Komisja Europejska zdecydowała o uruchomieniu artykułu 7 wobec Polski. To pierwszy przypadek, gdy KE zastosowała tzw. opcję atomową.
– Istnieje poważne ryzyko naruszenia praworządności w Polsce – mówił Frans Timmermans, tłumacząc decyzję KE. Premier Mateusz Morawiecki mówi o potrzebie dialogu z Unią, ale i potrzebie reformy sądownictwa, PiS obciąża winą opozycję, opozycja apeluje o zaprzestanie niszczenia praworządności, a przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk komentuje: – Najgorsza rzecz już się stała, to znaczy Polska ustawiła się jakby bokiem do całej Unii Europejskiej czy szerzej do Zachodu w rozumieniu politycznym.
Jednak „opcja atomowa”
Komisja Europejska ogłaszając swoją decyzję o zastosowaniu artykułu 7 dała Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji dotyczących praworządności. – Z przykrością stwierdzam, że nasze troski pogłębiły się. Przez dwa lata przyjęto w sumie 13 ustaw, które naruszają niezależność sędziów. Wspólnym mianownikiem jest polityczna kontrola jednej partii nad całym sądownictwem – tłumaczył wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans.
Decyzja zapadła na naradzie wszystkich komisarzy UE. Komisja już w lipcu wszczęła procedurę dyscyplinującą w kwestii ustawy o ustroju sądów powszechnych, czyli jedynej z trzech podpisanych przez prezydenta ustaw. Teraz wątpliwości budzą też ustawy o KRS i SN.
– Poszanowanie państwa prawa jest podstawowym warunkiem do ochrony wszystkich wartości UE. Do skutecznego stosowania prawa, działania jednolitego rynku czy wreszcie także dla wzajemnego zaufania – mówił Timmermans. – Jeśli ogranicza się trójpodział władzy i praworządność, narusza się też działanie całej Unii – podkreślił wiceszef KE.
Polska nie zostawiła nam wyboru
Timmermans zarzucił Polsce brak dialogu. Komisja wysłała też do Polski ponad 25 pism w sprawie praworządności, wydała też 3 rekomendacje.
– Komisja robiła wszystko, aby poznać sytuację w Polsce. W tym roku dialog z Warszawą w ogóle nie miał miejsca. My jesteśmy gotowi do takiego dialogu. 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu – mówił Timmermans.
KE wydała również kolejną – czwartą rekomendację dla Warszawy. Polska ma teraz na jej wdrożenie 3 miesiące. Komisja złożyła też pozew do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie obowiązującej już ustawy o sądach powszechnych.
– To nie chodzi tylko o Polskę, a o całość Unii Europejskiej, o to, kim jesteśmy. Kwestia zagrożenia praworządności w jednym państwie członkowskim jest zagrożeniem dla całej wspólnoty – mówił Timmermans.
Winna opozycja i emigranci
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości od rana, jeszcze zanim KE zdecydowała o uruchomieniu artykułu 7, bagatelizowali sprawę. Po ogłoszeniu decyzji odpowiedzialnością za sytuację obarczyli opozycję.
– Należy za to podziękować totalnej opozycji. Decyzja KE uderza w Polki i Polaków, a nie w rząd. Nasze rozwiązania nie różnią się niczym od tych stosowanych w innych krajach UE – mówiła Beata Mazurek, rzeczniczka PiS.
Premier Mateusz Morawiecki skomentował decyzję KE na Twitterze: „Polska jest przywiązana do zasady praworządności tak samo jak UE. Reforma wymiaru sprawiedliwości jest w Polsce konieczna. W dialogu między Warszawą, a Komisją potrzebujemy otwartości i uczciwości. Wierzę w to, że podmiotowość Polski da się pogodzić z ideą Zjednoczonej Europy”.
Z kolei Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, uważa, że decyzja Komisji to kara za to, że Polska nie przyjęła uchodźców. „Uruchomienie antypolskiej procedury to „kara” dla za nieprzyjęcie imigrantów spoza Europy, głownie muzułmanow” – zakomunikował, także przy użyciu Twittera.
Obszerne oświadczenie wydało też MSZ. „Polska z ubolewaniem przyjmuje uruchomienie przez Komisję Europejską procedury przewidzianej w art. 7, która z istoty swojej ma charakter polityczny, nie zaś prawny; obciąża ona niepotrzebnie nasze wzajemne relacje, co może utrudniać budowanie porozumienia” – czytamy w oświadczeniu.
Szef Kancelarii Prezydenta skomentował decyzję KE jako jednostronne zakończenie dialogu.
Antyeuropejska polityka PiS
– To bardzo poważna broń, po którą sięga KE, przyczyny to katastrofalna, antyeuropejska polityka PiS z jednej strony i niestety niewykorzystanie ostatniej szansy, czyli wizyty premiera Morawieckiego w Brukseli – mówił Grzegorz Schetyna. Lider PO podkreślał też, że działania KE powinny uderzać w rząd PiS, a nie w Polskę.
Z kolei Rafał Trzaskowski, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PO-PSL komentował: – Rząd PiS jest na marginesie integracji europejskiej. KE jasno mówi o naruszeniach praworządności. Jest jeszcze ostatni moment, by wycofać się z reformy sądownictwa.
Do decyzji Komisji Europejskiej odniósł się także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk: – Głęboko liczę na to, że polski rząd pójdzie po rozum do głowy i nie będzie szukać za wszelką cenę konfliktu w sprawie, w której najzwyczajniej w świecie nie ma racji.
Donald Tusk zapowiedział, że zrobi wszystko, żeby żadne kary nie spotkały Polski, niemniej konsekwencje już są: – Najgorsza rzecz już się stała, to znaczy Polska, a uważam, że jest to polityka świadoma, ustawiła się jakby bokiem do całej Unii Europejskiej czy szerzej do Zachodu w rozumieniu politycznym.
Przewodniczący RE dodał, że ta decyzja wynika ze zmiany, jaką chce wprowadzić większość parlamentarna. – Zmiany polegającej na tym, że to władza będzie ponad prawem, a nie prawo ponad władzą. Tak to oceniają instytucje europejskie – tłumaczył Donald Tusk.
Były premier i przewodniczący PE Jerzy Buzek mówi na Twitterze o dramatycznej sytuacji: „Nasze wejście do Unii i NATO było marzeniem pokoleń Polaków o wolnej, bezpiecznej Polsce.Negocjując przez 4 lata nasze członkostwo w UE, nie wyobrażałem sobie, że jakiekolwiek polskie władze doprowadzą do tak dramatycznej sytuacji. #Artykuł7”.
Trudny dzień dla Polski
Jeszcze podczas trwania konferencji Fransa Timmermansa szef KE Jean-Claude Juncker napisał na Twitterze po polsku, że to „trudny dzień” dla Polski. Zaproponował też w styczniu spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim w Brukseli.
Premier Morawiecki już zapowiedział, że spotka się z Jean-Claude Junckerem, jednak wypowiedzi samego premiera, jak i polityków PiS-u nie wskazują na zmianę kursu rządowych zmian. Wiele wskazuje na to, że nie dojdzie do konstruktywnego dialogu z polskiego rządu z Brukselą, co w konsekwencji oznaczać będzie dalsze etapy wszczętej dziś procedury. Przypomnijmy, że na jej końcu możliwe są sankcje i pozbawienie głosu.
Co dalej?
Uruchomiony został pierwszy etap procedury. Teraz sprawa Polski trafia do Rady UE ds. ogólnych, czyli do grona 28 ministrów ds. europejskich ze wszystkich rządów Wspólnoty. Rada ta zbierze się najwcześniej w lutym i to ona będzie miała stwierdzić, jak duże jest ryzyko poważnego naruszenia wartości UE.
Na tym etapie również możliwy będzie dialog Brukseli z Warszawą.
Rada UE dopiero na końcu tej drogi zdecyduje o stwierdzeniu wyraźnego ryzyka większością 4/5 głosów, czyli za zgodą co najmniej 22 państw.