8 listopada 2024

loader

Opole utytłane w bagnie polityki

WYWIAD. – Takiej cenzury nigdy nie było. Ja się wcale nie dziwię, że koleżanki i koledzy odmówili współpracy – komentuje sprawę festiwalu opolskiego Jacek Kęcik, polski reżyser i scenarzysta, wieloletni reżyser opolskich festiwalów w rozmowie z Justyną Koć (wiadomo.co)

Justyna Koć: Mieliśmy rozmawiać tylko o festiwalu w Opolu, ale dotarła do nas smutna informacja o śmierci Zbigniewa Wodeckiego…

Jacek Kęcik: Walnęło mnie to mocno, bo na przekór wszystkiemu wierzyliśmy, że uda mu się wyjść z tego. Fantastyczny facet, wspaniały człowiek, super zdolny, utalentowany, otwarty, energetyczny. Promień słońca. Straszna wiadomość i w ogóle jakaś okropna czarna seria. Wcześniej Wojtek Młynarski, teraz Zbyszek Wodecki, sami porządni ludzie odchodzą. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej…

Przejdźmy do Opola. Czy może mi pan wytłumaczyć, co się dzieje z festiwalem?

Z tegorocznym Opolem nie mam już nic wspólnego. Parę miesięcy temu rozstałem się z telewizja publiczną.

Dobra zmiana?

Tak, po prostu wyszedłem któregoś dnia i nie wróciłem. I nie chciałem nawet nic mówić, ale jak zobaczyłem teraz, jak to się posypało, to postanowiłem zabrać głos, bo Opole znam od podszewki, przez wiele lat brałem udział w organizacji festiwalu. Trzeba zakończyć ten temat i rozpocząć nowe życie jak najszybciej.

Nowe życie festiwalu, czy nowe życie telewizji?

Wie pani, w tej chwili jedyny problem telewizji to jest jej prezes. Ja się wcale nie dziwię, że koleżanki i koledzy odmówili współpracy. Takie rzeczy, jak usuwanie teledysku artysty Arka Jakubika, który jest wspaniałym artystą, wybitnym aktorem, to jest hucpa. Tego nigdy nie było, nigdy przy żadnym z festiwali, które robiłem, a było ich ponad 20. I nie jest ważne, czy dyrektorem był ktoś z lewicy, prawicy, czy jeszcze innej opcji politycznej. Nikomu to nie przyszło do głowy, żeby z powodów politycznych albo obyczajowych kogokolwiek nie zapraszać, albo usuwać z listy wykonawców.

Czyli rozumie pan ten bunt artystów?

Ten bunt kolegów i koleżanek jest dla mnie w pełni zrozumiały i popieram go całym sobą. Nie wolno cenzurować artystów, którzy są na bezdyskusyjnie najwyższym poziomie.

Nazywa pan to cenzurą?

A jak inaczej? Jeżeli przyjmuje się piosenkę Arka Jakubika do koncertu premier, a potem jest ona wycofywana z powodu nieemisyjności teledysku, to jak to inaczej nazwać? To jakaś aberracja, komuś odebrało kompletnie rozum. Sumą tych zdarzeń jest prezes Kurski, który według doniesień medialnych krzyczał, że po jego trupie Kayah będzie w Opolu. Tylko dlatego, że Kayah popierała otwarcie KOD. Takie zachowanie prezesa Kurskiego spowodowało, że wszystkim się ulało. Telewizja Kurskiego nie rozumie, że artystów tego typu, łącznie ze mną, nie można kupić. Można tylko przekonać argumentami artystycznymi. Ilekroć przystępowałem do pracy nad festiwalem, to omawiałem scenariusz z artystami, rozmawialiśmy o koncepcji, o wizji, i przekonywałem ich do tego.
Kiedy pojawia się cenzura i brak wiary co do wizji telewizji publicznej reprezentowanej przez Kurskiego, to się nie może inaczej skończyć. Prezes Kurski jest niewiarygodny. Nie dalej jak w referendum unijnym wmawiał ludziom, że Unia to rzecz straszna i namawiał do głosowania na nie, a potem sam został europosłem. Takim ludziom się nie wierzy.

Prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski poinformował, że Miasto Opole wypowiada umowę TVP dotyczącą organizacji 54. festiwalu. To oznacza, że nie będzie festiwalu?

Ta informacja oznacza raczej, że pewnie festiwal będzie przełomowy. Jeżeli rzeczywiście miasto Opole wypowiedziało telewizji umowę, to pewnie przeniesie festiwal na inny termin i na innych warunkach. Może wtedy to wszystko będzie miało ręce i nogi.

Myśli pan, że w miejsce TVP wejdzie inna telewizja komercyjna?

Nie sądzę, bo to skomplikowana materia. Pewnie będą chętne media, ale ja gdybym dostał ofertę od telewizji komercyjnej, to bym tego nie robił z prostego powodu, czysto artystycznego. Każda telewizja komercyjna rządzi się swoimi prawami. Musi przerywać program, aby nadawać bloki reklamowe, a moim zdaniem Opole jest pewnym dobrem narodowym, jak Teatr Telewizji i wiele innych rzeczy. Tam powinna być logika i ciągłość narracyjna od A do Z, niełamana reklamami proszków i przypraw. Po to, do cholery, jest telewizja publiczna!

Jak pan uważa, dlaczego miasto się wycofało? Podobno TVP nie była w stanie wypełnić kontraktu…

Ja nie wiem, na czym ten kontrakt polega, ale chodzi o liczbę koncertów i liczbę wykonawców. Jeżeli tego nie ma, to kontrakt nie spełnia wymogów formalnych i jest to dobry pretekst, żeby ten chocholi taniec przerwać. Ale jak to się skończy, nie mam pojęcia.

A tak po ludzku jest pan wściekły? Nawet festiwal w Opolu udało się „dobrej zmianie” rozwalić. W końcu to trochę pana dziecko.

Jestem zły, bo kochałem Opole. Jestem wściekły, bo to tradycja, to było, żyło, trwało. Był to taki konglomerat wiedzy i umiejętności. Zwłaszcza w zeszłym roku, gdy nastąpił ogromny postęp i pojawił się czwarty dzień – koncertów alternatywnych. Amfiteatr był pełen innej muzyki, ja byłem pewny, że to pójdzie w tę stronę, otwierania się na świat, na nowych ludzi. A tu wszystko zostało zniszczone. Zresztą myślę, że ten element zniszczenia nastąpił wcześniej, prawdopodobnie podczas sylwestra, gdzie prezes Kurski zakochał się w piosence „Przez twe oczy zielone”. Trudno sobie wyobrazić taką muzykę i Kayah na jednej scenie… Zresztą ta muzyka ma swój festiwal.

Kiedy pierwszy raz pracował pan przy Opolu?

Chyba w 1991 roku, za czasów pierwszego prawicowego prezesa telewizji, Wiesława Walendziaka, i potem właściwie co roku, z małą przerwą na czasy rządów lewicy w telewizji. Z wieloma prezesami współpracowałem i tak nie było nigdy.
Zresztą proszę zobaczyć rok 2010, rok katastrofy smoleńskiej, wszyscy to czuli i zrozumieli, że festiwal trzeba przenieść na wrzesień, i tak się stało. Wtedy też rządziła prawica i nikt nie cenzurował niczego, nawet nie było takich pomysłów, nacisków, nikt nie dyskutował o liście wykonawców, czy oni są tacy, czy śmacy.

Teraz prezes jest politykiem partii.

I to znanym politykiem, znanym z cynizmu, kłamliwości, sprzeczności. Trudno komuś takiemu uwierzyć. Ja jeszcze rok temu miałem nadzieję, że może coś uda się zrobić z takimi ludźmi, jak były już dyrektor Jedynki Janek Pawlicki. To młody konserwatysta, ambitny, przebojowy, ale nawet to się rozpieprzyło. Duża strata nie tylko dla widzów Opola, bo to się odbuduje, ale duża strata dla „dobrej zmiany”.

Zaraz się okaże, że pan, Maryla Rodowicz, Kayah i miasto Opole, które zerwało umowę – wszyscy jesteście gorszym sortem…

To wiadomo, będziemy też złogami komunistycznymi itd. Tylko ja w przeciwieństwie do Jana Pietrzaka i Marcina Wolskiego nigdy nie byłem w PZPR.
Gdy są takie momenty, kiedy odchodzą najlepsi ludzie, jak Wojtek Młynarski, Zbyszek Wodecki, to przynajmniej na minutę ludzie powinni się pochylić i popatrzeć na zdjęcia wyświetlane na scenie, właśnie w Opolu, gdzie wielokrotnie występowali i byli oklaskiwani i kochani.

Smutny dzień dla polskiej muzyki i kultury.

Smutny bardzo, śmierć Zbigniewa, fatalny klimat wokół Opola, którego on był przecież wielokrotną gwiazdą… I to wszystko jest utytłane teraz w takim bagnie polityki, taki syf się robi. Ale myślę, że dobrze, bo środowisko się zjednoczyło, artyści postawili tamę i liczmy, że będzie z tego jakieś oczyszczenie. Pamięta pani, jak cenzura zdjęła „Dziady”? To potem przyszedł marzec 1968, a potem Gomułka poszedł precz.

trybuna.info

Poprzedni

Nie wie, co mówi

Następny

Policyjna akcja w obronie ONR nie ustaje