9 grudnia 2024

loader

SLD rok po klęsce

Mija rok funkcjonowania SLD poza parlamentem. Rok temu będący w koalicji wyborczej SLD doznał spektakularnej klęski, po raz pierwszy w swej historii nie dostając się do Sejmu.

To miał być koniec partii, która wprowadziła Polskę do Unii Europejskiej. Wielu postawiło już na niej krzyżyk. Wielu nie może dziś uwierzyć, że partia nadal funkcjonuje.
Rok 2015 był dla SLD rokiem nietrafionych decyzji, niekiedy wręcz nieprzemyślanych. Był rokiem błędów i wypaczeń, z którego należy się tłumaczyć po dziś. Zaczęło się od wyniesienia jako kandydatkę na najwyższy urząd w państwie Magdalenę Ogórek. Partia dokonała olbrzymiego wysiłku finansowego i organizacyjnego, aby mogła walczyć o prezydenturę, tymczasem jej lewicowość okazała się dla wyborców towarem lewicowo podobnym. Ta kandydatura przejdzie do historii polskiej polityki jako największy eksperyment wyborczy.
Następnie SLD wskrzesił trupa Janusza Palikota. Ta niezrozumiała dla aktywu i wyborców SLD decyzja, była szokiem. Przez całą niemal kadencję Sojusz prowadził wojnę totalną z udającą lewicę partią Palikota. Leszek Miller, prowadząc ten bój, wygrał, co pokazały wybory samorządowe oraz sondaże, które wskazywały, że SLD oscyluje w okolicach 10 proc., z kolei Ruch Palikota w okolicach błędu statystycznego.
W kierownictwie SLD było zapewne sporo osób, które widziały szanse w szerszym projekcie. Taka wizja ostatecznie zwyciężyła, bowiem media zaczęły lansować Barbarę Nowacką na liderkę Zjednoczonej Lewicy. I tak oto na przestrzeni kilku miesięcy największa lewicowa partia, z ogromnym dorobkiem i dokonaniami, dwukrotnie oddała pole kobietom, które nie dość, że z partią nie się utożsamiały, to na dodatek ostentacyjnie niekiedy odcinały się od niej.
Żadna bodaj partia nie dokonała takiego zwrotu. Postawiło to SLD w nowej perspektywie, dotychczas nieznanej. Sejm znalazł się bez lewicowej reprezentacji. Kapitał wyborczy jednak pozostał.
Wewnątrz partyjne wybory miały pokazać, czy Sojusz jeszcze żyje, czy jest już liczony. Okazało się, że żyje. Ma bowiem coś, co w partiach politycznych najcenniejsze, oddanych członków. Nie jest bowiem sztuką być w partii, która rządzi bądź współrządzi i jest reprezentowana w Sejmie. Sztuką jest w niej być, kiedy nie idzie. Zostają bowiem zawsze najcenniejsi. W szeregach SLD ostało się ponad 20 tysięcy członków, którzy wiążą z partią nadzieję, którzy chcą w niej działać i chcą być potrzebni. Na nowego przewodniczącego zgłosiło się dziesięć osób. To świadczy o tym, że funkcja szefa SLD, mimo, że partii nie ma w Sejmie, nadal jest atrakcyjna. Jest jeden wódz PiS, był jeden wódz w PO i mamy 10 kandydatów na szefa SLD. To o czymś świadczy. W wyborach na przewodniczącego frekwencja wyniosła 64,5 proc. aktywu SLD – kilka miesięcy po tym, jak SLD wypadł z Sejmu! To nie jest masa upadłościowa, jak chcieliby niektórzy. Liczba członków SLD przekracza 24 tysiące osób. W podobnym czasie na funkcję przewodniczącego w wyborach powszechnym, zdecydowała się PO, która przez osiem lat sprawowała władzę. Tylko 50 proc. członkiń i członków PO zdecydowało się wziąć udział w wyborach, czyli zaledwie osiem tysięcy osób spośród 17 tysięcy. Grzegorz Schetyna nie miał ponadto kontrkandydata. To wynik zdecydowanie na korzyść SLD, który świadczy o przywiązaniu do barw i sztandaru, jednym słowem, spuścizny partii.
Włodzimierz Czarzasty przejął stery w Sojuszu. Objął funkcję przewodniczącego w najtrudniejszym dla partii momencie. Wielu wróżyło partii szybki koniec. W mediach pojawiały się informacje,  w których przedstawiano masowy odpływ członków SLD. Do dziś można ten „odpływ” policzyć na palcach jednej ręki. Czarzasty musiał tchnąć w partię powiew świeżości i nadziei, objeżdżając wszystkie struktury powiatowe w całym kraju. Wyborcy SLD to jedyny, choć kurczący się, elektorat lewicy w Polsce. SLD dziś to swoisty pociąg, jeszcze stoi na peronie, choć wycofał się do zagajnika. Pasażerów ma sporo, bo ponad milion tych, którzy zdecydowali się zagłosować na lewicę.
Do tej pory SLD nie utonął, jest liczony w sondażach opinii publicznej. Jego poparcie waha się w przedziale 4-6 proc. I należy zrobić wszystko, aby nie stracić mitycznego elektoratu własnej partii. W bipolarnej debacie publicznej SLD powinien stawiać czoła zarówno liberalnej opozycji w postaci PO i Nowoczesnej, jak i konserwatywnemu rządowi PiS. To lewica powinna być twarzą zmiany. Zmiany prawdziwie antysystemowej, która zaneguje obecny system z pozycji socjaldemokratycznych, wyjdzie naprzeciw społecznym oczekiwaniom. Która nie wstydzi się swojej historii i wie, jak naprawić państwo. SLD jeszcze może.

trybuna.info

Poprzedni

Popis Lewandowskiego

Następny

Wyróżnienia dla kielczan