Nie tylko biją, ale też kopią, pałują, rażą prądem. Wyciekł raport, który ministrowie Błaszczak z Zielińskim bardzo chcieli ukryć przed światem.
To raport o agresji w polskiej policji. Dokument ten absolutnie nie jest nowy. Został przekazany rządzącym na przełomie roku 2016 i 2017. Powstał po przeprowadzeniu 4 tysięcy ankiet. Firma Synergion przeprowadziła je na zlecenie MSWiA. Losowo wybrani funkcjonariusze byli pytani o to, jak często podczas interwencji zdarza im się używać przemocy. Ankiety były anonimowe, co miało dawać pytanym poczucie bezpieczeństwa i skłonić ich do szczerości. Ministerstwo dostrzegało zatem, że w formacji jest problem z agresją.
Siekiera, motyka, tarcza, pałka
Według nieoficjalnych informacji, opracowanie raportu miało kosztować 100 tysięcy złotych.
Okazało się, że na pytanie: „Czy był pan kiedykolwiek uczestnikiem sytuacji, w której pojawiły się działania policjanta, mogące w oczach osób spoza policji być uznane za przejaw nieuzasadnionej agresji?” – 45 procent funkcjonariuszy odpowiedziało twierdząco. Zaś ze stwierdzeniem „Policjant powinien wyegzekwować współpracę osób, wobec których prowadzi interwencję wszystkimi dostępnymi metodami” – zgodziła się ponad połowa policjantów niższego szczebla i aż 64 procent funkcyjnych na stanowiskach dowódczych.
Biją, kiedy ktoś jest nieuprzejmy
„Do bezzasadnego użycia siły fizycznej przyznało się 27 proc., do agresji słownej 23 proc., do użycia pałki 12 proc. po 5 proc. do zadawania uderzeń i użycia gazu, a 1 proc. do nieuzasadnionego użycia broni palnej. Z odpowiedzi funkcjonariuszy wynika, że prawie 1/3 badanych akceptuje użycie SPB (środków przymusu bezpośredniego) mimo braku bezpośredniego zagrożenia, a jedynie z powodu obelg” – takie informacje możemy znaleźć w dokumencie. Pojawiały sie w nim również takie opinie:
„Ważne, by zakończyć interwencję sukcesem – działania, jakie w tym pomagają są mniej istotne. Kluczowy jest cel, a nie metody, jakie do tego prowadzą”
Wstrząsające dane resort omówił z dowódcami już chwilę po ich uzyskaniu.
Schowali na dnie szafy
W grudniu 2016 ministrowie zaprosili bardzo ścisłe grono policyjnych dowódców na wspólne omawianie raportu pt. „Badanie dotyczące problemu występowania w Policji agresji skierowanej przeciwko osobom spoza Policji”. Omówili, pokiwali głowami, stwierdzili, że jest problem. I zapadła cisza na długie miesiące.
– Wyniki badania były wstrząsające, jednak po prezentacji nikt go nie dostał. Zostały skutecznie schowane przez ministra Zielińskiego – powiedział anonimowy informator Wirtualnej Polski związany z MSWiA.
Mleko sie rozlało
Pół roku później na komisariacie we Wrocławiu, mieszczącym się przy ul. Trzemeskiej zginął młody chłopak – Igor Stachowiak, zakatowany przez nadgorliwych funkcjonariuszy, którzy po zatrzymaniu znęcali się nad nim, rażąc go prądem z paralizatora. Wybuchł skandal, wokół brutalności polskiej policji zaczęli węszyć dziennikarze.
Redaktorzy Wirtualnej Polski dowiedzieli się o ukrywanym raporcie. Dokument nie jest wprawdzie tajny, ale ministrowie schowali go na dnie szafy, licząc, że nie ujrzy światła dziennego. Ale się pomylili. Dziennikarzom udało się pozyskać dokument drogą nieoficjalną. Plik, który dostali, miał 131 stron, był opatrzony hasłem.
Zapomniałem, zarobiony jestem
Wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński potwierdził, że zna raport. Ale nie chciał rozmawiać na jego temat. Uciekł przed mediami, tłumacząc, że ma na głowie mnóstwo spraw. Odesłał media do rzecznika resortu. Ten z kolei odesłał dziennikarzy do rzecznika Komendy Głównej Policji. A potem… zostali znów odesłani do ministerstwa. Wszyscy nabrali wody w usta.
Aż tu nagle!
Przemówił rzecznik KGP, Mariusz Czajka: – Nie dotyczy on sytuacji teraźniejszej. Obejmuje działania funkcjonariuszy jakie mogły mieć miejsce w latach wcześniejszych, a zatem jest to raport traktujący o możliwych zjawiskach sprzed co najmniej kilku lat.
Nagle przypomniano sobie, że raport zamówił jeszcze rząd PO. Czyli się nie liczy.