Sejm przegłosował dwie ustawy Andrzeja Dudy: o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym – obie upolityczniają wymiar sprawiedliwości na nieznaną dotąd skalę.
Problem w tym, że prezydenckie ustawy miały być kompromisem – a nie są nim w żadnym wypadku, bowiem PiS wprowadziło mnóstwo swoich poprawek, które zmieniają sens ustaw proponowanych przez Dudę. W zasadzie całą akcję z wetami prezydent przeprowadził na darmo.
Co nas czeka:
W ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa stanęło na 15 członkach będących sędziami i wskazywanych przez Sejm, nie, tak jak do tej pory, przez środowiska sędziowskie. Każdy klub poselski będzie mógł zgłosić do 9 kandydatów. Wymagana jest większość 3/5 głosów (i w zasadzie jedynie to jest małym ukłonem w stronę prezydenta), przygotowywane mają być listy z kandydatami.
Komisja Wenecka, która 8 grudnia poświęciła Polsce dwugodzinne obrady, stwierdziła, iż „wybór jej 15 członków przez Sejm, w połączeniu z natychmiastowym zastąpieniem obecnie zasiadających w niej osób, doprowadzi do dalszego upolitycznienia tego organu”. Ale chyba nikt nie miał wątpliwości, że tak właśnie się stanie.
Bye bye, pani Gersdorf?
Ale to ustawa o Sądzie Najwyższym jest naprawdę rewolucyjna. Tu zmian będzie mnóstwo, a skala upolitycznienia ogromna. Burzliwa była też debata poprzedzająca głosowanie. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wyłączył nawet w pewnym momencie głos posłance Nowoczesnej Joannie Scheuring-Wielgus, która nazwała Jarosława Kaczyńskiego tchórzem… ale do rzeczy. Co się zmieni?
Sędziowie SN będą musieli przejść w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia. Opozycja usiłowała wydłużyć ten okres do 70 lat, ale jej poprawki odrzucono.
Prócz tego PiS zmieniło nieco wymyśloną przez Andrzeja Dudę instytucję „skargi nadzwyczajnej” (którą opozycja nazwała „trzecią instancją”). Skarga nadzwyczajna w swoim założeniu może doprowadzić do uchylenia każdego prawomocnego orzeczenia kończącego postępowanie, jakie zapadło w ostatnich 20 latach. PiS wyłączyło z tego zakresu orzeczenia sądów administracyjnych.
Chce też, aby orzeczenia mogły być uchylane w części, niekoniecznie w całości.
A teraz najbardziej kontrowersyjny punkt. PiS chce powołać w Sądzie Najwyższym 2 nowe izby: Izbę Dyscyplinarną oraz Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Zasiadać w niej będą ławnicy wskazani przez Senat. Nowoczesna domagała się cofnięcia tego zapisu, Platforma starała się przeforsować, aby ławnicy mieli chociaż wyższe wykształcenie. Te poprawki również odrzucono. Stanęło na tym, że ławnicy będą za dzień pracy pobierać… 200 zł. – Pana polityczni koledzy będą wybierać! – krzyknął do Zbigniewa Ziobry poseł Arkadiusz Myrcha.
Ciekawą propozycję chciał wnieść klub Kukiz’15: aby każdy sędzia ponosił odpowiedzialność materialną za szkody, jakie wyrządził niesprawiedliwym, złym, dającym się podważyć orzeczeniem. Jednak PiS do tego zapisu również się nie paliło, co utwierdziło posłów w przeświadczeniu: „Jedna grupa polityczna broni swoich sędziów, a inna: swoich, aby byli bezkarni”.
Komisja Wenecka stwierdziła zaś, co następuje: „Postulat wcześniejszego usunięcia dużej liczby sędziów Sądu Najwyższego z powodu obniżenia wieku emerytalnego narusza indywidualne prawa sędziów i zagraża niezależności sądownictwa jako całości. Co do dwóch nowych izb też nie miała raczej wątpliwości: stworzenie w SN dwóch nowych izb, dyscyplinarnej i nadzwyczajnej, jest złym rozwiązaniem, gdyż składać się będą one z nowo mianowanych sędziów, mających specjalne uprawnienia, które postawią te izby ponad innymi”.
Ludowcy mówią „nie”
Również PSL-owi nie podobały się prezydenckie ustawy. Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej stwierdził, że: „Nie prowadzą do reformowania sądownictwa w Polsce, nie ma w nich obniżenia opłat ani przyspieszenia procedur, nie ma w żaden sposób zwiększenia odpowiedzialności sędziów wobec społeczeństwa i nie ma zwiększenia kontroli społecznej. Prowadzą do zwiększenia kontroli politycznej w sądownictwie”.
***
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że uchwaleniem nowelizacji w takim kształcie PiS zagrało na nosie zarówno obywatelom, jak i samemu prezydentowi. Dlatego posłowie domagają się kolejnego weta Andrzeja Dudy. Wątpliwe jest jednak, czy po ostatniej batalii ten będzie chciał znów iść z prezesem na udry. Zwłaszcza, że teraz ma na głowie konflikt z Antonim Macierewiczem.