Drodzy Państwo, wszyscy moi sympatycy… i wy, którzyście czekali na tę chwilę 46 lat. Ten numer „Trybuny”, który trzymacie w rękach jest ostatnim przygotowanym pod moim kierownictwem.
70-tka na karku i długie doświadczenie zawodowe podpowiadają mi, że znacznie lepiej jest zejść ze sceny na własnych nogach, niż mieliby człowieka wynieść. Tak więc robię.
Nie mówię, że już nigdy niczego nie napiszę – w znacznie bardziej stabilnych czasach paluchy mnie swędziały. Będą to zapewne jednak jakieś wpisy internetowe, a więc krótkie, okazjonalne.
Podpowiadają mi przyjaciele, żebym zabrał się też za książkę. Za drugą część moich „Nóg Pana Boga”, które – jeśli sądzić po sprzedaży, podobały się Państwu. Chyba dam się namówić. (Te moje swędzące paluchy…)
„Trybunę” przekazuję w dobre i dobrze znane Państwu ręce Piotra Gadzinowskiego. Niech mu się wiedzie. A Państwu razem z nim.