8 listopada 2024

loader

Sępy nad Lubiczem

Słabiutka opozycja, która w żaden poważny sposób nie może dobrać się do skóry rządzących złapała się wraku BMW jak ostatniej deski ratunku. Jakby ta kupa złomu mogła mieć jakiś dobroczynny wpływ na ich pozycję polityczną.

Nie będzie miała żadnego, bo pan minister jechał od ojca Rydzyka, do Człowieka Wolności-Naczelnika, co go w oczach ich zwolenników usprawiedliwia i tłumaczy ze wszystkiego. Brawa dla „pana Kazimierza”, który przez zebranych w toruńskich salonach redemptorysty gości, został nagrodzony przez ministra dobrym słowem za pokonanie 200 km. trasy z Warszawy do Torunia w półtorej godziny, najlepiej świadczą o podziwie dla tego wyczynu. Każdy z bijących brawo z własnego doświadczenia wie bowiem, że przepisy drogowe są po to, by je łamać. Pan Kazimierz okazał się w ich łamaniu nie lada kozakiem. Co wzbudziło nie potępienie, nie zażenowanie, a podziw dla niego i dla jego pana.
Niemniej Platforma liczy na cud i mnoży zarzuty. W związku z wypadkiem w Lubiczu posłowie PO z regionu składają doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sugerują, że kierowca ministra nie powinien siedzieć za kółkiem limuzyny należącej do Żandarmerii Wojskowej.
– Mogło dojść do przekroczenia uprawnień ministra Macierewicza, który jako funkcjonariusz publiczny mógł namawiać kierowcę do przekroczenia przepisów – twierdzi Arkadiusz Myrcha, poseł z Torunia.
– Mogło też dojść do sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, skoro w zdarzeniu uczestniczyło osiem aut. Pojawiają się wątpliwości co do uprawnień kierowcy ministra. – Wątek uprawnień trzeba koniecznie wyjaśnić, bo według medialnych doniesień, kierowca nie mógł prowadzić pojazdu Żandarmerii Wojskowej, bo nie należy do tej formacji. Poza tym kierowanie pojazdem uprzywilejowanym wymaga specjalistycznych badań – zwraca uwagę poseł Krzysztof Brejza.
– Miałem sygnały, że była próba przerejestrowania samochodu z żandarmerii na Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, której funkcjonariuszem jest obecnie kierowca ministra Macierewicza.
Parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej mają też wątpliwości czy w ogóle rządowa kolumna jechała zgodnie z wymogami. Zgodnie z artykułem 2 punkt 38 ustawy o ruchu drogowym, pojazd uprzywilejowany wysyła sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie dźwiękowe. Natomiast w kolumnie na początku i na końcu znajdują się pojazdy wysyłające dodatkowo sygnały w postaci czerwonego światła.
– Zwyczajem tych kolumn jest wyłączanie syren, bo im jest niewygodnie. W takim wypadku nie spełniają kryteriów pojazdów uprzywilejowanych – podkreśla Brejza. – A na nagraniach widać, że nie było włączonych sygnałów dźwiękowych, co potwierdzają również świadkowie.
Według różnych wyliczeń, prędkość przejazdu z Warszawy do Torunia wynosiła od 120 do nawet 160 km/h! Wiceszef MON Bartosz Kownacki, komentując karambol dla TVN24, powiedział, że kolumna poruszała się z prędkością „taką, jaka była dopuszczalna w danych warunkach i taką, jaka była potrzebna”.
Zachowania kierowców w kolumnie relacjonowali Czytelnicy „Nowości”.
– Pędzące auta wyprzedzały mnie na średnicówce i z dużą prędkością na czerwonym świetle przejechały przez Grudziądzką, więc daleko nie ujechały – mówi jeden z Czytelników.
– Wyprzedzali mnie na skrzyżowaniu Skłodowskiej-Curie z Bukową. Już wtedy mało brakowało do wypadku – dodaje inny.
– Widziałem (…) koło Carrefoura. Szli pełnym „piecem” furami na kogucie. Było czerwone, więc ominęli pojazdy oczekujące na zielone światło przeciwnym pasem ruchu, jadąc pod prąd! W tym momencie zapaliło się zielone i powstał totalny kocioł – relacjonuje kolejny. Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, wydział ds. wojskowych. Do czego dojdzie zobaczymy. Na razie Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło stanowisko, z którego wynika, że jakakolwiek wina nie leży po stronie jego ludzi, a doniesienia medialne są zmanipulowane lub wręcz kłamliwe. Trzeba zacząć od tego, że to nie samochód ministra Macierewicza był sprawcą całego drogowego zamieszania, a jego ofiarą… I to w zasadzie ustawia całe myślnie o tym zdarzeniu. Co najwyżej można tę opowieść zakończyć starawym już dowcipem: Do skrzyżowania, na którym stoi wypasione BMW dojeżdża skromna Toyota Yaris. Jej kierowca, starszy pan, zamyślił się kapkę, nie wyhamował i uderzył w zderzak stojącego przed nim smoka.
Z BMW wysiadły cztery łyse karczycha: – No i co ojciec – płacisz na miejscu, czy na miejscu mamy cię zostawić na zawsze?
W tym momencie do Toyoty dojeżdża kolejne, jeszcze bardziej wypasione BMW, z którego wysiadają jeszcze potężniejsze karczycha i patrząc wymownie na agresorów, nie tyle zapytali, co stwierdzili:
– Co tatuś – cofali, cofali i przypie……li?

trybuna.info

Poprzedni

„Miś”

Następny

Tajemnicza choroba