30 listopada 2024

loader

Nie lekceważmy Prezesa

fot. pis / flickr

Wszyscy ogłosili, że Prawo i Sprawiedliwość już przegrało, a opozycja ma zwycięstwo w kieszeni. Nawet Prof. Rafał Chwedoruk, na co dzień adwokat realpolitik: „(PiS) nie ma już skąd czerpać wyborców (…) przegra władzę bez względu na konfigurację w której wystartuje opozycja”. Tymczasem, partia rządząca przetrwała najtrudniejsze miesiące zimowe, ustabilizowała sondaże, a teraz zwiera szeregi przed jesiennym starciem.  Ma do stracenia wszystko i jeszcze więcej. Nie tak prędko z tym składaniem do grobu. 

Pollster (28-29.01): 35% ; Estymator (26-27.01) 37% ; United Surveys: 34%. Ta sama pracownia, tydzień później: 34.6%. Najnowszy sondaż IBRIS dla Rzeczpospolitej: 33.9% (wzrost o przeszło 4 punkty). Rośnie również dla KO, która dogania partię rządzącą. Polaryzacja wraca. Pytanie tylko, dla kogo to dobra wiadomość? W nowym rankingu zaufania (IBRIS) Donald Tusk zyskał sympatię 33% Polek i Polaków. To mniej niż Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda. Co ciekawe, rankingi Jarosław Kaczyńskiego – cieszącego się rzekomo powszechną pogardą – nie odmiegają znacząco od odczuć wobec lidera KO (Kaczyńskiemu ufa 30.2% rodaków). 

Statek nie tonie

Jak na formację obciążoną 8 lat kontrowersji, PiS trzyma się nieźle. Istnieją co najmniej dwie opozycyjne narracje na temat Jarosława Kaczyńskiego. Z jednej strony jest uważany za zepsutego demiurga polskiej polityki i arcymistrza intryg, z drugiej za fajtłapę bez polotu. W rzeczywistości jednak jego sukcesy i długoletnie przetrwanie u władzy są zasługą cynicznej oceny własnych wyborców i głębokiej wiary w budowanie sieci powiązań partyjno-państwowych, finansowych, osobistych, medialnych i instytucjonalnych, które dają przewagę nad opozycją. Wojna o władzę stała się asymetryczna. To też zasługa ludu pisowskiego, który zdaje się lepiej rozumieć, że polityka w swym najbrutalniejszym wydaniu to najzwyklejsza gra interesów. Istnieje ciche przyzwolenie dla tego układu. Jarosław Kaczyński może więcej, bo nie ma żadnych złudzeń, podobnie jak wyborcy prawicy. Elektorat opozycji nie jest równie wyrozumiały dla swoich liderów. Są też argumenty polityczne. 

Siła budująca

Wojna na Ukrainie stworzyła wizerunek Zjednoczonej Prawicy jako siły budującej pozycję kraju na arenie międzynarodowej. Spotkania z przywódcami UE (do niedawna wrogiej, obecnie potrzebnej), pochwały ze strony prezydenta Bidena, laurki od prezydenta Zełenskiego, artykuły w zachodnich mediach. „Polska wykonuje ruchy, starając się być kluczowym graczem w Europie” informuje The Times w artykule z 5 lutego. Takich przykładów jest multum. Rośnie patriotyczna duma i dysonans poznawczy. Skoro kraj nasz stoi nad przepaścią, to dlaczego wszyscy chwalą i głaszczą? Nie ma tu znaczenia fakt, że w obliczu wyzwań geopolitycznych zyskaliśmy nagłe znaczenie dla zachodnich sojuszników. Bez wzgędu na to czy cieszymy się kwitnącą demokracją czy bliżej nam do standardów republiki bananowej. Wrażenia pozostają. Podobnie jak w przypadku wielkich zamówień wojskowych. Duma z silnej Polski rośnie. 

Zima braku apokalipsy

Były również szumne zapowiedzi zimowej apokalipsy cenowo-gazowej. Sytuacja nie okazała się tak dramatyczna, jak prognozowano. „Będzie trudna jesień, będzie trudna zima. Putin się o to postarał” – straszył w lipcu premier Morawiecki. „Wszystkie kryzysy się razem zebrały i rzuciły na nas; ale podołamy im wszystkim” – deklarował we wrześniu. Sytuacja jak w PRL-u: rząd ogłasza drastyczne podwyżki – lud wybucha – rząd dokonuje korekty – lud oddycha z ulgą. Koalicja Obywatelska nie zrozumiała tej taktyki, bombardując Morawieckiego w oczekiwaniu na potwierdzenie najgorszych przewidywań. Tymczasem, ceny gazu wzrosły, ale głównie dla przedsiębiorców, którzy nie stanowią naturalnego elektoratu polskiej prawicy. Jak zwykle to właśnie biegła w badaniach opinii prawica, wie najlepiej z kim i o czym rozmawiać, a kogo można zignorować. 

Kasa, kasa, kasa!

PiS ma jeszcze jednego asa w rękawie: to pieniądze z KPO. Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym daje szanse na uruchomienie lawiny środków – mowa o 158,5 mld zł. Kaczyński i spółka balansują na cienkiej linie, ale jeśli uda się ruszyć do jesiennych wyborów, może jeszcze zdołają przekonać kluczowych wyborców niezdecydowanych. Może nawet zdążą przed oczekiwanym zahamowaniem polskiej gospodarki, o czym mówią liczni ekonomiści, głównie po stronie liberalnej. Chyba, że tutaj również wilk okaże się mniej groźny niż oczekiwano. Jeśli obóz rządzący uruchomi socjalne prezenty, pojawi się szansa na pozyskanie kilku brakujących  procentów.

Nawet gdyby udało się odrobić straty, trudno oczekiwać, aby Kaczyński zdołał rządzić samodzielnie. Jest jednak Konfederacja. Ekstremistyczna prawica pod wodzą Sławomira Mentzena porzuciła już chyba marzenia o niezależności i przyjęła pragmatyczny zwrot na rządzenie. Pomimo szumnych deklaracji, wejdzie do rządu z Kaczyńskim, nawet za cenę rezygnacji z neoliberalnego programu. Poparcie dla Konfederatów pozostaje zagadką. Czy ukryty, choć wstydliwy resentyment wobec przybyszów z Ukrainy ujawni nowe głosy dopiero przy urnach wyborczych? 

Ostatecznie jednak możemy wrócić do punktu wyjścia: Jarosław Kaczyński polegnie na sprawach światopoglądowych. Nie na abstrakcyjnej idei demokratycznego państwa prawa, jako zestawu instytucjonalnych hamulców i zabezpieczeń, a na codziennych konkrecie – ciasnym, gęstym, kościelnym, antykobiecym, oligarchicznym projekcie politycznym, pełnym cynizmu i kolesiostwa. W toku dwóch kadencji u sterów Zjednoczona Prawica zaklejała problemy społeczne plasterkiem niby-państwa dobrobytu, nie jest jednak w stanie zakryć swojej ideologicznej beznadziei. To wielka szansa dla Nowej Lewicy, która ma potencjał przyciągania wyborców socjalnych i daje alternatywę – państwo progresywne, zamiast zakurzonego konserwatyzmu. Możliwe, że Prof. Chwedoruk ma rację – PiS załatwi demografia. Mimo to, pamiętajmy, że polska prawica już wychodziła z większych problemów.

Jędrzej Włodarczyk

Poprzedni

Nie brońcie Sikorskiego

Następny

Brawo Janusz Kowalski!