8 listopada 2024

loader

Polskie #metoo

Kluczowym celem akcji #metoo jest walka z różnymi formami przemocy na tle seksualnym. Ma ona ośmielać ofiary przemocy do mówienia o swoich doświadczeniach, uwrażliwiać na molestowanie, zwalczać postawy seksistowskie, promować relacje oparte na wzajemności, dobrowolności, empatii, szacunku.

W Polsce akcja ma minimalny zasięg i nie przebiła się do szerszej świadomości. Przemoc seksualna ma miejsce w rodzinach, w firmach, w partiach – w największym stopniu tam, gdzie występują niepoddane kontroli stosunki władzy. Aby nastąpiła zmiana na tych obszarach, akcja powinna objąć prokuraturę, policję, sądownictwo, szkolnictwo. Potrzeba rozwiniętej edukacji seksualnej w szkołach, w mediach, w instytucjach publicznych. Potrzeba tysięcy głosów, świadectw kobiet, które padły ofiarą przemocy seksualnej. Tego niestety nie ma. Co mamy?
W Polsce najgłośniejszym zdarzeniem w ramach #metoo jest oskarżenie Jakuba Dymka i Michała Wybieralskiego o gwałt i przemoc na tle seksualnym. Niestety materiał w Codzienniku Feministycznym na ten temat był nierzetelny, nieodpowiedzialny, zmieszano w nim zarzuty bardzo różnego kalibru. Oskarżeni nie dostali możliwości odniesienia się do zarzutów, a portal nie próbował zweryfikować oskarżeń. Nie wiemy, jaka jest prawda i czy posądzeni są winni, natomiast zdumiewa nagonkowa, stadna reakcja części środowisk feministycznych, w tym tych osób, które na co dzień zajmują się walką z dyskryminacją. W świetle obecnie dostępnych informacji można mieć wątpliwości, czy Jakub Dymek jest winny gwałtu. Tymczasem w ciągu kilku dni dokonano na nim medialnego linczu. Część komentatorek sprawy twierdzi, że nawet jeśli Dymek nie jest winny gwałtu, to wszystkie inne zarzuty są słuszne, więc nie powinno się atakować autorek tekstu i redaktorek portalu. Drugi argument brzmi, że nawet jeżeli Dymek nie jest winny, to żyjemy w kulturze patriarchalnej, więc atak na niego służy sprawie. Obydwa te argumenty są przerażająco niesłuszne. Opowiadanie seksistowskich dowcipów jest wadą, a u zdeklarowanego feministy hipokryzją, ale zrównywanie takich zachowań z gwałtem to wyraz głupoty i braku wrażliwości tak wobec winnych, jak i ofiar. Uznawanie linczu na konkretnej osobie za drobiazg, który służy sprawie, to wyraz niewyobrażalnego wręcz cynizmu i przyzwolenia na przemoc. Jeżeli Dymek udowodni, że jest niewinny zarzutu o gwałt, powinien zostać publicznie przeproszony przez wszystkie osoby, które go posądziły (niezależnie od słuszności innych zarzutów).
Akcja #metoo ma nas uwrażliwiać na różne formy seksizmu, ale nie zrównywać ich. W tekście w Codzienniku zmieszano gwałt, napastowanie seksualne, wykorzystywanie pozycji służbowej do budowania kontaktów seksualnych, seksistowskie żarty, propozycje seksualne w środku nocy, wulgarne sformułowania, całowanie się z kilkoma osobami na jednej imprezie. O ile pierwsze cztery zachowania są godne nagany (choć w różnym stopniu), o tyle pozostałe zależą od kontekstu. Propozycja seksu nie musi mieć w sobie nic represyjnego i są miejsca tak w sieci, jak i realu, które temu właśnie służą. Są też sytuacje, gdy ludzie za obopólną zgodą zwracają się do siebie w sposób wulgarny. Również całowanie się na imprezach z kilkoma osobami nie musi być niczym zdrożnym. Autorki tekstu niestety wrzuciły wszystko do jednego worka. To nie służy walce z kulturą seksistowską.
Dotyczy to też późniejszych komentarzy. Powinniśmy pamiętać, że wygląd i prostactwo nie dowodzą, że ktoś molestuje lub gwałci. Jako osoby wrażliwe na przemoc i dyskryminację, powinniśmy pamiętać o takich dystynkcjach. Nawet najbardziej żenujące wypowiedzi niektórych publicystów i polityków nie dowodzą, że oni gwałcą lub molestują. Swoimi wypowiedziami wspierają oni kulturę, w której jest przyzwolenie na molestowanie kobiet, ale to nie znaczy, że oni sami stosują przemoc.
Źle by się też stało, gdyby akcja została sprowadzona do indywidualnych przypadków przemocy seksualnej z wąskiego grona warszawskich dziennikarzy. Niestety, sądząc po reakcji na zarzuty postawione dwóm publicystom, można mieć wrażenie, że chodziło o tabloidowy news, a nie o realną zmianę i masowy sprzeciw wobec patriarchatu. W Polsce setki tysięcy kobiet co roku padają ofiarą przemocy, w tym przemocy seksualnej. Każdy indywidualny przypadek przemocy powinien być szczegółowo analizowany przez wymiar sprawiedliwości. Trwają dyskusje, na ile i na jakim etapie śledztwa powinny być ujawniane nazwiska ofiar i sprawców. To bardzo delikatna i złożona prawnie sprawa. Jeżeli skupimy się na jednostkowej sprawie, w której oskarżenia budzą wątpliwości, a źródła są mało wiarygodne, cała akcja może bardzo stracić. Wiele ofiar przemocy może bać się posądzeń o kłamstwo, a kaci mogą poczuć się silniejsi. Zróbmy wszystko, aby do tego nie dopuścić.
Konkludując, traktujmy #metoo poważnie. Weryfikujmy zarzuty, nie sprowadzajmy akcji do rozgrywek na własnym podwórku, walczmy z seksizmem systemowo.

trybuna.info

Poprzedni

Bez Kościoła PiS nic nie znaczy

Następny

Szaleństwo władzy absolutnej