Odmawiając poparcia Paradzie Równości pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz sama wykluczyła się z grona ludzi wrażliwych na prawa mniejszości.
Czterdziestu ambasadorów państw z całego naszego globu poparło największe w Polsce święto mniejszości. Warszawską Paradę Równości. Są wśród nich dyplomaci z państw od lat znanych ze sztandarowej wolności i równości. Są też państwa uważane przez polskie media za „nieortodoksyjnie demokratyczne”, jak Wenezuela, Wietnam, czy Albania. Jest też Ukraina, gdzie Parady Równości nadal spotykają się z napadami prawicowo – nacjonalistycznych bojówek.
Parada Równości stała się jednym z tradycyjnych świąt warszawskich. Akceptowanym tak wielce przez warszawiaków, że ostatnimi laty nawet bojówki radykalnej prawicy przestały atakować maszerujących i liczne, związane z Paradą imprezy kulturalne.
Tym bardziej dziwi zapiekłość pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która od lat konsekwentnie odmawia udzielenia patronatu tej wielkiej, społecznej imprezie. Czyni tak podobno ze względów religijnych, światopoglądowych. Preferowane przez nią wartości chrześcijańskie nie pozwalają jej na taki czyn.
Czterdziestu ambasadorów popierających w tym roku warszawską Paradę Równości reprezentuje wyznawców różnych religii i kościołów. Religijnych Żydów, buddystów, muzułmanów, kaodaistów. Wielką rodzinę chrześcijan, wśród nich też katolików. Katolików także z państw uznawanych za konserwatywnie katolickie, jak Irlandia i Malta. Ludzi religijnych, ale respektujących wolność i równość jako podstawowe humanistyczne wartości.
W Polsce nadal jest inaczej. W naszym kraju polityk publicznie deklarujący swe katolickie wartości szybciej przymknie oko na milionowe przekręty finansowe, na zawłaszczanie państwowego lub komunalnego mienia, wyzysk pracowników przez pracodawców niż ośmieli się zaakceptować zachowania odbiegające od katolickich dewocji. Od standardów polskiego kościoła katolickiego. Ultrakonserwatywnego, nie przystającego do katolickich kościołów w innych państwach.
Polska lewica popiera Parady Równości, bo równość to podstawowa wartość lewicy. Czasem słyszę, że lewica w Polsce za bardzo zajmuje się problematyką obyczajową, a za mało społeczną. Silniej broni praw lesbijek i gejów niż praw pracowniczych.
To półprawda. Rzeczywiście, czasem za słabo bronimy praw pracowniczych. Ale nie dlatego, że zajmujemy się problemami obyczajowym. Obrona praw mniejszości i praw pracowniczych nie wykluczają się przecież.
Odmawiając poparcia Paradzie Równości pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz sama wykluczyła się z grona ludzi wrażliwych na prawa mniejszości. Dołączyła do grona prezydentów niewrażliwych. Do prezydenta Putina, prezydenta Łukaszenki, premiera Orbána.
Taki to jej wolny wybór.