Bezczelność hierarchów kościelnych jest już tak wielka, że w zasadzie zabrakło na nią skali.
Według abepe Hosera, protest opiekunów niepełnosprawnych „ma zaplecze polityczne”, a kościół nie zabierze w nim głosu, ponieważ „nie jest stroną w tym sporze”. Jak rozumiem podobnych wątpliwości kościół nie ma, kiedy wysyła swoich funkcjonariuszy do szpitali, aby przekonywali kobiety, którym legalna aborcja należy się jak psu buda, że powinny urodzić i zaraz po urodzeniu pochować? Że powinny urodzić, choć padły ofiarami gwałtu?
Skąd ta nagła pokora, panie arcybiskupie? Więcej odwagi! Brakuje wam języka w gębie, kiedy niepełnosprawne dziecko jest już urodzone i jego matce potrzeba wyższego zasiłku, żeby oboje nie umarli z głodu? Ale póki to dziecko jest w brzuchu, wiecie lepiej, że „dar Boży trzeba przyjąć”. Episkopat nie ma wówczas oporów przed pisaniem odezw do rządzących i robieniem – uwaga, uwaga! – „politycznego zaplecza”!
Mam propozycję. Idźcie tam na pięć minut. Razem z ministrem Gowinem, co wie, jak to jest, kiedy bieda zagląda w oczy. Nawet nie musicie nic mówić. Idźcie i przez pięć minut wytrzymajcie spojrzenia. Pomóżcie popchać wózek w drodze do jedynek czynnej toalety, która jest zastawiona barierkami. Obetrzyjcie spocone czoła dzieci, których rodzice „przyjęli dar Boży”. Przez pięć minut. Umowa?