14 listopada 2024

loader

Prezes wybiera przeszłość

red

Lubię obserwować młodych Amerykanów, którzy pierwszy raz lądują w Wietnamie. W kraju, którego ich ojcowie i dziadkowie najechali. Który systematycznie niszczyli i rabowali. Zrzucili tam podczas ostatniej wojny więcej bomb, niż całe siły alianckie zużyły podczas II wojny światowej.

Dodatkowo Amerykanie zdewastowali wietnamską przyrodę, zrzucając tam masowo preparat fitotoksyczny zwany „Agentem Orange”. Do dzisiaj jego skutki odczuwają wszyscy mieszkańcy Wietnamu, Laosu i Kambodży. Ludzie i zwierzęta. Do dzisiaj mieszkańcy tych państw giną od pozostawionych przez amerykańskie wojska i ich najemników min i niewybuchów.

Młodzi Amerykanie pamiętają o tych zbrodniach i dlatego zaraz po przylocie przyodziewają zakupione tam koszulki z wietnamską flagą lub wizerunkiem Ho Chi Minha. Aby od razu odciąć się od zbrodni swych przodków. Potem z wielką nieśmiałością ruszają w miasto, bojąc się wietnamskiego odwetu. Mają powody do takich obaw. Zwłaszcza ci, którzy bywali w Ameryce Łacińskiej i poczuli tamtejsze reakcji na „gringos”. Kiedy słyszeli „Los gringos no son todos amigos”. Ale ku ich zdumieniu w Wietnamie nikt ich nie zaatakuje. Nie krzyknie: „Nie mów po amerykańsku, jesteś w Wietnamie, mów tylko po wietnamsku!”.

Przeciwnie, wielu młodych Wietnamczyków poprosi ich, aby porozmawiali z nimi po angielsku, bo oni chcą poćwiczyć ten język. Bo to język cywilizacji cyfrowej. Bez znajomości jego nie ma przyszłości. Na dyskotekach Amerykanie usłyszą amerykańską muzykę. W sklepach też angielski. Wszędzie będą zapraszani. Nikt nie powie im: „Wypierdalaj, Wietnam jest dla Wietnamczyków”. Co często zdarza się polskim patriotom wobec przebywających u nas Niemców.

Amerykanie zrujnowali Wietnam, zabili tam ponad 3 miliony ludzi. Nie ma w Wietnamie rodziny, która nie straciłaby w tamtej wojnie swych bliskich. Pomimo swych przewag Amerykanie wojnę przegrali. Dziś zabiegają o przychylność Wietnamu, aby osłabić chińskie wpływy w regionie. Pomimo tego żaden z poważnych polityków wietnamskich nie majstruje raportów podliczających krzywdy doznane od Amerykanów, nie przelicza je na amerykańskie dolary. Nie oszukuje rodaków, że załatwi im jałmużnę od bogatych USA.

Wietnamscy politycy nie są odpustowymi dziadami jak pan prezes Kaczyński i jego pan poseł Mularczyk. Są ludźmi honoru. Nie mają PiSowskiej żebraczej mentalności. I przede wszystkim wiedzą, że liczy się przyszłość, a nie obietnice rekonstrukcji przeszłości, czerpania z niej korzyści materialnych. W Polsce pan prezes Kaczyński ciągle zachęca swych wyborców, aby wybrali przeszłość. Umacniali cnoty niewieście i konserwatywny XIX wieczny model rodziny. Obiecują wyborców przyszłe gruszkowierzbowe reparacje od Niemiec i jednocześnie już dziś okradają nas na potęgę z naszego, wspólnego polskiego budżetu. Z naszej pracy dla kraju.

Spieprzać dziady, to powinni usłyszeć podczas najbliższych wyborów.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Budżet dla swoich?

Następny

Scenariusz pozytywny dla Odry?