Obecna władza zdaje się dopiero rozkręcać z politycznymi represjami wobec ludzi, którzy nie podzielają jej poglądów. Ostatnio ofiarą takich represji padł młody działacz partii „Zmiana”, którego poglądami zainteresowali się funkcjonariusze policji.
Kolejną już ofiarą represji politycznych padł w ubiegłym tygodniu działacz partii „Zmiana”, Bartosz Tomassi. Poglądami 20-latka zainteresowała się policja, odwiedzając go bez zapowiedzi w jego domu. Co ciekawe, choć młody aktywista mieszka w Wielkopolsce, dostąpił on zaszczytu wizyty funkcjonariuszy z samej stolicy, którzy w celu odwiedzin „wichrzyciela” zdecydowali się pokonać 350 km.
Wizyta policji za wpis
Bezpośrednim powodem zainteresowania służb osobą młodego działacza o wyraziście antykapitalistycznych poglądach był jego wpis na jednym z portali społecznościowych. Jak sam później przyznał, wpis ten był prowokacyjnym wygłupem z jego strony, nie zakładał on jednak, że zostanie potraktowany poważnie. Tomassi, przy okazji rozpoczynających się igrzysk olimpijskich zaproponował bowiem, by wprowadzić nową dyscyplinę – „strzelanie w tył głowy nad rowem katyńskim”. Choć miał to być głupi żart z jego strony – będący odreagowaniem atmosfery panującej ostatnio w Polsce – przez niektórych został on potraktowany poważnie. „Faktycznie, mój wpis był szczeniacki i grubiański. Fakt. Przepraszam za to, każdego z was” – przyznał oficjalnie na swoim profilu społecznościowym. Mimo iż młody aktywista nie jest postacią publiczną, zaś jego wpisy czyta głównie garstka znajomych, zainteresował się nim poseł PiS, Stanisław Pięta. Ten sam, który słynie ze ścigania różnego rodzaju „odstępstw” od wizji propagowanej przez partię rządzącą. Poseł PiS zawiadomił więc w tej sprawie odpowiednie służby, a te natychmiast zajęły się młodym działaczem.
– Przyznaję, to był głupi, prowokacyjny wpis, spowodowany jednak moją wcześniejszą kłótnią z narodowcami, którzy mnie atakowali w Internecie. Oni bowiem wypisują znacznie gorsze rzeczy i otwarcie nawołują do zabijania tzw. wrogów ojczyzny, obcokrajowców czy uchodźców, tylko że nikt się ich o to nie czepia – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Trybuna” Tomassi.
Następnego dnia, z samego rana, do drzwi jego domu zapukali funkcjonariusze. Było przed godz. 7.00. Tomasz spał po nocnej zmianie w pracy. Policjanci na wstępie zapowiedzieli, że chcą tylko porozmawiać, następnie odwieźli chłopaka na lokalny posterunek w Wągrowcu. W drodze na posterunek zaznaczyli jednak, że mogą go odwieźć do Warszawy, skąd przyjechali. Na posterunku zabrali mu telefon i laptop. Ten pierwszy po sprawdzeniu oddali, ale komputer wciąż przetrzymują. Jednocześnie funkcjonariusze nie ukrywali, że dostali odgórne polecenie, by zająć się „podejrzanym” i że wcale nie mają ochoty zajmować się tego rodzaju sprawami. Nie mieli jednak innego wyboru, skoro naciski przyszły z góry.
Oprócz wspomnianego wpisu, funkcjonariusze zainteresowali się również tym, iż Tomassi umieścił przy swoim zdjęciu profilowym symbol sierpa i młota. Stwierdzili oni, że jest to popieranie systemu totalitarnego i byli głusi na argumenty o tym, iż jest to symbol jedności robotniczo-chłopskiej i nie ma nic wspólnego z zarzutem popierania ustroju totalitarnego. Ostatecznie Tomassiemu zaproponowano ugodę, w której podejrzany stwierdził, że nie podziela takich poglądów. Wszystko po to, aby uniknąć zarzutów, jakie mógł mu postawić prokurator.
Zorganizowane represje
Młody działacz dodaje, że od pewnego czasu wszelkie wpisy czy publikacje lewicowych działaczy są skrupulatnie śledzone przez aktywistów skrajnej prawicy. Wygląda to jakby mieli oni specjalne grupy, których celem jest obserwowanie wszelkiej aktywności ludzi kojarzonych w lewicą i wyłapywanie wszystkiego, co można by „podciągnąć pod paragrafy”. Jeśli uda się coś takiego wyłapać, natychmiast uruchamiane są odpowiednie mechanizmy, za pomocą których poddaje się takie osoby prawnym represjom. Po przejęciu władzy przez PiS skrajna prawica może pod tym względem liczyć na przychylność ze strony aparatu państwa, który reaguje błyskawicznie.
Jednocześnie ci sami prawnicy i urzędnicy nie reagują w żaden sposób na to, co wyprawia skrajna prawica, nie tylko w Internecie. Jak zauważa sam Tomassi po doświadczeniu wizyty funkcjonariuszy u siebie w domu: – Wolno się nacjonalistom naśmiewać z Holocaustu. Harcerze z jakiejś tam grupki bawili się w rozstrzeliwanie Żydów i było ok. Internet jest pełen nienawiści wobec rodzimych muzułmanów i uchodźców i nikomu smutni panowie nie wchodzą o świcie do domu po przejechaniu przeszło 300 km – podkreśla i dodaje: – Przypomnijcie sobie co było jak ten młody uchodźca utonął. Narodowcy śmiali się, że „chociaż raz się umył”. Czym to się różni od tego, co ja napisałem? Dodaje on również, iż żadne represje nie spotkały np. działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy w ubiegłym roku na wrocławskim rynku spalili kukłę Żyda, czy też tych, którzy kilka miesięcy później zorganizowali na ulicach Białegostoku przemarsz, podczas którego padały hasła rasistowskie.
– Lewica albo teraz się przebudzi, albo zostanie każdy działacz z osobna, kolejno wyłapany lub zastraszony. Moja sprawa dobitnie pokazała że Polska to kraj podwójnych standardów i podwójnej moralności – ocenia Tomassi.
Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku ofiarami podobnych represji padli działacze Komunistycznej Partii Polski. Zostali oni skazani na prace społeczne za jeden artykuł w ich piśmie partyjnym, „Brzask”. Artykuł ten krytykował system kapitalistyczny i głosił, że „rewolucja potrzebna od zaraz”. Wyrok zapadł zaocznie. Obecnie sprawa ma być rozpatrywana ponownie, bowiem okazało się, iż sąd, który wydał wyrok, nie był właściwy, ponieważ sprawy z zakresu prawa prasowego powinien rozpatrywać sąd wyższej instancji (okręgowy). W ubiegłym tygodniu sąd przedłużył też o trzy miesiące areszt dla Mateusza Piskorskiego, lidera partii „Zmiana”, podejrzanego o działalność szpiegowską. Został on zatrzymany w połowie maja. Zdaniem jego zwolenników, to zwykłe represje za poglądy polityczne – za to, że Piskorski otwarcie podważał sens sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi oraz przynależność Polski do NATO, a jednocześnie nawoływał do poprawienia stosunków Polski z Rosją. Kilka miesięcy temu ofiarami represji ze strony policji padli też działacze anarchistyczni, którzy bronią lokatorów przed nielegalnymi eksmisjami.
Wiele wskazuje na to, że wspomniane represje to dopiero początek szerszej akcji, której celem jest sparaliżowanie działalności wszelkich środowisk, kojarzonych z szeroko rozumianą lewicą. Począwszy od anarchistów i antysystemowców ze „Zmiany”.
Czujny poseł
Poseł Pięta, który osobiście doniósł na Tomassiego, już kilka razy dał publicznie wyraz swojej niechęci do wszystkiego, co kojarzy mu się z lewicą i „komuną”. „Czerwoną zarazę trzeba tępić do zera. To jest nic innego tylko czerwony faszyzm” – przytoczył niedawno na swoim Twitterze opinię innego prawicowca. W jednym z wywiadów stwierdził on, że partie odwołujące się do komunizmu powinny zostać w Polsce zdelegalizowane: „Miejsce ludzi chcących propagować idee komunistyczne jest w kryminale” – stwierdził. Wygląda na to, że poseł Pięta wie, co mówi, odkrywając tym samym intencje obecnych władz. Znamy te mechanizmy z historii…
Zdaniem posła PiS, wpis Tomassiego oznacza pochwałę przestępstwa. Jednocześnie polityk partii rządzącej nie wykazał się aż taką wrażliwością, gdy niedawno słynny ksiądz Jacek Międlar (duszpasterz środowisk narodowych) napisał o jednej z posłanek partii Nowoczesna, iż ta – jako popierająca m.in. prawo do aborcji – powinna zostać ogolona na łyso. Wpis księdza brzmiał: „na takich kiedyś były brzytwy” i mógł zostać różnie odebrany przez środowiska narodowców, do których Międlar adresuje swój przekaz.
Podobnych wpisów, pełnych nienawiści i nawołujących do przestępstwa, w Internecie nie brakuje. Nie zawsze są to wpisy anonimowe. Coraz częściej ludzie publikujący swoje ksenofobiczne i pełne nienawiści wpisy nie ukrywają swoich nazwisk i wizerunków. Najwyraźniej czują, że mają na to przyzwolenie ze strony obecnej władzy, której prominentni przedstawiciele również nie mają oporów z publicznym głoszeniem podobnych haseł. Wiele z nich skierowanych jest przeciwko uchodźcom z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Przeciwko tym, których Polska jeszcze nie przyjęła, a już są oni obiektem rasistowskich ataków. Nie tylko działacze skrajnej prawicy, ale również PiSu w swoich wypowiedziach odbierają tym ludziom prawo do człowieczeństwa. W takich sytuacjach policja ani prokuratura jakoś nie są zbyt skore do działania. Najwyraźniej instytucje te dostały jasne wskazówki, w jakich sytuacjach mają działać, a wobec jakich działań mają zachowywać daleko idącą pobłażliwość.