6 listopada 2024

loader

Ten rząd jeszcze nie upadnie

Ten obóz od dłuższego czasu jest w kryzysie, ale spaja go strach przed oddaniem władzy – mówi Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych w rozmowie z Justyną Koć (wiadomo.co)

Czy możemy dostrzec jakąś strategię rządu w kwestii pandemii, oczywiście poza strategią marketingową? Kolejny rekord zakażeń – 57650 przypadków – Rada Medyczna zrezygnowała, dramatyczny apel wystosowali eksperci z PAN. Media już donoszą o kolejkach do szpitali. Rząd musi zdawać sobie sprawę, że jeżeli system szpitalny się zatka, to rząd upadnie, zatem dlatego tak ryzykuje?

JACEK KUCHARCZYK: Moim zdaniem w sprawie pandemii ten rząd porusza się w rzeczywistości równoległej, którą sam stara się wytworzyć przy pomocy działań medialno-wizerunkowych. Nie widzę w ich działaniach żadnej strategii walki z pandemią, nawet polegającej na tym, aby puścić wszystko na żywioł. Raczej mamy politykę od ściany do ściany – milion ludzi na kwarantannie, nieustanny chaos w szkołach, a jednocześnie pobłażliwość wobec niezaszczepionych, żeby nie drażnić części własnego elektoratu.

Jedynym wspólnym mianownikiem tych działań jest to, aby móc wyjść na konferencję i powiedzieć mediom, że coś zrobimy, ale co dokładnie, to już nieważne. Nie ma strategii walki z pandemią, a jest strategia wizerunkowa rządu, który musi pokazywać swoim wyborcom (bo większą część społeczeństwa już sobie odpuścił), że coś robi, a opozycja rzuca mu kłody pod nogi. Biorąc pod uwagę profil wyborców PiS-u, a są to na ogół osoby gorzej wykształcone oraz osoby, które łatwiej niż przeciętny obywatel poddają się teoriom spiskowym, to jest to jakiś sposób na polityczne przetrwanie.

Władza jest gotowa poświęcać życie i zdrowie Polaków pod warunkiem, że nie zaszkodzi to jej sondażowo.

Z dnia na dzień minister Czarnek zamyka szkoły, minister zdrowia zapowiadał hucznie testowanie darmowe w aptekach – już wiemy, że na razie 64 apteki są w programie. To zaczyna wyglądać jak parodia…

Albo groteska, ale mam wrażenie, że rząd tak się okopał w informacyjnym szańcu, że to, co dla nas wygląda właśnie groteskowo, dla nich już nie. Wysłanie uczniów z dnia na dzień na naukę zdalną trzy dni przed feriami wygląda absurdalnie, ale tu chodzi ciągle o to samo – ogłoszenie czegoś przez rząd jest traktowane jako realne działanie. Ważne, że ogłosiliśmy, że będą darmowe testy w aptekach, a to, że nie zadziałało, to trudno, najwyżej się zwali na złych aptekarzy, że sabotują działania władzy – zdaje się myśleć rząd.

Dowiedzieliśmy się ostatnio z maili Dworczyka, jak przygotowywano nagonkę na strajkujących nauczycieli, więc pewnie za chwilę będzie nagonka na aptekarzy, a także na lekarzy rodzinnych, że nie chcą jeździć po domach i osłuchiwać pacjentów 60 plus.

W tym szaleństwie jest metoda – to ogłaszanie różnych decyzji, obiektywnie bez sensu, ale na zasadzie, że przecież rząd walczy, a potem urządzanie akcji hejtu na grupy, które się obwinia za niepowodzenie własnych polityk. To metoda sprawowania władzy, którą PiS przez ostatnie lata doskonalił.

W mailach Dworczyka mamy doskonale pokazaną kuchnię działań PR partii rządzącej. Widać doskonale, jak oni budują informacyjny firewall wokół swoich wyborców. O tzw. taśmach Morawickiego pisali, że dzięki TVP udało się od tych informacji odizolować naszych wyborców. To jest czarno na białym napisane, otwartym tekstem. To samo robią w tej chwili z pandemią i ich wyborcy nie mają świadomości, że ta władza prowadzi politykę, która stanowi dla nich śmiertelne zagrożenie, i popierają tę władzę, często aż do tragicznego końca pod respiratorem.

Roman Giertych na komisji senackiej ds. Pegasusa powiedział, że powodem jego inwigilacji była chęć inwigilacji Donalda Tuska.

Nie mam wątpliwości, że motywy używania Pegasusa były czysto polityczne i władza atakowała swoich przeciwników, których uważali za najgroźniejszych w danym czasie, nie tylko z jednego klucza politycznego. Przykładem jest chociażby inwigilacja pana Kołodziejczaka, szefa Agrounii, kiedy obawiali się, że może on zagrozić poparciu dla PiS-u na wsi, które jest dla tej partii kwestią politycznego życia i śmierci.

Czy wierzy pan, że powstanie komisja sejmowa ds. Pegasusa? Kukiz stawia nowe żądania, teraz to on ma być jej przewodniczącym, jest opryskliwy dla dziennikarzy, nie odpowiada na pytania, wygląda jakby puszczały mu nerwy.

Nie od dzisiaj Kukizowi puszczają nerwy. Widać, że zaplątał się w tej polityce już dawno temu i próbuje się w niej odnaleźć, a aferę z Pegasusem traktuje jako szansę na odbudowanie swojego wizerunku, który zszargało mu głosowanie razem z PiS-em, wbrew wcześniejszym buńczucznym zapowiedziom, że zawsze pozostanie niezależny. Nie jestem przekonany, czy on naprawdę chce powołania tej komisji, czy tylko będzie opowiadał o tym, stawiając kolejne warunki nie do przyjęcia dla opozycji.

Kukiz jako przewodniczący to kompletny żart, bo nie ma ani kompetencji społecznych czy psychologicznych, ani wiedzy niezbędnej do skutecznego pokierowania jej pracami.

Nie wiązałbym z Kukizem wielkich nadziei na powstanie komisji. Ewentualnie opozycja może próbować odwrócić tę sprawę, mówiąc, że jeżeli Kukiz naprawdę chce komisji, to niech będzie poważny i przestanie stawiać kolejne warunki. Nie mam jednak wątpliwości, że jeżeli do komisji nie dojdzie, to Kukiz obciąży za to odpowiedzialnością Tuska i PO.

Minister Kamiński skomentował, że to, co się dzieje wokół Pegasusa, to polityczny atak na służby specjalne. Przypominam, że to służby podsłuchiwały szefa sztabu opozycji. Proszę o pana komentarz do tych słów.

To znowu typowo PiS-owska strategia odwracania narracji na zasadzie, że ciemny lud to kupi. Ujawnianie faktu o bezprawnych działaniach służb specjalnych PiS przedstawia jako atak na bezpieczeństwo kraju. W rzeczywistości to PiS zagraża naszemu bezpieczeństwu, powodując, że służby specjalne – zamiast bronić państwa – są używane do obrony partii rządzącej.

Zresztą „bezpieczeństwo” to jeden z ulubionych motywów PiS-u, którego używają, gdzie się tylko da. Niestety, biorąc pod uwagę sytuację za wschodnią granicą i groźby Putina, to mają obecnie wiatr w żagle. Sądzą, że można kwestią bezpieczeństwa narodowego rozgrywać niemalże każdą sprawę. To, że PiS de facto rozbraja Polskę (Macierewicz w MON) i niszczy służby specjalne, sprawia, że jako kraj stajemy się bezbronni wobec rosyjskich służb i różnych działań dezinformacyjnych.

Dla PiS-u to jest bez znaczenia, bo dla nich ważna jest ta rzeczywistość równoległa, czyli narracja, że to wszystko wina opozycji, bo to ona próbuje osłabić nasze służby, które do upadku zarówno moralnego, jak i kompetencyjnego doprowadził rząd PiS.

Wszędzie ta narracja wygląda tak samo. Przecież według PiS za kryzysem gazowym też ma stać Tusk, który nie zablokował NS2 i przez to mamy drogi gaz. Nikt z wyborców PiS, skazanych na TVP Info, nie połapie się, na czym polega kłamstwo tej narracji.

Jak ocenia pan kondycję obozu rządzącego?
Ten obóz od dłuższego czasu jest w kryzysie, ale spaja go strach przed oddaniem władzy. To jest motywacja, którą ma obóz rządzący, w przeciwieństwie do opozycji, która nie jest równie silnie zdeterminowana, aby odebrać władzę z rąk PiS-u.

Obóz rządzący natomiast jest ogromnie zdeterminowany, aby władzy nie oddać. Dlatego też te wszystkie przewidywania, że to w końcu musi runąć, bo już za bardzo skaczą sobie do gardeł, są moim zdaniem przedwczesne.

Jarosław Gowin zapowiada, że wraca do polityki silniejszy niż dotąd. Czy ma do czego wracać?
Gowin wraca na zgliszcza, które po sobie zostawia władza. On tę władzę wspierał przez wiele lat i nie wiem, czego teraz szuka na scenie politycznej. Lepiej by było, gdyby z niej po prostu zniknął i zajął się pisaniem pamiętników.

Justyna Koć Justyna Koć

Poprzedni

Rasistowski atak na panczenistkę

Następny

Podwyżki dla Huty Pokój