6 grudnia 2024

loader

Stawka Czarnego Protestu

O masowych protestach kobiet i wycofaniu projektu Ordo Iuris z dr Przemysławem Sadurą, socjologiem z Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Ewelina Latosek.

Spodziewał się pan tak dużej skali ubiegło poniedziałkowych protestów?

– Byłem zaskoczony, myślę, że wszyscy byli, z organizatorkami włącznie. Jak zobaczyłem, ile osób zebrało się w Warszawie mimo fatalnej pogody, to rzeczywiście robiło wrażenie. Potem poprzez media społecznościowe zaczęły spływać informacje w jak wielu miejscach w Polsce powiatowej, w małych miasteczkach organizowano marsze i pikiety – to ta skala robiła wrażenie, również na rządzących.

Widać to choćby po szybkim wycofaniu projektu.

– Strategia PiS wygląda tak, że cofa się, gdy trafi na zbyt duży opór społeczny. To było widać w grudniu zeszłego roku, kiedy wydawało się, że PiS będzie chciał w ciągu kilku tygodni zmienić porządek prawny w Polsce. Kiedy wybuchły manifestacje KODu, natychmiast zwolnili tempo. To się powtórzyło też teraz. Szybka reakcja, wygaszenie, odrzucenie projektu Ordo Iuris. PiS jest jak późna ekipa Gierka. Wprowadza pewne zmiany, a gdy to skutkuje protestami społecznymi, natychmiast informuje o tym, że w wyniku „szerokich konsultacji społecznych” czy przemyślenia zmieniono zdanie. Tak samo było, kiedy próbowano podnieść pensje posłom i decydentom.

Czy ta energia społeczna ma szanse zmienić się w trwały ruch?

– Być może, ale z tym wiążą się pewne moje obawy. Każdy ruch społeczny, kiedy powstaje potrzebuje jakiegoś zwycięstwa, bo to pcha do przodu i daje wiarę, że można. Skala tych poniedziałkowych protestów i dziś wycofanie tego projektu są takim momentem. Ale z drugiej strony niepokojące jest to, co zauważyłem w mediach społecznościowych, czyli takie odtrąbienie sukcesu. Tymczasem, to nie odrzucenie drastycznych przepisów jest tu stawką. Chodzi o to, żeby ten ruch dążył do liberalizacji przepisów. Można pomyśleć, jakie będą następne posunięcia PiSu, bo oni zmagają się też z opozycją z prawej strony. Bardziej konserwatywną i fanatyczną i muszą się z nią liczyć. PiS prawdopodobnie będzie starał się teraz wprowadzić do ustawy zapis o chorobach genetycznych. Pytanie jak na to zareaguje opozycja, czy skala protestów będzie w tym przypadku tak duża? Czy ewentualny powrót tzw. kompromisu wygasi protesty?
Drugi problem, to pytanie czy ten protest wykracza poza osoby z klasy średniej. Nie wiem, czy w proteście oprócz urzędniczek, sekretarek, nauczycielek wzięły udział na masową skalę sprzątaczki czy kasjerki. W sobotę w lokalnym sklepie robiłem zakupy i gdy dochodziłem do kasy, usłyszałem jak kasjerka mówiła o tym, że trzeba będzie zastrajkować. Kiedy ją zagadnąłem okazało się, że nie chodzi o Czarny Protest, tylko o sprzeciw wobec kierowniczki, która nie pozwala w czasie przerwy skorzystać z toalety w sklepie. I to jest moim zdaniem problem w Polsce. Z jednej strony mamy kobiety, którym pracodawcy dali wolne, aby mogły wziąć udział w proteście, a z drugiej kobiety, którym pracodawcy nie chcą dać przerwy na skorzystanie z toalety. Pytanie, czy te dwie grupy są w stanie ze sobą współpracować. Czy ten protest będzie się ograniczał do klasy średniej, czy zacznie się rozszerzać. A jest na to przestrzeń. To różni strajk kobiet i inicjatywy przeciw zaostrzaniu prawa antyaborcyjnego od manifestacji KODu. W imieniu KODu wiele osób wypowiadało się pogardliwie o osobach z klasy ludowej. Padały hasła o tym, że cham sprzedał wolność za 500 zł itd. W czasie strajku kobiet przekaz był zupełnie inny. Kobiety z klasy średniej, które wzięły w nim udział protestowały w imieniu tych, które z różnych przyczyn same nie mogły wziąć w nim udziału. Oczywiście nie wystarczy w czyimś imieniu protestować, trzeba te osoby włączać. Zobaczymy jak to będzie dalej wyglądało.

Czy któraś z partii jest w stanie ten sprzeciw zagospodarować?

– Prawica rzucając hasło tak skrajnego zaostrzenia przepisów naruszyła pewną równowagę. Silna odpowiedź ruchu społecznego wskazuje, że społeczeństwo próbuje znaleźć ten punkt równowagi w innym miejscu. Jest szansa na ruch domagający się, choćby drobnej, ale liberalizacji przepisów. W tej chwili nie widzi tego ani PO, ani Nowoczesna. Grzegorz Schetyna to „konserwa”, w podejściu do kwestii obyczajowych niewiele różni się od PiS.
Ryszard Petru to nie jest mąż stanu, tylko polityk przeciętnego formatu, którego nowoczesność ogranicza się do częstego korzystania z badań społecznych. To, co tam wyczyta powtarza potem przed kamerami. Z tego mu wyszło, że nie ma w Polsce gotowości na liberalizację, czy akceptację postulatów środowisk LGBT, ale nie dostrzega trendu. Kiedy go poczuje, to prawdopodobnie będzie starał się włączyć. Tu powinna być lewica, ale w tej chwili widzimy jaka jest sytuacja. SLD i Razem są słabe. Nie widać siły, która byłaby w stanie szybko wypłynąć na tych protestach, bo żadna z tych dwóch lewicowych formacji nie jest w społecznej świadomości silnie z nimi kojarzona. Dużo wysiłku włożyło Razem, ale nie mam wrażenia, że wszyscy uczestnicy byli tego świadomi. Może lepiej żeby żadna partia nie przejęła ruchu? Kluczowe jest poszerzenie protestu o kobiety z dołu struktury społecznej. Te, których nie stać na prywatnego ginekologa, czy nielegalny zabieg. Częściej narażonych na przemoc seksualną, czy biedę będącą wynikiem niechcianej ciąży. To wyzwanie dla „Czarnego protestu”. Jeśli się to uda to kwestia aborcji przestaje być tematem „kulturowym” i staję się także tematem „socjalnym”. Mam nadzieję, że kobiety dogadają się ze sobą.

trybuna.info

Poprzedni

Popis Lewandowskiego

Następny

Wyróżnienia dla kielczan