Od wielu miesięcy służby mundurowe i specjalne stosują represje wobec Obywateli RP i innych uczestników prodemokratycznych protestów.
Dzięki PiS, ludzie mają do policji coraz mniejszy szacunek. To w stu procentach zasługa rządzących. Zresztą policja sama przyznaje, że ma dramatyczny problem z brakami kadrowymi i musi „łatać” je, systematycznie obniżając i poziom i morale. W dodatku rządzący zrobili z policjantów polityczne pieski, których głównym zadaniem jest rozpędzać na cztery wiatry demonstracje.
Kolejny przykład brutalności policji, ale również działania motywowanego politycznymi sympatiami, mogliśmy obserwować wieczorem 17 stycznia w Warszawie po zakończonym już proteście kobiet. Na Facebooku pojawił się wpis mężczyzny, który twierdzi, iż był świadkiem brutalnego potraktowania przez funkcjonariuszy Klementyny Suchanow – badaczki twórczości Witolda Gombrowicza, wykładowczyni, aktywistki. Suchanow jest zresztą szykanowana od 8 grudnia, kiedy po proteście Obywateli RP pod Sejmem razem z grupą znajomych rzucała jajkami w rządowe limuzyny.
Suchanow przed świętami Bożego Narodzenia została odwiedzona w domu przez funkcjonariuszy ABW, którzy przyszli do niej na „rozmowę ostrzegawczą” i dali do zrozumienia, że zbierane są na nią haki – i żeby lepiej się z tą swoją obywatelską aktywnością nie wychylała. Zasugerowano jej też, że rzucanie jajkami w samochody mogło być inspiracją dla podpalacza biura poselskiego Beaty Kempy…
Po proteście z okazji Czarnej Środy policja miała wciągnąć do radiowozu oraz przetrzymywać przez 3 godziny na komisariacie Klementynę Suchanow oraz jej znajomych z feralnego grudniowego protestu – Rafała Suszka (biologiem, którego ABW miało odwiedzić również na uczelni i rozmawiać z jego przełożonym, czy aby zdaje sobie sprawę, że zatrudnia wywrotowca) i Bartłomieja Sabelę, który na komisariacie spędził całą noc.
– Szliśmy już po proteście i odprowadzaliśmy koleżankę na tramwaj. Zobaczyliśmy policję po drugiej stronie ulicy. Na pasach złapali Bartka Sabelę i powiedzieli, że mają go na filmie, jak rzuca farbą w budynek – powiedziała Suchanow obecnemu na proteście reporterowi Oko.press. – Rzeczywiście, na Nowogrodzkiej rzucaliśmy w drzwi siedziby PiS balonami z czerwoną farbą. To był nasz happening. Ale policja to widziała i nie reagowała. Złapali nas dopiero po rozwiązaniu zgromadzenia. Zaczęli nas łapać i nie wiem nawet jak się w tej suce znalazłam. Do drugiej weszli inni, żeby ją zablokować, żeby nie mogła ruszyć. Widziałam tam Wojtka Kinasiewicza. W końcu porozwozili nas po różnych komisariatach, nie wiedzieliśmy kto gdzie jest. Spisali, postraszyli jakimiś zarzutami, chyba tym art. 145 [Kodeksu Wykroczeń – Zanieczyszczenie miejsca publicznego] i wypuścili. Wszystkich poza Bartkiem Sabelą.
Mariusz Mrozek z Komendy Głównej Policji w nocy z 17 na 18 stycznia powiedział Polskiej Agencji Prasowej: – W momencie, kiedy część osób się rozchodziła, kilka osób, które przebywały przed siedzibą PiS, rzuciło w stronę budynku balonikami, woreczkami wypełnionymi farbą. Kilka z nich pękło i uszkodziło elewację przy wejściu do budynku. Administrator obiektu zapowiedział, że złoży zawiadomienie dotyczące uszkodzenia mienia.
Potwierdził, że jedna osoba została zatrzymana.
Przynajmniej tyle. Bo od miesięcy policja stosuje wobec protestujących tzw. czynności operacyjne (określane też jako czynności administracyjne) polegające na tym, że do zatrzymania jako takiego formalnie nie dochodzi, jednak demonstrantom utrudnia się życie poprzez legitymowanie ich przez wiele godzin bądź przetrzymywanie w radiowozie, męczenie pytaniami. Później policja odwiedza też rodziny niepokornych.
Prawnicy Obywateli RP postanowili walczyć z policyjnymi represjami w sądzie. W 2017 roku zaskarżyli już 53 takie akcje – wobec członków swojego stowarzyszenia, ale nie tylko.
Większość wniosków dotyczy zatrzymań z 11 listopada ubiegłego roku, ale nie tylko. Niektórzy skarżyli się na „zatrzymania” przy okazji sierpniowych demonstracji w obronie sądów.
Część skarg sędziowie już zdążyli rozpatrzyć. Pierwsze wyroki nie były korzystne dla Obywateli RP. Policja broniła się, argumentując, iż „czestnicy manifestacji nie zostali zatrzymani lecz doprowadzeni do radiowozów na czas wykonywania czynności administracyjnych, m.in. legitymowania, potwierdzenia tożsamości oraz sporządzenia stosownej dokumentacji”. I przyznawano im rację.
Ale kiedy skala zjawiska zaczęła się nasilać, również sędziowie zmienili podejście. Na przełomie roku sędziowie z Warszawy – Sebastian Ładoś i Agnieszka Tyszkiewicz orzekli, że „długotrwałe trzymanie kogoś w policyjnym radiowozie, nawet jeśli nie towarzyszy mu postanowienie o zatrzymaniu, protokół i pouczenie o prawach zatrzymanego – jest faktycznie zatrzymaniem. A skoro nie dopełniono podczas niego wymaganych formalności – jest w dodatku zatrzymaniem nieprawidłowym”. Wyroki ze stycznia są w 99 procentach (oprócz jednego) korzystne dla zatrzymanych. Sądy nie mają wątpliwości, że policja przekracza uprawnienia. Zapewne posypią się skargi również za zatrzymania podczas Czarnego Protestu.