Wiedzieliśmy, że sam fakt istnienia naszej Trybuny jest solą w oku „miłośników” pluralizmu w polityce i prasie. Nie jesteśmy bogaci, przędziemy raczej cienko… ale przecież nie o to chodzi.
Ciągle jesteśmy – ot, co! I to mimo wysiłków, żebyśmy poszli wreszcie pod wodę. Proszę zauważyć, że my na przykład nie istniejemy w żadnych przekazach. Nie ma nas w przeglądach prasy – wcale licznych we wszystkich telewizjach i rozgłośniach radiowych. Nie uważamy się za wybitnych, ale cytowani są znacznie gorsi od nas – tak nam się przynajmniej wydaje. Nasi czytelnicy nie odnajdą naszych tekstów także w postaci cytatów na innych łamach. Nic, zero, cisza… O jakiejkolwiek reklamie czegokolwiek oczywiście nawet pomarzyć nie możemy. Gdy czytamy o sumach, jakie prawicowe rządy przeznaczały i przeznaczają na prasę miłą swym sercom, oczy przecieramy. Nie z zazdrości – po porostu nigdy na raz nie widzieliśmy tyle zer.
To wszystko jednak nie znaczy, że nie jesteśmy obserwowani.
Ktoś na przykład zauważył, że ożywiła się nasza strona internetowa. Na trybunowym Facebooku od kilkunastu dni zaczęło przybywać gości, a wraz z nimi tzw. „polubień”. To pierwszy, maleńki kroczek, który może doprowadzić do wzrostu sprzedaży, czy po prostu podniesienia rangi pisma. My się z tego cieszymy, cieszą się nasi przyjaciele. Ale nie cieszy to wszystkich. Kogoś to nawet wręcz zdenerwowało. Do tego stopnia, że zostaliśmy zaatakowani. Włamano się do naszego systemu informatycznego oraz do zawartych tam danych. Zabezpieczenia serwera oraz strony internetowej nie okazały się przeszkodą dla jakiegoś zdeterminowanego szkodnika. Pousuwano oraz pozmieniano nam dane, zakłócając w bardzo znacznym stopniu pracę naszego portalu. Szkody są ewidentne, a cała akcja przestępcza. Dlatego zawiadomiliśmy prokuraturę. Na szczęście sam portal działa już normalnie – udało nam się wyjść z tego wirażu. A zatem zapraszamy zarówno do kiosków jak i do komputerów.
