Pan prezes Jarosław Kaczyński osiem lat czekał na powrót do władzy. Wcześniej grzał ławy opozycji przez lat trzynaście. Był w tamtych latach wielokrotnie wyśmiewany, upokarzany, skazywany na śmierć polityczną. Przegrywał wielokrotnie, pod rząd wszystkie wybory. I parlamentarne głosowania też.
Może dlatego dzisiaj tak dobrze wie, jak dzisiejszą opozycję rozgrywać. Jak podrzucać jej atrakcyjne medialnie, lecz drugorzędne społecznie tematy i rozpalać nimi opozycyjne emocje. A potem gasić je sejmowymi głosowaniami. Przykrymi dla opozycji niczym zimne prysznice w izbie wytrzeźwień.
Pan prezes dobrze też wie, jak oszukiwać potencjalnych wyborców. Najlepiej wciskając im, że PiS jest jedyną reprezentacją prawdziwych Polaków. Czyli tych Polaków-swojaków. Zakochanych w polskiej swojskości. Odrzucających wszystko, co obce im. Krzewiących swą polskość-swojskość w kontrze do wrażej brukselskości, niemieckości, francuskości, ukraińskości, i putińskości też. Tych, do niedawna ponoć przez taką międzynarodową zmowę poniżanych, na kolana rzucanych.
Teraz pan prezes uroczyście stawia takiego Polaka-swojaka na polityczne ołtarze. Kłaniać się mu swym politycznych pachołkom każe. I mediom kaczystowskim. Nakazuje pachołkom swym kreować się na takich wykreowanych Polaków-swojaków. Tego samego polskiego dobra.
I być w kontrze do zła. Czyli również wykreowanej przez kaczystowskich propagandzistów wrażej elitarności. Zjednoczonego frontu liberalizmu, lewactwa, feminizmu, ekologii, wegetariaństwa, dżenderyzmu i komunizmu.
W imię obrony tego mitycznego Polaka-swojaka kaczyści rozbijają dotychczasowy elitarny układ. Odbierają elitom III RP to, co wcześniej zawłaszczyły. Spółki skarbu państwa, media publiczne, sądy, prokuratury, służby specjalne, administrację państwową. Ulice i kamienice. W przyszłym roku ruszą na administrację samorządową. Czynią tak w imię odzyskiwania godności skrzywdzonego Polaka-swojaka.
Oczywiście, zawłaszczają wszystko to dla siebie, tworząc swoje, nowe elity w miejsce starych. Ale tym razem zdobyte bogactwa sprytnie skrywają. Nie drażnią polskiego egalitaryzmu wypasionymi zegarkami, garniturami zagranicznych marek, nie zamawiają ośmiorniczek w ekskluzywnych knajpach.
Żyją i żerują w przebraniu Polaków-swojaków. Na wąsatych Januszów i wałeczkowate Grażynki wynajęci przez nich kosztowni styliści od rana do wieczora stylizują ich.
Niektórzy prominentni kaczyści tak się ścigają w popieraniu tej, rzekomo polskiej swojskości, że akceptują, wspierają wręcz, polską ksenofobię, antysemityzm, faszyzm, a zwłaszcza zwyczajne nieuctwo i chamstwo.
Bo chamski faszysta jest przecież przeciwieństwem do wymuskanego, elitarnego Europejczyka. Czyli wzorowym Polakiem-swojakiem też jest .
Dlatego nie warto ekscytować się zbytnio, kto będzie następnym premierem następnego kaczystowskiego rządu.
Kaczyzm jest niereformowalny. Jedynie do obalenia.