Czy w Polsce zamilkną telefony zaufania dla dzieci i młodzieży? Obecnemu rządowi niespecjalnie zależy na tym, by miały fundusze na działanie.
Linia telefoniczna nr 116 111, prowadzona przez fundację Dajemy Dzieciom Siłę, w latach 2009-2015 regularnie otrzymywała wsparcie z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, z powodzeniem startując w organizowanych tam konkursach na dofinansowanie w granicach 70-150 tys. złotych. Od 2014 do 2016 r. wsparcie płynęło z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Resort najwyraźniej był świadomy tego, że na telefon zaufania codziennie dzwonią setki młodych ludzi. To jednak było jeszcze przed „dobrą zmianą”.
Telefonem zaufania dla młodzieży kolejni polscy ministrowie chwalili się za granicą. Aktualny szef resortu spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak do nich nie należy. Jego ministerstwo nie zorganizowało żadnego konkursu, w którym fundacja opiekująca się telefonem zaufania miałaby szansę na uzyskanie dofinansowania. W 2016 r. odbył się wprawdzie konkurs na realizację zadania pod nazwą „ochrona dzieci i młodzieży przed zagrożeniami – przemocą, uzależnieniami”, zaś rok później „ochrona dzieci i młodzieży przed zagrożeniem przemocą, hejtem w internecie oraz uzależnieniami”. Oba na tyle szerokie, by Dajemy Dzieciom Siłę nie miało szans powodzenia. O telefon zaufania starał się upomnieć rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Na razie jest list jest ignorowany.
Jeśli państwowe wsparcie skończy się definitywnie, telefon zaufania będzie w pełni uzależniony od prywatnych darczyńców i wpłat pochodzących z 1 proc. podatku. A tu, jak wiadomo, panuje ostra konkurencja. Telefon zaufania jest, jak pokazują statystyki, najbardziej potrzebny młodym ludziom od 12 do 15 lat. Codziennie konsultanci odbierają ponad 100 połączeń, rozmawiają o problemach w szkole i w domu, podnoszą na duchu, dają szansę „się wygadać”, doradzają, a gdy zachodzi taka potrzeba, informują policję, jeśli uznają, że dzwoniący/a jest w sytuacji zagrożenia zdrowia lub nawet życia.