18 kwietnia 2024

loader

Nie brońcie Sikorskiego

fot. Sikorski / facebook

Jeśli miałbym opisać uczucie, jakie towarzyszyło mi przy czytaniu o aferze Radosława Sikorskiego i jego wyjaśnieniach, to chyba najbardziej opisałbym je jako poczucie zażenowania. Zażenowania, że ktoś o takich ambicjach i majątku jak Sikorski, poszedł do roboty dla Emiratów Arabskich. I zażenowania, jak dziś to tłumaczy.

Roboty polegającej na zasiadaniu, w zamian za 100 tysięcy dolarów rocznie, w radzie programowej Sir Bani Yas Forum, którego to organizatorem jest ministerstwo spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Kraju, który jest po prostu dyktaturą.

Otóż, wbrew temu, co próbują sugerować obrońcy Sikorskiego, w sprawie tej oburzające nie jest to, że Sikorski „przyjął łapówkę”, jak sugeruje pisowska propaganda, bo on żadnej nie przyjął. Nie jest oburzające, że Sikorski „to zatajał”, bo on tego nie zatajał. Nie jest oburzające, że Sikorski niczego nie zgłaszał, bo akurat zgłaszał. Oburzające jest po prostu to, że on tę robotę z rąk reżimu przyjął.

Wygląda to źle

I nie, nie usprawiedliwia tego, że to jest ponoć prestiżowe forum, bo prestiż bądź jego brak niczego w etycznej ocenie pracy nie unieważniają. Nie usprawiedliwia tego fakt, że pracują też tam byli politycy innych demokratycznych krajów, bo po prostu do niech też można mieć pretensje. Nie usprawiedliwia tego także fakt, że Sikorski rozpoczął tę pracę zanim został europarlamentarzystą. Abstrahując od tego, że w ogóle nie powinien jej zacząć, tym bardziej, gdy został oficjalnym przedstawicielem Polski w Europarlamencie, powinien ją skończyć. Czy nie dziwi go fakt, że owszem, w radzie programowej zasiadają politycy, ale, jak sam zauważył, politycy „byli”, a nie „obecni”? Wreszcie nie usprawiedliwia go fakt, że w sprawach Zjednoczonych Emiratów Arabskich głosuje zgodnie ze stanowiskiem swojej grupy w ramach Europarlamentu. Radosław Sikorski jest bowiem tej grupy członkiem, a to znaczy, że może aktywnie współtworzyć politykę tej grupy.

Tak, dobrze Państwo czytacie. Na zarzut o tym, że Sikorski głosował zgodnie z interesem Emiratów Arabskich replikuje Sikorski: „głosowałem zgodnie z rekomendacjami Grupy EPP w Parlamencie Europejskim, do której przynależę.” No właśnie problem w tym, że ta grupa tak głosuje a jej członek, jak widać, bierze do Emiratów Arabskich 100 tysięcy rocznie za ustalanie zakresu tematycznego konferencji, dobór gości i czasami prowadzenie paneli. 

Jest gorzej niż myślicie

Patrząc na zakres obowiązków i zestawiając to z kwotą blisko pół miliona rocznie trudno nie mieć wrażenia, że, rządowi Emiratów chyba nie o samą organizację eventów tu chodzi. I nie, nie oznacza to, że rząd Emiratów czegokolwiek, zwłaszcza wprost, o Sikorskiego wymaga. Że stawia mu jakieś zadania albo, że mówi co ma robić. Nie, rząd, czyli dyktatura Emiratów, po prostu tak buduje swoją sieć kontaktów, także nieformalnych. Tak stara się utrzymywać w polityce. Tak, wreszcie, stara się budować obóz sympatii politycznych. Każdy kraj, prowadząc takie działania, pewnie zakłada, że gdy przyjdzie co do czego w przyszłości, to osoba podejmująca decyzje polityczne będzie mogła mieć na względzie wieloletnią współpracę oraz widmo jej utraty na wypadek, gdyby „relacje się pogorszyły”. Czy dana osoba tak się zachowa w przyszłości? Tego nie wiemy. Czy jej decyzja będzie w pełni obiektywna? O to raczej będzie trudno, wszak więzy biznesowe (a nie non profit) zostały już stworzone. 

Sikorski może udawać, że tego nie rozumie albo przeciwnie rozumieć to doskonale. I dlatego jak mantrę powtarzać, że skoro w sprawie Emiratów głosował jak jego grupa w UE, to zamyka to sprawę. Nie, nie zamyka. A jeśli naprawdę w to ktokolwiek wierzy, to niech sobie wyobrazi, że to nie Emiraty Arabskie, a Orban albo Salvini robią takie forum. Czy obrońcy Sikorskiego wówczas też byliby tak wyrozumiali? W końcu przecież Węgry są z nami w NATO i UE, prawda?

Galopujący Major

Poprzedni

Mamy poczuć się wyjątkowi

Następny

Nie lekceważmy Prezesa