8 listopada 2024

loader

Stolarz też

red

Znowu media zahuczały oceniając Urbana. Tym razem za całokształt, bo Jurek teraz umarł.

Pierwsze oceny dostał wyjątkowo pochlebne. Nie tylko dlatego, że w Polsce nie wypada mówić źle o właśnie umarłym. Oceniano Urbana bardzo dobrze, kiedy wspominano Urbana dziennikarza. A „Łysy” dziennikarzem wybitnym był. Ze swej strony mogę dodać, że redaktorem naczelnym „Nie” też był znakomitym. Nie ingerował zbytnio w to, co robili jego zastępcy, w tym ja, zatem mieliśmy wtedy wiele swobody. Czytał za to wszystkie teksty proponowane do druku, zwłaszcza te gówniane. Czytał aktywnie, czyli skracał je, przestawiał akapity, dopisywał fantastyczne pointy.

Robił to, czego w tym zawodzie wyjątkowo nie cierpię, co powinni robić jego zastępcy, czyli ja też. Dzięki jego pracowitości mogłem się wtedy opierdalać. A ściślej skupić na innych, bardziej twórczych, zajęciach. Złe noty dostał Urban za swą działalność polityczną. Zwłaszcza za wspieranie generała Jaruzelskiego w czasie stanu wojennego. Za jego wyrafinowane gry propagandowe, za plugawienie przeciwników politycznych. Urban zawsze był znakomitym polemistą. Wchodząc z nim w spór, trzeba było się liczyć z jego wyjątkowo bolesnym odwetem. Ale w „stanie wojennym” Urban polemista był w uprzywilejowanej pozycji. On mógł zaatakować, ale jego przeciwnicy nie mogli mu się odszczekać. W mediach „pierwszego obiegu”, czyli tych największych.

Bo wtedy Urbana, jako rzecznika prasowego rządu, chroniła państwowa cenzura. Urban pracując jako dziennikarz dostawał wcześniej cenzorskie zakazy publikacji. Wtedy jako reprezentant autorytarnej władzy dostał cenzorskie wsparcie. Nie przepadał za tym. Pochlebnych opinii o sobie nie cierpiał. Polemiki ożywiały go. Kolekcjonował najbardziej plugawe wypowiedzi o sobie. Jeśli w polskich szkołach zostaną wprowadzone zajęcia uczące młodzież jak radzić sobie z hejtem w Internecie, to Urban może być modelowym przykładem jak skutecznie olewać wszelki hejt. Urbanowi przypomniano też zabójstwo maturzysty Grzegorza Przemyka w warszawskim komisariacie Milicji Obywatelskiej i ponownie oskarżono go propagandowy wkład w tuszowaniu tej zbrodni. Przy okazji wielu ówczesnych opozycjonistów przypomniało swoje męczeństwo w czasie stanu wojennego. Nierzadko im mniejsze było, tym głośniej je przypominano.

To kolejny dowód, że czeka nas, zwłaszcza na lewicy, nieodrobiona, poważna debata nie tylko o cierpieniach w czasie „stanu wojennym”, ale też o ówczesnym ruchu społecznym zwanym „Solidarnością”. Ruchu, który postulował „socjalizm z ludzką twarzą”, a przyniósł ludziom kapitalistyczną „terapię szokową”. Wystawiając Urbanowi noty za całokształt życia jego, oceniający go gremialnie zapomnieli o jednym. Niebagatelnej roli Urbana w przygotowaniu porozumienia ówczesnej władzy z ówczesną opozycją. Rozmów przy „Okrągłym Stole”, które doprowadziły do wyborów w czerwcu 1989 roku i potem słynnej na świecie „bezkrwawej” zamiany realnego, kulawego socjalizmu na bardzo realny kapitalizm.

Pierwszymi „stolarzami” tegoż „Stołu” byli Stanisław Ciosek, generał Władysław Pożoga i Jerzy Urban. Wśród wielu ich przeciwników politycznych byli wówczas też Jarosław Kaczyński, Ryszard Terlecki, Marek Suski. Zaczynali oni w ruchu głoszącym hasła wolnościowe, teraz tworzą autorytarny system preferujący jeden naród, jedną partię i jednego Wodza. Ciekawe jak ich media ocenią, kiedy też umrą?

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Albo praca, albo nauka

Następny

Gospodarka 48 godzin