3 grudnia 2024

loader

Tłuste koty Platformy

Jedni sycą się państwowym garnuszkiem, inni łakną poklasku i uznania. Przewodniczący łódzkiej rady miejskiej Marcin Gołaszewski zadowolił się publicznym grosikiem, ale gdański radny Andrzej Stelmasiewicz sięgną po więcej – nasze uznanie. Ale tak daleko nie dosięgnął. 

Wywodzący się z partii Nowoczesna, obecnie będący w Koalicji Obywatelskiej, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej Marcin Gołaszewski, oprócz swoich obowiązków w samorządzie i pracy profesora na Uniwersytecie Łódzkim, zasiadał nie w jednej, ale w dwóch radach nadzorczych spółek komunalnych: Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Pabianicach oraz Miejskiego Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Zduńskiej Woli.

W pierwszej z nich Gołaszewski zarobił ok. 18,5 tys. zł, w drugiej ponad 1,2 tys. zł. Po publicznej krytyce, przewodniczący zrezygnował z członkostwa w radzie nadzorczej zduńskowolskiej spółki – czyli tej mniej dochodowej. Zdaniem jego krytyków, radny może bowiem zasiadać tylko w jednej radzie przedsiębiorstwa komunalnego. Gołaszewski ripostował, że są interpretacje przepisów, które na to pozwalają, ale – wobec wątpliwości prawnych – nie jest już w drugiej radzie nadzorczej.

„Zgodnie z opinią prawników funkcjonują rozbieżne interpretacje. Według mojej wiedzy nie ma takich ograniczeń dotyczących liczby rad nadzorczych, w których można zasiadać” – powiedział Gołaszewski. „Istnieją jednak standardy, których należy przestrzegać w przypadku wątpliwości. Kierując się transparentnością w życiu publicznym – czego brakuje w PiS – należy wtedy podjąć decyzję o rezygnacji. I ja tak właśnie zrobiłem. To oczywiste” – zaznaczył. 

Sama rezygnacja szefa łódzkiej rady z jednej z dwóch rad nadzorczych spółek komunalnych świadczy, że coś jest na rzeczy. Pytanie, co ma PiS wspólnego z radami nadzorczymi obsadzanymi przez ludzi PO? Tego Radny już nie powiedział. Na pewno PiS-owcy coś znowu zmajstrowali i biedny radny tak się zagmatwał, że aż wszędzie się poobsadzał. 

Tymczasem w Gdańsku też się zadziało. Nagrodę im. Lecha Bądkowskiego w kategorii darczyńcy roku otrzymał związany ze środowiskiem gdańskiej Platformy Obywatelskiej radny miasta Andrzej Stelmasiewicz. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie drobny fakt, że radny jest także członkiem… kapituły przyznającej nagrody.

Kapituła – w której zasiada Andrzej Stelmasiewicz, przyznając mu nagrodę, uzasadniała to tym, że w maju 2020 ogłosił, że do ustania pandemii będzie przekazywać należne mu diety radnego na rzecz organizacji społecznych.

I tutaj radny Stelmasiewicz znów zaskakuje. Bowiem gdański polityk część darowizn przekazuje na Fundację Wspólnota Gdańska, którą założył, a dziś administrują nią jego córka. Inną część przeznacza z kolei na Stowarzyszenie Wszystko dla Gdańska. Jest to ruch miejski, blisko związany z Platformą Obywatelską, z której wywodzi się radny i prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz, obecnie członkini zarządu wojewódzkiego Platformy Obywatelskiej. 

Kierowniczka referatu prasowego gdańskiego magistratu Izabela Kozicka-Prus poinformowała, że zgodnie z przyjętą, wieloletnią praktyką pracy kapituły osoby zgłaszające powiązanie są wyłączane z jej obrad w tych kategoriach nagrody, której powiązanie to dotyczy. „Wyłączenie polega na faktycznym opuszczeniu przez osobę, która zgłosiła powiązanie, pomieszczenia, w którym kapituła obraduje na cały czas opiniowania nominacji w danej kategorii” – wyjaśniała kierowniczka referatu prasowego.

tr/pap

Redakcja

Poprzedni

Czujny ten Trzaskowski

Następny

Razem żąda podwyższenia 500+