7 listopada 2024

loader

Panie Marszałku kochany!

Demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości – marszałek Marek Kuchciński najwyraźniej zapomniał o tej oczywistej prawdzie.

Opozycja w Sejmie z założenia jest w mniejszości. Podobno w latach dziewięćdziesiątych, na początku III RP, zdarzało się, że głos opozycji był przez rządzących wysłuchiwany i brany pod uwagę. Potem – z kadencji na kadencję – było coraz gorzej. W poprzedniej kadencji Sejmu, będąc wiceprzewodniczącym klubu poselskiego SLD, uczestniczyłem w posiedzeniach Konwentu Seniorów. Konwent Seniorów to marszałek, wicemarszałkowie i przedstawiciele klubów parlamentarnych. Któregoś razu upomniałem się o leżący w sejmowej zamrażarce projekt ustawy złożony przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dlaczego przez tyle czasu nie zostaje wprowadzony do porządku obrad – zapytałem marszałka Sikorskiego. Bo nie – odpowiedział krótko. Jak będziecie mieli większość, będziecie decydowali – dodał. Wówczas wicemarszałek Kuchciński też nie miał nic do powiedzenia. Dzisiaj bierze odwet.

Diabeł tkwi w regulaminie

Artykułowi 105 Konstytucji nie sposób nic zarzucić. Jasno zapisano, że „poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego”. I za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem. W ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora zrobiono krok dalej, dopisując, że parlamentarzyści ponoszą odpowiedzialność dyscyplinarną lub finansową na zasadach zapisanych w regulaminach Sejmu i Senatu. I na tej odpowiedzialności dyscyplinarnej i finansowej chce się skupić marszałek Kuchciński, czyniąc z regulaminu sejmowego bat na opozycję. Zmiana regulaminu Sejmu jest bardzo prosta. Nie potrzeba trzech czytań, jak w przypadku ustawy, procedowania w Senacie, podpisu prezydenta. W sprawie regulaminu Sejmu nie wypowiada się Trybunał Konstytucyjny. Jednym głosowaniem PiS może zapisać w regulaminie dowolne kary dyscyplinarne i finansowe. De facto ograniczając demokrację i swobodę wypowiedzi posłów.
Marszałek Kuchciński chciałby serwować kary finansowe posłankom i posłom za „wystąpienia odbiegające od przedmiotu obrad”. Kary polegające na obniżeniu uposażenia poselskiego lub diety nawet o połowę i to przez 3 miesiące. Czy to dotkliwa kara? Gdyby nowy regulamin obowiązywał 16 grudnia, poseł Szczerba za słowa „Panie Marszałku kochany” mógłby zapłacić nawet 15 tysięcy złotych.
Kto będzie cenzorem, decydującym, czy wypowiedź posła z sejmowej mównicy „odbiegała od przedmiotu obrad”? Prezydium Sejmu – to ono miałoby nakładać kary finansowe na posłów za ich wypowiedzi. A w Prezydium Sejmu większość ma Prawo i Sprawiedliwość. Regulamin przewiduje co prawda możliwość odwołania się posła od uchwały Prezydium Sejmu o obniżeniu uposażenia lub diety. Ale odwołanie będzie rozpatrywane przez… Prezydium Sejmu. A więc hulaj dusza, piekła nie ma.

Komisja Etyki Poselskiej

Kary finansowe byłyby czymś nowym w praktyce sejmowej. Co prawda już w obecnym regulaminie Sejmu są opisane sytuacje, w których można taką karę posłowi wymierzyć. Jednak nie przypominam sobie, aby w mojej kadencji zdarzył się choć jeden taki przypadek. W poprzednich kadencjach pełną parą pracowała natomiast Komisja Etyki Poselskiej. Nie mogła nakładać kar finansowych, a jedynie zwracać posłom uwagę, udzielać upomnień lub nagan. Częstokroć ostra krytyka rządzącej koalicji PO-PSL kończyła się wnioskiem o ukaranie. Po moich wystąpieniach, trzykrotnie politycy Platformy Obywatelskiej pisali wnioski do Komisji Etyki Poselskiej. Podczas procedowania nad ustawą mającą zapobiec ucieczce kapitału do rajów podatkowych, zwróciłem uwagę wiceministrowi finansów na ewidentne luki w zapisach, pozwalające ominąć nakładane restrykcje. Tak, jakby sami zainteresowani wskazywali je piszącym tę ustawę – zakończyłem swoje wystąpienie. I jednocześnie „zarobiłem” wniosek do Komisji Etyki Poselskiej. Czy tamte wnioski do Komisji Etyki Poselskiej marszałek Kuchciński chce zastąpić drakońskimi karami finansowymi za krytykę poczynań PiS-u?

Parler, czyli parlament

Słowo parlament wywodzi się z francuskiego parler, czyli mówić, rozmawiać. Ograniczanie możliwości wypowiedzi i cenzurowanie ich zawartości są dowodem ograniczeń demokracji. Tymczasem marszałek Kuchciński, prócz kar finansowych, chciałby tak zmienić zapisy regulaminu, by odebrać posłom prawo składania wniosków formalnych. Wnioski formalne mogłyby być zgłaszane jedynie przez przewodniczącego klubu lub koła poselskiego.
Fakt, wnioski formalne są często przez posłów nadużywane. Gdy słyszymy wniosek zaczynający się formułą „składam wniosek o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów”, to zwykle mówcy nie chodzi ani o przerwę, ani o Konwent Seniorów. Wniosek jest pretekstem, by móc w ciągu 2 minut, przyznanych przez prowadzącego obrady, przedstawić jakiś ważny problem. Sejm jest po to, by rozmawiać i szukać porozumienia. Dlatego zmiany w regulaminie Sejmu powinny wprowadzać nowe możliwości prowadzenia debaty, bez konieczności uciekania się do kruczków w rodzaju wniosków formalnych.

Lobbyści

Regulamin Sejmu z pewnością wymaga zmian, ale akurat nie w tym kierunku, w którym zdaje się iść marszałek Kuchciński. Najważniejsze jest, moim zdaniem, zabezpieczenie procesu tworzenia prawa przed wpływem lobbystów. Lobbystów zawodowych jest niewielu, ale do tego grona zaliczam również przedstawicieli korporacji zawodowych i instytucji zainteresowanych wprowadzeniem do ustaw konkretnych zapisów lub ich wykreśleniem.
Gdy w Sejmie znajdowała się ustawa o przewalutowaniu kredytów frankowych, obecni na wszystkich posiedzeniach komisji sejmowej przedstawiciele Związku Banków Polskich zaciekle walczyli o każde słowo. Bo dla nich każde słowo mogło być przeliczone na miliony dodatkowych zysków lub strat. Ostatecznie zresztą odnieśli sukces, jakiego sami się nie spodziewali. Platforma Obywatelska schowała gotowy projekt ustawy do głębokiej szuflady i nie poddała go pod głosowanie do końca kadencji.
Gdy uchwalano ustawę o nałożeniu ograniczeń dla firm pożyczkowych, jedna z największych firm tej branży zorganizowała w Sejmie konferencję z darmowym cateringiem, by przekonywać posłów do korzystnych dla siebie zapisów w ustawie. Co najciekawsze, za wiedzą i zgodą szefostwa Komisji Finansów Publicznych. Komisji, w której pracowano nad tą właśnie ustawą.
Gdy przez wiele tygodni toczyły się obrady podkomisji pracującej nad ustawą o SKOK, prawnicy tej instytucji cały czas byli do dyspozycji parlamentarzystów PiS. Bo to oni znali wszystkie meandry ustawy sto razy lepiej od tych, których zadaniem było uchwalenie ustawy.
Tak zresztą jest na całym świecie, lobbyści „okupują” wszystkie te miejsca, gdzie powstaje prawo, walcząc o swoje. To normalne. Nienormalnym jest to, że marszałkowi Kuchcińskiemu przeszkadzają w Sejmie dziennikarze, a nie ludzie usiłujący niekiedy pokierować proces legislacyjny swoimi drogami. A na przykład taka jedna drobna zmiana regulaminu Sejmu nie może doczekać się realizacji od lat. Najważniejsze prace nad ustawami toczą się w podkomisjach sejmowych i tam wprowadza się multum zmian i poprawek do projektów. Obrady podkomisji oczywiście są transmitowane, ale nie wiedzieć czemu po posiedzeniach nie sporządza się protokołów z przebiegu obrad. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, kto i jakie zmiany wprowadzał na przykład do projektu ustawy o SKOK, musiałby przesłuchać kilkadziesiąt godzin transmisji.

Konflikt interesów

W tym tygodniu wicepremier Morawiecki musiał się tłumaczyć z posiadanych akcji banków, zwłaszcza, że w okresie jego bytności w rządzie ich kurs giełdowy mocno poszedł w górę. Byłbym ostrożny w totalnej krytyce zachowania Morawieckiego, by nie doprowadzić sprawy do absurdu. Minister Rafalska musiałaby zakazać swoim synom posiadania dzieci, by uniknąć podejrzenia, że program 500+ przygotowała z myślą o wnukach. A minister infrastruktury i budownictwa, Andrzej Adamczyk, powinien przed objęciem urzędu sprzedać swoje mieszkanie i działki, bo na pewno jego wiele decyzji jako ministra, może mieć wpływ na ceny nieruchomości. Ale problem możliwego konfliktu interesów zawsze jest groźny. Dlatego przepisy prawa powinny w takich wypadkach jak wicepremiera Morawieckiego nakazywać obowiązkowe przekazanie posiadanych aktywów (udziałów, akcji, obligacji) niezależnym instytucjom powierniczym, na czas sprawowania urzędu lub mandatu posła.
Regulamin Sejmu powinien niezwykle precyzyjnie określać przypadki mogące skutkować konfliktem interesów. Z oświadczenia majątkowego byłego posła PO, Dariusza Rosatiego, wynika, że będąc przewodniczącym Komisji Finansów Publicznych równocześnie zasiadał w Radzie Nadzorczej Banku Millenium SA, pobierając roczne wynagrodzenie przekraczające ćwierć miliona złotych. W Komisji Finansów Publicznych toczyły się wtedy prace nad przewalutowaniem kredytów frankowych, a bank Millenium był jednym z najbardziej „umoczonych” w te kredyty. Oczywiście poseł nie naruszył obowiązującego prawa. Ale czy można w należyty sposób rozdzielić rozbieżne interesy obu stron, nie popadając w konflikt interesów?

Regulamin demokracji

Nie sposób wszystkiego zapisać w Konstytucji – i tak ma już 243 artykuły. Niekoniecznie też wszystkie procedury dotyczące posłów i prac sejmowych muszą mieć rangę ustawową. Temu służą regulaminy Sejmu i Senatu. I bardzo wiele spraw, istotnych dla parlamentu i jakości polskiej demokracji, powinny lepiej precyzować. Podane powyżej przykłady nie wyczerpują listy niezbędnych zmian. Ale ostatnimi potrzebnymi zmianami jest ograniczanie swobody wypowiedzi posłów i tworzenie katalogu kar.
Panie Marszałku kochany! Nie idź tą drogą!

trybuna.info

Poprzedni

Od PRL do ONR

Następny

Człowiek Wolności 2016