Polską scenę polityczną po raz kolejny rozpala kwestia uboju rytualnego, hodowli zwierząt futerkowych oraz stosunku do zwierząt. Stosunkami do ludzi czy może międzyludzkimi zajmują się u nas chyba tylko organizacje pozarządowe, np. Ordo Iuris oraz kościoły. Oczywiście najbardziej ten największy.
Ale wracajmy do naszego uboju. Patrząc całkiem na chłodno i nie bojąc się oskarżenia o cynizm (ps. polecam definicję filozoficzną a Diogenesa generalnie uwielbiam) muszę przyznać, że nie mogę tak całkiem potępić firm prowadzących ubój rytualny. W końcu to chyba tylko oni zarabiają na religii, i to w sumie chyba bardziej uczciwie od tych, którym dostarczają swoje wyroby. Im naprawdę religia się do czegoś przydaje.
To jednak nie zmienia mojej generalnej opinii, że ubój rytualny jest szkodliwym anachronizmem, jak zresztą wszystkie religijne rytuały. Nie jest może aż tak szkodliwy jak egzorcyzmy ale tym niemniej jest.
Hodowla zwierząt futerkowych nie jest co prawda zachowaniem rytualnym a tylko, jedynie, normalną działalnością gospodarczą opierającą się na wyzysku natury i żerowaniu na naiwnych klientach. Normalnie business as usual.
Konsensus polityczny, być może chwilowy, zmierza do uchwalenia zakazu hodowli zwierząt na futra. Termin jest nieco mylący bo hodowcy wykorzystują całe zwierzęta, futra idą do kuśnierza ale cała reszta ląduje nie na „smętarzu” ale w karmie dla zwierzaków. Tych naszych domowych ulubieńców. Taka karma.
Idę o zakład, że fermy zmienią nazwę z futrzarskich na mięsne. A futra staną się produktem ubocznym, tyle że jeszcze droższym. Jak kożuchy z baranów, pardon z owiec. Bogatych amatorów futer to podejrzewam nie ruszy. Płacą bo mają, a mają bo im się słusznie należy.
Rykoszetem oberwą jedynie profesorowie uczelniani i belwederscy bo kołnierze swoich tog będą musieli ozdabiać futrem bardziej sztucznym. Aczkolwiek do niektórych bardziej będzie ono pasować.
Oczywiście łatwiej jest zakazać pewnych form hodowli niż ustalić bardziej rygorystyczne zasady obchodzenia się ze zwierzętami hodowlanymi i pilnować ich przestrzegania.
Nasz kraj zresztą od dawna nie słynie z przestrzegania przepisów prawa, z zakazami zresztą włącznie. Generalnie nie jestem zwolennikiem noszenia futer nie tylko dlatego, że klimat się ociepla. Nigdy też nie nosiłem kożucha i w zasadzie nie widzę różnicy miedzy jednym a drugim okryciem wierzchnim. Nieprawdą jest jednak, żebym twierdził kiedykolwiek, że jedno noszą owce a drugie barany.
Jeśli jestem przeciwny, to wszystkim anachronicznym rytuałom z ubojem rytualnym na czele. Do zwierząt należy się odnosić bez zbędnej przemocy, i jeśli się już je hoduje i zjada, to należy zapewnić im stosunkowo najlepsze warunki.
A szczególnie należy dbać o zwierzęta z gatunku homo sapiens sapiens. Nawet jeśli nie zawsze myślą.
Ubój rytualny polega na uśmiercaniu zwierząt w rzeźniach bez wcześniejszego ogłuszania, w celu pozyskania mięsa koszernego lub halal. Pozyskane w ten sposób mięso spożywają wyznawcy islamu (halal) i judaizmu (kosher). Zwierzętom przecina się przełyk i arterie jednym cięciem przy użyciu specjalnego noża, odmawiając stosowną modlitwę. Zwierzę nie może zostać wcześniej pozbawione świadomości poprzez ogłuszenie jakąkolwiek z dostępnych metod.. Podczas koszernego uboju bydła we współczesnej ubojni stosuje się specjalne klatki do unieruchamiania zwierząt: Weinberg (czas w klatce: ok. 103,8 s, szamotanie się przed cięciem: ok. 11 s, liczba wokalizacji: ok. 4,6) lub ASPCA (czas w klatce: ok. 11 s, szamotanie się przed cięciem: ok. 1,2 s, liczba wokalizacji: ok. 0,3). Pierwsza z nich pozwala na obrócenie zwierzęcia na bok lub do góry nogami. W ustalonej przez klatkę pozycji następuje cięcie, po czym zwierzę jest wypuszczane, aby mogło się wykrwawić. Elementem łączącym ubój rytualny w islamie oraz judaizmie jest właśnie zakaz ogłuszania zwierzęcia przed zabiciem. Polska wołowina i drób eksportowane są m.in. do Turcji, Egiptu i na Bliski Wschód, w tym do Izraela (źródło: Wikipedia i inne)