Przy ośmiorniczkach Bartłomiej Sienkiewicz mówił o istniejącym teoretycznie państwie, że to „chuj, dupa i kamieni kupa”. PiS zapowiadał, że to zmieni…
Na zjeździe warszawskiego PiS prezes Kaczyński ubolewał, że wśród mieszkańców Warszawy jest wielu zwolenników PiS i wielu takich, których ta partia nie przekona.
– Oni żyją w jakimś świecie wymyślonym przez media. Nie ma sposobu, żeby do nich dotrzeć – –mówił Kaczyński.
Jakiś czas temu trafiliśmy na ten cytat i zdobyliśmy się na eksperyment, do którego zachęcamy i Czytelników. Zaczęliśmy w porozumieniu przyglądać się światu – nie przez pryzmat tego co słychać i widać oraz tego, co piszą w mediach, ale z punktu widzenia bezpośredniego, osobistego doświadczenia. Obserwowaliśmy i słuchaliśmy – rodziny, ludzi na ulicy, znajomych i nieznajomych. Spisywaliśmy spostrzeżenia, opowieści i przygody. A potem zestawiliśmy to z tym, co deklarowali „szermierze dobrej zmiany”.
Bezpieczne ulice
Red. Borowiecki idzie wieczorem na spacer z psem. Chodnikiem. Naprzeciwko z prędkością światła jadą dwaj rowerzyści. Metr obok jest ścieżka rowerowa.
– Popieprzyło was? Bydlę mi przejedziecie. A obok macie ścieżkę – Borowiecki zwraca im delikatnie uwagę.
Jeden z rowerzystów, rozmiaru szafy, zatrzymuje się, kładzie bicykl, podchodzi i nic nie mówiąc daje mu w pysk. Z zaskoczenia i tego, że do ręki miał przywiązanego smyczą psa, nasz bohater nie ma czasu zablokować ciosu. Człowiek szafa wsiada na rower i odjeżdża.
Dzień później w TVN 24 można było posłuchać pani minister Elżbiety Witek opowiadającej, że w Zachodniej Europie strach wyjść wieczorem z domu. A u nas nie.
Sprawne urzędy
Znajomej red. Książek dzwoni komórka.
– Dzień dobry. Dzwonię z urzędu skarbowego, z prośbą o pani numer NIP. Bo chyba coś nam się pokopało, a pani podatki zostały zaksięgowane do jakiejś pani z Kieleckiego.
Ania podaje firmowy numer NIP.
– A gdyby pani dostała od nas jakieś pismo o zaleganiu, to proszę nie zwracać na nie uwagi – kończy pani, dziękując za pomoc.
Oberszefem skarbówki był wówczas nie kto inny, jak junior Morawiecki.
– Widać, że idziemy we właściwym kierunku. Po maju widać, że to, co zaczęliśmy robić, jest to duży sukces – znaczący dla zmniejszania deficytu budżetowego, jak również dla budowy siły kapitałowej, koniecznej dla naszej polityki społecznej i socjalnej – pęczniał z dumy polityk.
Nauka na światowym poziomie
Znajomą redaktora Borowieckiego, doktor chemii, trzy lata temu Uniwersytet Warszawski ściągnął do badań, bo jest jedną z paru osób w Polsce, która zna się na przyczepianiu do DNA i RNA bakterii, witamin i takich tam. A przyczepia po to, żeby stworzyć leki najnowszej generacji. Trzydziestolatka pracowała w świątek i piątek, paliła sobie dłonie odczynnikami i jeździła na międzynarodowe nasiadówki takich jak ona. No i pisała publikacje naukowe. A jak opowiadała o swojej pracy, to co prawda nikt jej nie rozumiał, ale robiła to z takim zaangażowaniem i błyskiem w oczach, że każdy zazdrościł jej, że robi to co lubi.
Była zatrudniona w Centrum Nowych Technologii UW. Nowo wybudowanej, najlepszej w kraju placówce. Najpierw na 1,5 roku, a potem też na 1,5 roku, bo na taki okres ekipa, w której pracowała dostała grant. Potem o kolejnych grantach było cicho.
Teraz naukowczyni znalazła zatrudnienie w koncernie farmaceutycznym. Gdzie przez 8 godzin bierze tyle a tyle proszku, miesza go z określoną w instrukcji ilością cieczy, roztwór wkłada do maszynki i wpisuje to co wyświetla się na ekraniku maszynki do komputera. Doktor chemii robi zatem coś, co może robić każda osoba umiejąca czytać ze zrozumieniem. Aha, zarabia tyle samo co na uczelni. Tęskni tylko od czasu do czasu za wyzwaniem intelektualnym. I gdyby mogła, pracę w korpo też rzuciłaby w cholerę.
Resortem nauki niezmiennie kieruje Jarosław Gowin. I roztacza wizję innowacyjnej Polski opartej na wiedzy. Ba, Gowin sądzi, że taka Polska już jest.
– Staliśmy się na tyle atrakcyjnym krajem, że powinniśmy rozpocząć na dużą skalę drenaż mózgów Europy Zachodniej. Dlatego będziemy chcieli zorganizować akcje powrotów wybitnie zdolnych polskich naukowców, którzy są rozsiani po uniwersytetach całego świata – mówił w jednym z wywiadów.
Efektywniejsza służba zdrowia
Ponad dwa lata temu Borowiecki towarzyszył w kwitnięciu w szpitalnej izbie przyjęć dziewczynie, która podejrzewała u siebie zapalenie wyrostka robaczkowego. Było tam kilkadziesiąt bolejących osób, więc nikogo z personelu szczególnie nie dziwił widok skręcającej się z bólu od 21-tej do 2-ej w nocy niewiasty. Zwłaszcza, że wyrostek zdiagnozowano, a pannę położono na oddziale i zakwalifikowano do operacji.
W maju 2017 spotkało go dokładnie to samo. Też podejrzenie wyrostka, też wicie się z bólu. I też przyjaciółka, znana czytelnikom „Trybuny” – nie kto inny, jak redaktor Weronika Książek. Było to jednak w innym szpitalu. Takim gdzie na SORze czekało5-6 osób. Tym razem czas pomiędzy zarejestrowaniem się o 20-ej, a zaprowadzeniem na oddział wyniósł 7,5 godziny.
W poprzedniej kadencji zdrowiem Polaków zajmował się platformiany renegat Arłukowicz. Do niedawna resort był w książęcych dłoniach Konstantego Radziwiłła, który na początku 2016 mówił tak: „Ci co liczą na to, że np. będą krótsze kolejki, że będzie lepszy dostęp do świadczeń zdrowotnych mogą liczyć na to, że to się stanie już w tym roku. I to jest moim zdaniem bardzo dobra wiadomość”. Teraz resortowi szefuje Łukasz Szumowski. A „Wiadomości” TVP podają na pasku wiadomość o tym, że PiS zlikwidowało kolejki. Baju, baj…
Policja czuwa
Kolega Książkowej prowadzi samochód. Kwitnie w korku pół godziny. Gdy jest luźno i pusto wciska gaz. Z daleka macha pan w mundurze. Prosi o papiery i informuje, że prędkość przekroczona o mickiewiczowskie czterdzieści i cztery. Przysługują za to na 4 stówy mandatu i ileś tam punktów karnych.
– To co pan proponuje w związku z tym – pyta złapany pana policjanta.
– To ja powinienem o to spytać – rezolutnie odpowiada funkcjonariusz.
– Cholera, nie mam gotówki – Tadeusz mówi policjantowi prawdę i tylko prawdę.
– Dwa kilometry stąd jest bankomat. Zostawia pan dokumenty, a jak ktoś pana zatrzyma to mówi pan, że musiał pan odjechać przed wypisaniem mandatu za potrzebą fizjologiczną. Przepisy na to pozwalają. Tylko niech pan uważa, kilometr dalej stoją koledzy. A mandat na 50 zł i tak muszę panu wystawić, bo mamy w radiowozie kamerę i nie da się inaczej.
Pojechał, wziął z urządzenia stówę i dwie pięćdziesiątki. Pan policjant wsiadł od strony pasażera, dał mandat za przekroczenie prędkości o parę kilometrów i wziął 150 zł. Zaczął marudzić. Więc Tadzio wyciągnął jeszcze 5 dych. Zostały przyjęte z wdzięcznością.
– Ale popłynę na tym 250. Liczyłem, że połowę – spróbował szczęścia Tadzio.
– No fakt – stwierdził stróż prawa i 50 zł oddał.
Wieczorem w telewizji przemawiał minister Błaszczak, jeszcze za czasów szefowania MSWiA:
– Każdy funkcjonariusz, który będzie łamał przepisy, musi liczyć się z surowymi konsekwencjami. W policji nie ma i nie będzie przyzwolenia na takie zachowanie. Dla policjantów, którzy nie będą przestrzegać prawa i wysokich standardów służby, nie ma miejsca w tej formacji. Nie będę również tolerował braku nadzoru przełożonych, cichego przyzwolenia na takie zachowania, czy prób ich tuszowania. Moi poprzednicy godzili się na iluzoryczny nadzór nad służbami. Ja na coś takiego się nie godzę.
Sprawna edukacja
Żona Borowieckiego wróciła z ostatniej w roku szkolnym wywiadówki mocno zdenerwowana. Nie tym, że jej córka zdała i będzie w szóstej klasie. Ani tym, że potem zamiast w gimnazjum – będzie w siódmej. To już wiedzieli wcześniej.
Nie wiedzieli jednak, że w programach szkolnych w związku z reformą nie zrobiono nic. Wychowawczyni zapowiedziała bowiem, że przez całą szóstą klasę dzieciaki będą powtarzać program podstawówki szykując się do egzaminów, których nie będzie. Za to w siódmej klasie zapowiada się nadganianie straconego roku i totalna orka. Uczniowie muszą zaliczyć w siódmej i ósmej klasie wszystko to, co dotąd robili przez trzy lata gimnazjum.
To oczywiście efekty reformy Zalewskiej. Tej przywracającej ośmioletnie podstawówki i czteroletnie licea.
– Niepokój odczuwa się wtedy, kiedy nie do końca się wie, jak to wszystko przebiegnie. Dlatego do każdej szkoły trafiają już pakiety informacyjne na temat reformy. Przekonają rodziców, że na reformie szkolnictwa dzieci tylko zyskają – opowiada o swoich poczynaniach przy każdej okazji szefowa narodowej edukacji.
Niespotykanie dobra zmiana
Przytoczylibyśmy jeszcze opowieść o tym, jak będąc pewnym obietnicy ministra infrastruktury, że obwodnica Marek zostanie skończona w maju 2017, w czerwcu można było wpakować się w gigantyczny korek.
Polityka międzynarodowa Polski spowodowała, że od paru miesięcy nasz znajomy biznesmen nie może płacić za granicę mając przedłużony termin płatności, bo jego kontrahenci boją się, że lada chwila Polskę wywalą z Unii, rząd zamknie granice, a winna im kasa będzie stracona.
Tanie państwo? Wystarczy spojrzeć na odprawy i nagrody dla prezesów państwowych spółek. Koniec kolesiostwa? Wystarczy popatrzeć, kto w nich pracuje. Skromne uposażenia posłów? O nagrodach usłyszeli już wszyscy. Konwój wstydu nadal jeździ po Polsce. A ojciec Rydzyk chce pozywać opozycję, że niegodnie go oczernia, on bowiem „żadnych prezentów od rządu PiS nie dostaje”. I jeszcze peroruje, że katolicy nie mogą być w państwowych konkursach dyskryminowani. KRS? TK? Naprawdę te platformiane ośmiorniczki to było najgorsze, co mogło nam się przytrafić?
Życie w świecie niewymyślonym przez media udowodnia tyle, że wbrew życzeniom prezesa Kaczyńskiego czarne wciąż jest czarne, białe – białe, a żadnej dobrej zmiany z mojego subiektywnego punktu widzenia nie widać. Państwa PiS również nie da się zdefiniować inaczej niż słowami Sienkiewicza.