10 grudnia 2024

loader

Stoczniowe oszustwo PiS

Sierpień to w polskim kalendarzu politycznym miesiąc związany ze strajkiem, jaki zaczął się w Stoczni Gdańskiej; strajkiem, który zapoczątkował cały ciąg zdarzeń: od podpisania Porozumień Gdańskich, powstania NSZZ „Solidarność”, stan wojenny — do porozumień okrągłostołowych i upadku porządku politycznego, jaki mieliśmy w Polsce po drugiej wojnie światowej.

To naprawdę długi ciąg znaczących zdarzeń. Jest sierpień 2020. Okrągła czterdziesta rocznica tamtych dni. Osobne uroczystości organizowane przez władze, osobno przez opozycję. Obchody w cieniu żenującego sporu o miejsce ekspozycji historycznych tablic zawierających 21 strajkowych postulatów, o miejsce i formę obchodów rocznicy podpisania Porozumień Gdańskich, o to, kto był prawdziwym, a kto oszukanym bohaterem tamtych dni — i nowego sporu o to, kto jest gospodarzem uroczystości na Westerplatte.

Do tego krzepiąca na pozór inicjatywa rządzących o reaktywowaniu po 30 latach, Stoczni Gdańskiej jako firmy, jako przedsiębiorstwa noszącego tamtą znaną nazwę. No to przyjrzyjmy się tym zapowiedziom; więcej, podjętym już decyzjom.

Agencja Rozwoju Przemysłu zapowiedziała połączenie Stoczni Gdańskiej Sp. z o.o. ze Stocznią Gdańsk SA w formule kapitałowego przejęcia tej drugiej. Oba te podmioty: Stocznia Gdańska Sp. z o.o. i Stocznia Gdańsk SA to niewielkie fragmenty dawnej Stoczni Gdańskiej, sprzedane ukraińskiemu oligarsze w poprzednich latach rządów PiS i odkupione od niego (nie wiadomo za ile) w lipcu 2018 roku. Mówiąc prościej – to zapowiedź powołania nowej firmy o kapitale 600 milionów złotych, zlokalizowanej na resztkach postoczniowych terenów, z zapowiedzią produkcji wież do siłowni wiatrowych. Tych samych, które ta władza wyeliminowała z polskiego rynku.

Zostawmy te techniczne aspekty – w te dni ważne są nazwy i to, jakie wzbudzają emocje. Zapowiedź – reaktywujemy Stocznię Gdańską brzmi świetnie. Zwłaszcza w przededniu 40 rocznicy tamtych wydarzeń. Patrząc na to trzeźwo nie sposób nie zauważyć, że to tylko sztuczki księgowe, gry kapitałowe, które kilku panów siedząc za biurkiem wykona przez złożenie kilku podpisów. Co to ma wspólnego z powstaniem Stoczni Gdańskiej od nowa? To, że to spółka mająca w nazwie Stocznia Gdańska przejmuje tą, która ma nazwę Stocznia Gdańsk jest właśnie po to. Po to, aby premier a może nawet sam prezes ogłosili, że to oni ratują to, co tamta władza, ta Donalda Tuska roztrwoniła. Piszę to pamiętając, że takie buńczuczne głosy obu tych polityków już padły.

Jako Stowarzyszenie Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej wyrażaliśmy wtedy swój zdecydowany sprzeciw przeciwko takim manipulacjom.
Czym kończą się takie buńczuczne zapowiedzi tej władzy — widać najlepiej na przykładzie promu pasażerskiego, jaki miał być zbudowany w Stoczni Szczecińskiej. To tam premier Morawiecki i Joachim Brudziński, kolejna ważna postać w PiS, uczestniczyli w położeniu stępki pod tą jednostkę. I co? I nic, nic się nie dzieje i dziać nie może. Bo po to, aby zbudować statek, a zwłaszcza tak skomplikowany statek, jak pasażerski, do przewozu ludzi, potrzeba czegoś większego niż wola polityczna.

W przypadku deklaracji o powstaniu Stoczni Gdańskiej mamy do czynienia ze znacznie większą manipulacją. To nie zapowiedź budowy jednego statku, to zapowiedź powstania nowego przedsiębiorstwa. A odwołanie się do historycznej nazwy, Stoczni Gdańskiej, która powstała w 1947 roku jako przedsiębiorstwo państwowe i upadła w 1996 jako spółka akcyjna to cyniczna próba gry na emocjach ludzi, którzy wiedzą czym była Stocznia Gdańska i dlaczego upadła.

Nie mam nadziei, że takie słowa spowodują jakąkolwiek refleksję rządzących, myślę, że oni nie mają żadnych refleksji pochłonięci konsumowaniem władzy i jej korzyści. Piszę je dla tych, którzy być może nie znając podszewki gotowi byliby uwierzyć, że naprawdę powstaje Stocznia Gdańska od nowa, że stan jej nieistnienia się skończył, że było źle — a teraz będzie już tylko dobrze.

Nie będzie. Stocznia Gdańska, taka, jaką pamiętamy, upadła i już jej nie będzie nigdy. Nie będzie, bo to wymagałoby zupełnie nowego podejścia do spraw gospodarki morskiej. Wymagałoby całkowicie nowych, lepszych ludzi, mających zdolność podejmowania prawidłowych decyzji. W tej ekipie nie ma takich ludzi.

I na koniec: to, że powstanie twór o nazwie Stocznia Gdańska nie oznacza, że Stocznia Gdańska powstała.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Czerwoni kosynierzy Gdyni – lewicowa tradycja bojowa

Następny

Konsekwencje państwa konkordatowego

Zostaw komentarz