Od dłuższego czasu trudno się pozbyć wrażenia, że coś pęka. Że pojawia się pewna szczelina. Szczelina, przez którą można zajrzeć i uzmysłowić sobie, co naprawdę myśli Platforma Obywatelska i co naprawdę nam szykuje. Długo się krygowali. Najpierw słowami Trzaskowskiego, a potem Tuska. Ale maska powoli opada. Im bliżej Platforma, przynajmniej w swoim mniemaniu, jest objęcia władzy, tym więcej widać, jaka ta władza naprawdę będzie. I szczerze mówiąc, zapowiada się to wszystko dość dramatycznie.
Najpierw swoją wizją reform popisał się dr Bogusław Grabowski. Kolejne emerytury, to jest 13 i 14 nazwał wziątką, czyli łapówką. Proponuje ograniczanie 500+. Dodatkowo panaceum, i to w czasie wojny na wschodzie, ma być masowa prywatyzacja. Neolibralny koszmar takich rozwiązań jest chyba oczywisty. Daleko mi do stanowiska PIS, jakoby Grabowski był ekonomistą Platformy i przedstawiał jej program. Moim zdaniem to nieuczciwe stawianie sprawy. Ale znamienne jest to, jak niewielu polityków PO odcięło się publicznie od poglądów Grabowskiego. A przecież, gdyby tylko Grabowski powiedział, że należy na przykład podnieść podatki, to politycy Platformy rzuciliby się do zapewniania, że Grabowski nie jest od nich. No i, co najważniejsze, patrząc na reakcję wyborców PO, tyrada Grabowskiego chyba im się podobała.
O ile trudniej do PO (nawet PiSowi) przypisać Grabowskiego, o tyle nie ma z tym problemu w przypadku Małgorzaty Kidawy- Błońskiej. Tymczasem była kandydatka PO na prezydentkę uraczyła nas w Nowym Roku opowieścią, że podniesienie wieku emerytalnego było korzystne. I to bardzo dobra reforma. I znowu mało kto, jeśli ktoś w ogóle, się od słów tych odciął. Wygląda na to, że PO nadal nie rozumie, jak bardzo podwyższenie wieku emerytalnego jest koszmarne dla wielu obywateli i jak bardzo chcą na emeryturę, by potem, owszem, sobie jeszcze dorabiać. Ale jednak mieć te pewną miesięczną wypłatę zamiast wiecznie bać się własny los.
Wreszcie, Izabela Leszczyna z PO wypowiedziała słowa, od których włos jeży się na głowie: „Jeśli KO wygra te wybory, to o co proszą nas przedsiębiorcy, mają załatwione na pewno”. Rzecz jasna, chyba nawet posłanka Leszczyna rozumie, czym się skończyłoby spełnianie wszystkich zachcianek najbardziej „roszczeniowej” grupy w Polsce, czyli przedsiębiorców. Ale też oczywistym jest, że to właśnie ta, dodajmy mniejszościowa, grupa jest najbardziej ceniona przez Platformę.
Dlatego, niezależnie od tego, co powie Tusk z Trzaskowskim i jak bardzo szczerze (lub nie) będą mówić o empatycznym zwrocie na lewo, to i tak gdy tyko obejmą władzę, cały mindset ekonomiczny PO objawi się nam w pełnej krasie.
Gleba pod te reformy jest już przecież przygotowywana od lat. W narracji o ogromnej katastrofie ekonomicznej Polski, którego to katastrofy oczywiście nie ma, chodzi nie tylko o obwinianie nia PiSu. Chodzi także o obwinienie lewicowych programów, chociaż do inflacji bynajmniej nie przyczyniło się 500+, czego dowodem lata niskiej inflacji przed pandemią.
Na fali opowieści, jak to PiS zrujnował gospodarkę, chociaż mamy najniższe bezrobocie i bardzo stabilne ratingi wypłacalności kraju, będzie się próbowało ugrać jak najwięcej neoliberalnych reform w kraju. To wszystko, o czym mówi dziś, niezależny od PO, Grabowski będzie z powrotem na stole w imię ratowania kraju przed załamaniem gospodarczym. Tak jak Balcerowicz doktryną szoku ratować miał resztki po PRLu, tak PO, gdy obejmie władzę, będzie chciała swoją, kieszonką doktryną szoku ratować resztki po rzekomo upadłej Polsce za czasów PiSu. Dlatego najważniejszą rolą Lewicy, po ewentualnej zmianie władzy, będzie powstrzymanie tego ekonomicznego samobójstwa.