania na życie naukowe i akademickie, dyscyplinowania nauczycieli akademickich. Szczególnie wiele dzieje się w tym względzie po dojściu do władzy rządów Prawa i Sprawiedliwości i jego przybudówek. „Nadzorowi […] nad całym środowiskiem akademickim służy zdemolowanie systemu wydawnictw, zwłaszcza czasopism naukowych przez Ministerstwo nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pozorne kryteria, kwalifikacje, pozorne dofinansowania i kompletnie bezczelne wypunktowanie czasopism” (s. 305).

Kochan w ślad za Louisem Althusserem przywołuje jeszcze jeden Aparat Ideologiczny Państwa – RODZINĘ, o umocnienie której i jej roli w procesie wychowania młodego człowieka niezmienną troskę wykazują dzisiaj wszystkie prawicowe partie polityczne, na czele z Kościołem katolickim i PiS-em. Dla tych wszystkich, którzy nie widzą w tym nic złego i żadnych celów politycznych Kochan nie ma dobrych wiadomości. „To agent reprodukcji systemu jeszcze bardziej bezwzględny niż nauczyciele, sięga bowiem do obrzydliwych chwytów, aby wymusić na własnych dzieciach podporządkowanie i uległość wobec systemu społecznego.

– Czy chcesz, aby twoja własna Matka płakała przez Ciebie? – pyta ojciec przerażonego syna po powrocie z wywiadówki. – Przecież ty nie zdasz matury. Babcia zawału dostanie. Nie masz sumienia i litości wobec najbliższych! Myślisz tylko o sobie!

A zaliczanie przedmiotów to często uczenie się na pamięć horrendalnych treści programowych, ideologicznych bredni, lokajskiej historii, religianctwa i nietolerancji. Do ich interioryzacji przez młodych ludzi rodzina zaprzęga najsubtelniejsze i najświętsze uczucia, emocjonalny szantaż, paternalistyczną przemoc ekonomiczną, symboliczną, a nierzadko i fizyczną.

Nauczyciele nie są więc wcale najgorsi. Najwięcej morderstw i gwałtów popełnia się w domu, rękoma najbliższych krewnych. Dlatego dzieci, uczniowie, studenci uciekają nie tylko ze szkół, z lekcji, z zajęć… ale również z domów, od wrednych rodziców, którzy są agentami panującego reżimu…” (s. 307).

Widzimy, że Kochan pod koniec swojej pracy zawodowej, patrząc na świat już przez powiększające okulary, tak oceniając rolę szkoły wśród ideologicznych aparatów państwa i w społeczeństwie, czuł się jak w gnieździe rozszalałych os. Ale wytrwał, nie poddał się…

Lenin przed wybuchem rewolucji w latach 1905-1997 postawił historyczne pytanie „Co robić?”

Jerzy Kochan z racji swojej profesji stawia inne bardzo ważne pytanie: „Jak ma się zachować współcześnie »stan nauczycielski« wobec politycznych wyzwań?” Ale pytanie zapewne nie dotyczy tylko nauczycieli, a stawiane jest przed inteligencją, klasą robotniczą, ludźmi pracy najemnej, wszystkimi tymi, którzy odczuwają skutki panowania oligarchii finansowej i jej klienteli, łamania poczucia sprawiedliwości. Nie wszyscy mogą bowiem być „pracownikami-turystami” zatrudnianymi przez wielkie korporacje, o których pisał Zygmunt Bauman, że „są już obywatelami świata i pracują w różnych miejscach na całym ziemskim globie, odrzutowcami zmieniają miejsca pobytu, pracy, zamieszkania. Ich ojczyzną jest zglobalizowany, wędrujący kapitał. Świat oglądają z góry przez okrągłe okna samolotów i tych na dole postrzegają jak aborygenów, tubylców z epoki wczesnego kolonializmu” (s. 306).

Kochan swój wybór publikowanych wcześniej artykułów, podzielił, na kilka rozdziałów: filozofia, marksizm socjalizm, polityka i uniwersytet. W tych sferach Kochan daje wyraz swego krytycznego stosunku do zachodzących procesów i polityki realizowanej po 1989 roku. Uwagę przyciąga rozdział po tytułem „socjalizm”. Jest w nim podrozdział odpowiadający na pytanie, czym był „realny socjalizm”? A także pytanie, które może być szokiem dla wszystkich tych, którzy pogodzili się ze sprzecznościami rozsadzającymi system kapitalistyczny i jakoś się w nim „urządzili”: „Czy socjalizm jest wciąż możliwy?” Jak nietrudno się domyśleć Kochan daje na to pytanie odpowiedź pozytywną i ta nić przewodnia jest widoczna przez całą książkę.
Kochan w wielu miejscach umieścił krytyczne uwagi o oficjalnie działającej „lewicy”, która niejednokrotnie w swych poglądach nie różni się od tych, które wyraża IPN-nowski oddział gwardyjski, swego rodzaju policja ideologiczna skrajnej prawicy. Ta „lewica” dała się już przekonać i sama posługuje się neoliberalną retoryką, którą ogłosiła za „standardy cywilizacji współczesnej niestosowanie przemocy, pokojowy przebieg rewolucji i jej »demokratyczny« charakter. Spisek, partia, rewolucyjna armia, pomoc internacjonalistyczna to wszystko wyklęte formy oporu i walki o socjalizm. […] W ten sposób socjalizm miałby wygrać na warunkach kapitalizmu i w formie zdefiniowanej przez panujący kapitał – w warunkach absolutnie utopijnych i niemożliwych do osiągnięcia.

Ta wytworzona na użytek socjalistycznej krytyki kapitalizmu »figura niemożliwa« nie jest przy tym kompletnie respektowana przez sam kapitalizm ani »kapitalistyczną demokrację«, która z całkowitą swobodą porusza się po mapie świata jak współcześni krzyżacy, bombami i mordami nawracając na właściwą wiarę kogo tylko chce i gdzie tylko jej się spodoba” (s. 235).

Lenin, odpowiadając na pytanie co robić w warunkach panowania reakcji i powszechnego niezadowolenia nie zawsze widocznego, odpowiedział, że tworzyć rewolucyjną partię nowego typu, organizującą świadomą część klasy robotniczej, funkcjonującą według centralizmu demokratycznego, kierującą się w swej walce rewolucyjnym marksizmem i zasadą internacjonalizmu proletariackiego. Lenin pozostawał wiernym zasadzie łączenia pracy legalnej i nielegalnej, walki ekonomicznej i politycznej, parlamentarnej i pozaparlamentarnej. Czytając książkę Kochana można znaleźć wiele argumentów przeciwko współczesnemu kapitalizmowi, jego filozofii, ideologii i polityce. Można by napisać recenzję o każdym podrozdziale tej książki. Ale nie o to chodzi. Każdy czytając tę książkę z pewnością na marginesie zakreśli wiele miejsc i przeczyta je jeszcze kilka razy, aby zrozumieć i zapamiętać. Nawet jeśli na marginesie umieści jakieś uwagi krytyczne, to i tak z pewnością poleci jej przeczytanie swoim przyjaciołom i znajomym. Bo chociaż tę książkę napisał filozof, to jej treści nie są tylko dla filozofów…

FILOZOFIA MARKSIZM SOCJALIZM
Studia – szkice – polemiki, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2021 r.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Biba, czyli biały mazurek

Następny

Skoki narciarskie: Polacy nie błysnęli w Hinzenbach

Zostaw komentarz