8 listopada 2024

loader

Ryszard w talii Prezesa

Słuchałem występu Ryszarda Petru w TOK FM. Jeśli wśród słuchaczy był również Jarosław Kaczyński, pewnie minę miał podobną do tej w 13 odcinku „Ucha Prezesa”, w którym wódz z trudem wstrzymuje wybuch śmiechu, wsłuchując się w słowa liderów opozycji.

Podpuszczany przez prowadzącego lider Nowoczesnej zaprezentował dziś swój pomysł na pierwsze kroki po przejęciu władzy. To już samo w sobie jest dość zabawne, bo chyba już nawet najtwardsze jądro jego elektoratu nie przypuszcza, że Ryszard kiedykolwiek obejmie rządowe stery. Jeśli jednak ktoś miał jeszcze resztki złudzeń, Petru roztrzaskał je swoimi dzisiejszymi wynurzeniami.
„Ma być liberalnie” – z właściwą sobie błyskotliwością odpowiedział Ryszard Petru. No dobrze, ale co to dokładnie oznacza? „Ja bym zaczął od obniżenia i uproszczenia podatków do podatków liniowych” – ciągnął przywódca Nowoczesnej, przyznając ku rosnącemu zdziwieniu prowadzącego audycję Macieja Głogowskiego, że pomysł ten tak naprawdę nie jest możliwy do wprowadzenia. Dlaczego? Bo PiS rozwalił finanse publiczne. Petru przyznał tym samym, że jako premier w pierwszej kolejności chciałby wprowadzić rozwiązanie, które stan finansów publicznych pogorszyłoby jeszcze bardziej, jednocześnie oskarżając ekipę Morawieckiego o ich zły stan obecny. A zatem – jest źle, ale my możemy zrobić jeszcze gorzej. Istna komedia.
Operetkowe wypowiedzi Petru są sygnałem, że nawet on sam nie myśli o władzy w kategorii realnej perspektywy i pozwala sobie na oderwane od rzeczywistości dykteryjki. Jego ugrupowanie, jeszcze rok temu depczące PiS-owi po piętach, obecnie ustabilizowało poparcie na poziomie siedmiu procent. To zaledwie dwa punkty procentowe więcej niż SLD i próg wyborczy. Nowoczesna pogodziła się już, że w układzie sił na scenie politycznej będzie pełnić rolę kandydatki na słabszego koalicjanta, kogoś w rodzaju niemieckiego FDP w polskim wydaniu. Partia Petru już nawet nie próbuje sprawiać wrażenia, że chce reprezentować głos większości. Jakiś czas temu ogłosiła program wyborczy, w którym znajdujemy m.in. postulat zastąpienia 500 zł na dziecko ulgami na podatek dochodowy. Pomysł jest tak skonstruowany, by skorzystały na nim przede wszystkim osoby zarabiające powyżej średniej krajowej.
Ryszarda Petru nie obchodzą bowiem biedni czy nawet miejski prekariat. Jego partia zamierza być formacją klasową – chce reprezentować klasę średnią i sfery wyższe. Oraz, co oczywiste – swoich mocodawców. Stąd też pomysł realnej obniżki podatków dla najbogatszych, bo tym jest w istocie podatek liniowy oraz zapowiedź niezwłocznej prywatyzacji majątku publicznego. „Uważam, że to jest absurdalne, żeby państwo zarządzało dwoma największymi bankami w Polsce” – rzekł dziś Petru w TOK FM. To był moment, w którym lider Nowoczesnej przestał już w ogóle udawać. Pokazał się jako ten, który jest tym, kim jest. Przyznał, że pod młotek w pierwszej kolejności powinien pójść sektor bankowy, w tym PKO i Bank Gospodarstwa Krajowego. A pomyśleć, że jeszcze rok temu Nowoczesna groziła pozwem każdemu, kto śmiał ją nazwać „partią bankierów”.
Pomysły Ryszarda Petru nie mają poparcia w polskim społeczeństwie. Aż 65 proc. respondentów CBOS (październik 2017) uważa, że bogaci powinni płacić wyższe podatki niż osoby o średnich i niskich przychodach, 58 proc. opowiada się za aktywną rolą państwa w gospodarce. Co ciekawe, Petru swoimi dogmatycznie liberalnymi zaklęciami może zrazić nawet własny elektorat. Wysokiego poziomu świadczeń gwarantowanych przez państwo domaga się bowiem aż 74 proc. wyborców Nowoczesnej.
Jarosław Kaczyński może zacierać ręce. Opozycjonista Petru gra wyraźnie na sukces i trwanie pisowskiego projektu politycznego. Nawet jeśli część elektoratu obecnego obozu władzy dostrzega zagrożenie w podkopywaniu struktur państwa prawa, instrumentalizacji organów ścigania czy bezczelnej propagandy za pomocą mediów publicznych, to podstawowy poziom bezpieczeństwa socjalnego zapewniony przez rząd, w zestawieniu z dramatycznie antyspołecznymi pomysłami Nowoczesnej, jawi się jako wystarczający argument, by przymknąć oko na wszystkie niegodziwości wyrządzane przez „dobrą zmianę”. Ryszard Petru to jeden z najmocniejszych zawodników w drużynie prezesa Kaczyńskiego.

trybuna.info

Poprzedni

Wygonić śmierć z przejazdów

Następny

W stronę klerykalizacji