Z Biura Ochrony Rządu odszedł kolejny generał. Norma. Tam wymienia się dowódców jak rękawiczki. Co nowa ekipa, to nowy szef. Najpierw pułkownik lub zgoła podpułkownik, ale wkrótce po nominacji jego mundur „idzie do obszycia” w te różne szamerunki, lampasy i paradne sznury z kutasami.
Żadna władza nie będzie się zadowalała jakimś pułkownikiem u swojego boku… Zresztą z różnych względów – także formalnych, związanych z kontaktami zagranicznymi, szef BOR musi mieć odpowiedną rangę nawet jak nie ma pozycji. Po nominacji i awansach każdy wciska guzik na zegarze swej służby odliczający jej czas. Każdy początek jest jednocześnie początkiem końca. Dymisja gen. Pawlikowskiego tez nie powinna nikogo dziwić. A mimo to – dziwi. Niby wcześniej trzy tygodnie chorował, ale trzeba trafu zdecydował się napisać „papier” w kilkadziesiąt godzin po „dzwonie” MON-owskiego BMW z panem Macierewiczem w środku.
Gen. Pawlikowski stał na czele Biura od grudnia 2015 roku, kiedy to przestał być doradcą społecznym prezydenta Andrzeja Dudy (pełnił tę funkcję od września 2015). Z BOR związany był od 1995 r: w latach 1997-2001 był szefem ochrony bezpośredniej Ministra Spraw Zagranicznych, a w latach 2004-2005 pełnił funkcję szefa Wydziału Organizacji i Współpracy Międzynarodowej BOR, a latach 2002-2005 był przedstawicielem Polski na posiedzeniach Grupy Roboczej ds. Współpracy Policyjnej przy Radzie Unii Europejskiej oraz Grupy Roboczej ds. Zwalczania Terroryzmu przy OBWE.
Szefem Biura Ochrony Rządu był też od 25 października 2006 do 26 listopada 2007. Od 10 stycznia 2009 do 10 października 2010 pełnił funkcję szefa pionu szkolenia w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.
4 stycznia Pawlikowski został urlopowany, jak sugerował TVN24, z powodu śledztwa, które prowadzą Prokuratura Okręgowa w Warszawie wspólnie z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Chodzi o ujawniony przez media problem z kontraktem o wartości niemal 2 mln zł powierzonym przez zarząd spółki PKP SA spółce Sensus Group. W wywiadzie dla radiowej Trójki szef MSWiA Mariusz Błaszczak przekonywał wtedy, że powodem urlopu szefa BOR są problemy zdrowotne. – Nikt nie jest przywiązany do swoich stanowisk – odpowiedział zapytany o ewentualną dymisję generała…
Tak to z grubsza wygląda. Naszym zdaniem w tych okolicznościach nie ma się co dziwić, że odejście gen. Pawlikowskiego jest owiana mgiełką tajemnicy i sensacji, i że „choroba”, która miała zdecydować o jego pożegnaniu z bronią, przyjmowana jest raczej z przymrużeniem oka.