8 listopada 2024

loader

Nowy kodeks pracy?

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiedziało, że we wrześniu rozpocznie prace nad radykalną zmianą Kodeksu pracy. Związkowcy mają nadzieję, że będą to zmiany służące interesom pracowników.

Zapowiadane zmiany mają się nie ograniczyć do kolejnej nowelizacji Kodeksu pracy, który jest krytykowany za to, że powstał w latach 70. XX wieku w innych warunkach ustrojowych i gospodarczych, a więc iż nie przystaje do obecnej rzeczywistości.

Przestarzałe prawo

Z taką krytyką od lat występują zwłaszcza środowiska neoliberalne, dla których wszelkie prawne uregulowania stosunków pracy są anachronizmem. A już zwłaszcza to, że Kodeks pracy chroni prawnie interesy pracowników, którzy zawsze są stroną słabszą, ponieważ zależą ekonomicznie od pracodawcy. Tym bardziej potrzebują więc takiej ochrony.
Obowiązujący obecnie Kodeks pracy, chociaż przez ostatnie ćwierćwiecze został mocno okrojony na niekorzyść pracowników – zawiera jeszcze gwarancje jako-takich warunków pracy. W czasach gdy został opracowany głównym pracodawcą było państwo – Polska Rzeczpospolita Ludowa. Dziś obowiązującym poglądem jest, że to ludowe państwo tylko pozornie dbało o interesy robotników.. Mimo to, właśnie wówczas polski pracownik był objęty daleko idącą ochroną i zapewniono mu szereg uprawnień, min. na wypadek choroby, wypadków, starości, czy chroniących go przed utratą pracy.
Owe gwarancje zapewniały mu prawa, o jakich uzyskanie ruch robotniczy zabiegał od początku XIX w., a więc od rozkwitu rewolucji przemysłowej, która stworzyła nową klasę społeczną – robotników. Ludzi, którzy nie posiadali własności i żyli ze sprzedaży swojej siły roboczej.

Mniej praw, mniejsza ochrona

Za kilka dni będziemy obchodzić 36. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych między „Solidarnością” a ówczesną władzą. Może będzie to dobra okazja, aby przypomnieć ówczesne żądania robotnicze, które – wbrew neoliberalnej propagandzie – nie sprowadzały się do chęci „obalenia komuny” i prawa tworzenia kaplic w każdym zakładzie pracy. Ówczesny gniew robotniczy (sponsorowany hojnymi datkami od amerykańskich „związków zawodowych”) doprowadził do upadku ustroju, który jako jedyny w dziejach Polski gwarantował pracownikom godne warunki pracy i życia. Paradoks polega na tym, że owe uprawnienia polski pracownik zaczął tracić właśnie na skutek zwycięstwa „rewolucji Solidarności”, czyli wielkiego ruchu społecznego, u podstaw którego legły postulaty robotnicze by władze Polski Ludowej nie tylko w deklaracjach, ale w praktyce realizowały hasła reprezentacji interesów klasy pracującej.
Wraz z odbudowywaniem w Polsce kapitalizmu, a więc systemu opartego na wyzysku i rażącej nierównowadze sił między pracownikiem a kapitalistą, jednocześnie systematycznie likwidowano kolejne prawa pracownicze. Były to działania o charakterze politycznym (ideologicznym), a nie dyktowane siłą „niewidzialnej ręki rynku”. Im bardziej zwiększała się nierównowaga sił między pracownikami a kapitalistami, na niekorzyść pracowników, tym bardziej odbierano pracownikom prawne gwarancje jakiejkolwiek ochrony przed wyzyskiem i nadużyciami ze strony silniejszej ekonomicznie. Im bardziej więc potrzebowali takiej ochrony, tym mniej jej państwo zapewniało, działając wyłącznie w interesie kapitału. Jakoś mało kto ten paradoks zauważa.
Co więcej, z roku na rok rosną rzesze pracowników, którzy w ogóle nie są objęci tego rodzaju uregulowaniami. Idąc na rękę kapitalistom, kolejne rządy tworzyły potworki, takie jak umowy śmieciowe (cywilnoprawne), umowy czasowe czy kontrakty (rozpowszechnione zwłaszcza w ochronie zdrowia). Wszystko po to, aby „przedsiębiorcom” usuwać kłody spod nóg w ich jakże ważnej dla państwa działalności, polegającej m.in. na przejmowaniu za bezcen majątku społecznego, wypracowanego przez poprzednie pokolenia w okresie „czarnej dziury” Polski Ludowej.

Tajemnicze zapowiedzi

Na razie nie wiadomo, co kryje się pod zapowiedzią MRPiPS, bo żadne szczegóły nie zostały jeszcze przedstawione. Zapowiadana zmiana Kodeksu pracy nie trafiła jeszcze do konsultacji społecznych. Jeśli zostanie przedstawiona jako projekt rządowy, ministerstwo będzie miało obowiązek poddać go takim konsultacjom. Chociaż, jak uczy praktyka ostatnich miesięcy, nie jest to takie pewne. Jeżeli projekt ten będzie kontrowersyjny z punktu widzenia interesów pracowniczych, może zostać zgłoszony jako projekt poselski, a więc nie wymagający tego rodzaju konsultacji, np. ze związkami zawodowymi, które są jedynymi formalnymi reprezentantami interesów ludzi pracy, mającymi prawo uczestniczyć w procesie legislacyjnym.
Z rządowych zapowiedzi wynika, że planowane przez gabinet Beaty Szydło zmiany będą bardzo poważne. Mowa jest wręcz o nowym Kodeksie pracy. Zaniepokojenie taką zapowiedzią wyraziła nawet „Solidarność”, która od wielu lat współpracuje z rządzącym obecnie Prawem i Sprawiedliwością. Bliscy rządowi związkowcy jeszcze nie zostali wtajemniczeni w przygotowywaną reformę, choć – logicznie rzecz biorąc – takie zmiany powinny wyjść z ich inicjatywy i być przez nich monitorowane. Tymczasem okazuje się, iż powołujący się na etos „Solidarności” rząd pracuje nad bardzo poważnymi zmianami w prawie pracy za plecami działaczy „Solidarności”, nie wspominając już o innych, dalszych mu politycznie, związkach zawodowych.
Zwrócili na to uwagę działacze „Solidarności” Regionu Świętokrzyskiego, których komentarz ogranicza się jedynie do domysłów, w jaką stronę będą zmierzać owe zmiany. Oczywiście, związkowcy zgłaszają swoje uwagi i postulaty. Słusznie zauważają, iż obecnie konieczne jest wzmocnienie pozycji pracownika, który zawsze jest stroną słabszą. Podkreślają również, że wiele przepisów Kodeksu pracy jest nie przestrzeganych bądź istnieje przyzwolenie na ich omijanie, rozumie się – kosztem pracowników. Nie oznacza to jednak, że należy likwidować owe „martwe przepisy”, ale raczej zagwarantować ich przestrzeganie.

Co na to „Solidarność”?

„Zmiana prawa pracy nie może być wprowadzana pospiesznie. Jej autorzy nie mogą nie uwzględniać opinii pracowników i organizacji związkowych. Także pracodawcom winno zależeć na wypracowaniu jak najlepszych standardów pracy uwzględniających nie tylko potrzeby rynku i zglobalizowanej gospodarki, ale przede wszystkim pracowników” – piszą świętokrzyscy działacze „Solidarności”.
„Nowy, zmieniony kodeks pracy nie może zwierać norm ogólnikowych, oderwanych od realiów, pozbawionych możliwości egzekucyjnych. Pracownicy mając nowy, zmieniony kodeks pracy winni wiedzieć, że są w stanie skutecznie podjąć batalie obronne na wypadek konfliktu. Wiele do zrobienia jest w zakresie zbiorowego prawa pracy, chociażby odnoszącego się do ustawowo regulowanych sporów zbiorowych czy ustrojowej pozycji związków zawodowych. Pracownicy, związkowcy zasługują na legislacyjnie sprawny i skuteczny, zmieniony kodeks pracy” – postulują.
Związkowcy z „Solidarności” nie kryją nadziei, że nowy Kodeks pracy będzie korzystny dla pracowników. Nie kryją jednak obaw, że może stać się inaczej. Już nie raz dochodziło bowiem do zgrzytów między obecnym rządem a wspierającą go w czasie kampanii wyborczej centralą związkową. Im dłużej PiS bowiem sprawuje rządy, tym większe niezadowolenie można zauważyć w szeregach „Solidarności”.
Przypomnijmy przy okazji, że to w okresie pierwszego rządu PiS (z Samoobroną i LPR) swoje działania kontynuowała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy, powołana jeszcze przez rząd SLD-PSL. Jej przewodniczącym był prof. Michał Seweryński – naukowiec związany z PiS. W 2006 r., już podczas pełnienia funkcji premiera przez Jarosława Kaczyńskiego, komisja ta złożyła ukończony projekt nowego Kodeksu pracy. Jedno z zawartych w nim rozwiązań przewidywało wprowadzenie do polskiego prawa pracy prawa do lokautu, a więc umożliwienia. pracodawcom wyrzucenia z pracy całej załogi w razie ogłoszenia przez nią strajku. Jest to rozwiązanie rodem z XIX-wiecznego kapitalizmu, w praktyce likwidujące prawo do strajku. Ciekawe, czy obecny rząd PiS zechce wrócić do tego rodzaju pomysłów. Zwłaszcza tuż po obchodach Porozumień Sierpniowych 1980 r. i rocznicy powstania „Solidarności”.

trybuna.info

Poprzedni

Spokojnie, to komornik

Następny

CDU Angeli Merkel przegra z AfD?