7 listopada 2024

loader

RODO – Rozpowszechnianie Ogólnopolskie Danych Osobowych

Adobe Stock

Ostatnio moim niezaspokojonym marzeniem jest powrót do czasów telefonów na korbę, korespondencji listownej, osobistych wizyt w urzędach i innego rodzaju instytucjach. Byłem wtedy szczęśliwy bo anonimowy. Kontaktowałem się z kim chciałem, tylko i wyłącznie w sprawach dla mnie ważnych. No i co najważniejsze nikt nie zawracał mi d… różnego rodzaju rewelacyjnymi propozycjami.

Niestety początkowo telefonia komórkowa zburzyła ten błogi spokój. Pamiętam moment gdy znienawidziłem ten epokowy wynalazek. Pracowałem w lokalnym radiu „Bieszczady” i byłem zobowiązany do odbierania rozmów na okrągło, w dzień i w nocy. Bywało tak, że po dwunastogodzinnym dyżurze, wracając mocno zmęczony do domu dostawałem informację, że mam  zrobić relację z wypadku, który wydarzył się na trasie z radia do domu. Rzecz jasna na drugi dzień o 4,30 musiałem się pojawić w redakcji by nadać pierwsze wiadomości. Pamiętam kilka zmarnowanych weekendów, bo telefonicznie proszono mnie o relacje z różnego rodzaju wydarzeń w okolicy mojego miejsca zamieszkania. 

Jednak nie było jeszcze tak źle. Poza radiem nikt nie zawracał mi głowy. Niestety przyszedł czas RODO i zaczął się koszmar. Do tej pory byłem człowiekiem anonimowych i by nim być dalej rząd uchwalił ustawę o RODO, która tej anonimowości miała strzec. Stało się odwrotnie, moje dane osobowe zna tysiące ludzi i instytucji.

Po raz pierwszy o śmieszności tej ustawy przekonałem się  kilka lat temu podczas wizyty u lekarza specjalisty. Przy rejestracji wypełniłem formularz o ochronie danych osobowych i usiadłem w poczekalni. Obok mnie siedzieli sami znajomi bo w miasteczku gdzie mieszkam znamy się praktycznie wszyscy. Jednak w trakcie tej wizyty u lekarza nie byłe już Stebnickim, tylko jakąś cyfrą. RODO broniło mnie przed tym by miasto nie wiedziało, że byłem u ortopedy, mimo że trzydzieści osób w kolejce i tak wiedziało, że siedzi tam piszący te słowa.

Później zaczęło się na dobre RODO-we molestowanie. Nie było dnia bez kilkunastu telefonów proponujących mi korzystne kredyty, instalacje fotowoltaiki. Moja firma nagabywana była przez firmy oferujące lokowanie jej na pierwszych miejscach w wyszukiwarkach google, pomoc prawną, odzyskiwanie długów itp. Swoją drogą jak to jest możliwe, żeby kilkanaście rejstauracji w mieście było na pierwszym miejscu w wyszukiwarce, bo nie tylko mnie oferowano taką propozycję. Otrzymali ją także wszycy pozostali właściciele restauracji. Na dodatek firmą tym trzeba było wpłacić dokładnie 299 zł, czyli prawdopodobnie tyle, że nie można by ich za oszustwo ścigać prawnie, natomiast ci naiwni, którzy się na to załapali by zrezygnować z dalszego pozycjonowania musieli ponownie zapłacić. Znam jednego restauratora, którego takie pozycjonowanie kosztowało kilkanaście tysięcy zł. Niestety jego knajpa zamiast kwitnąć i być obleganą jakiś czas temu zbankrutowała.

Kiedyś by trzymać oszczędności wpłacało się je do banku. By pieniądze wybrać trzeba było do banku podejść i je wybrać. Pracownicy banku znali mnie i nie obawiałem się, że ktoś może do banku przyjść i podszyć się podemnie. Teraz w dobie internetu, kart płatniczych, przelewy bankowe można robić nie wychodząc z domu, a w sklepach płacić nie mając grosza w kieszeni, kartą. Z kart płatniczych zrezygnowałem kilka lat temu. Tuż przed wyjazdem do Tunezji otrzymałem z banku nową kartę, niestety nie zniszczyłem tej starej. Jestem typem człowieka, który do podróży pakuje się na pięć minut przed wyjazdem. Tak więc złapałem pierwszą lepszą kartę leżącą na biurku i poleciałem. Dopiero na miejscu okazało się, że zabrałem starą anulowaną kartę. Jedzenie i podróż miałem opłacone ale wycieczki na miejscu, zakupy miałem z głowy. Na szczęście Pani rezydent – jak się zgadaliśmy- była przez lata opiekunką grup harcerzy w Bieszczadach i wsparła mnie gotówką, która wysłałem jej po powrocie.

Dziś nie jestem pewny swoich pieniędzy w banku, bo istnieje spora grupa oszustów prubująch się na nasze konta włamać. Wszystkie firmy, które do nas dzwonią próbują uzyskać nasz NIP, pesel, regon. Proszą o numer konta bankowego bo chcą przelać zaliczkę. Jeśli się weźmie jeszcze pod uwagę praktyczny brak oprocentowania trzymanych na koncie pieniędzy to okazuje się, że najbezpieczniejszym miejscem przechowywania pieniędzy jest przysłowiowa skarpeta. Po raz kolejny jak choćby z ustawą „kominową” dotyczącą barier płacowych, ustawa o RODO miast bronić naszą anonimowość, formalnie ją rozpowszechnia. Kto mi zaręczy, że rejestratorka w przychodni lekarskiej, urzędnik, pracownik banku nie przekaże moich danych dalej. Wiemy doskonale o tym, że różnego rodzaju firmy handlujące badziewiem, oferujące nikomu niepotrzebne usługi, banki komercyjne handlują naszymi danymi, wymieniają je między sobą.

Zaś szary obywatel odbierając telefon, lub dzwoniąc gdziekolwiek słyszy banały w stylu- mając na uwadze ochronę twoich danych…. i leci litania związana z nikomu niepotrzebną ustawą RODO.

Ileż RODO- ści mieli by ludzie gdyby gniot ustawowy o RODO szlag trafił, a nam nikt nie zawracał by głowy „genialnymi” ofertami.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Flaczki tygodnia

Następny

Sadurski na dzień dobry

Zostaw komentarz