Jan Zamoyski, wielki Polak i patriota, zauważył, że poziom wykształcenia wpływa na losy Rzeczpospolitej. Niestety, problem leży w szczegółach. Uczyć, ale jak? Od czasu powołania do życia Komisji Edukacji Narodowej doświadczyliśmy różnych pomysłów na uczenie naszych milusińskich, a każda władza oczekiwała systemu szkolnego, który produkowałby obywatela posłusznego, pracowitego i niekonfliktowego.
Na szczęście, wielu pedagogów z przekorą zaszczepiało swoim podopiecznym zdolność samodzielnego myślenia, humanizm i umiejętność dostrzegania piękna.
Tak dobrnęliśmy do czasów współczesnych. Jak tylko upolityczniona szkoła okresu słusznie minionego, dzięki pracy nauczycieli, uporała się z analfabetyzmem, PRL odszedł do lamusa historii, nowe elity uznały, że w imię demokracji trzeba zmienić post-peerelowski system. 7 (potem 8) plus 4 lub 5, na wzorowany na drugiej RP system trzystopniowy. Tak nawiasem, to analfabetyzm na wsi odziedziczyliśmy po tym właśnie systemie.
Oczywiście, środowiska nauczycielskie i część rodziców zaprotestowały, bo powodowało to chaos, spore koszty, potrzebę zmian w programach nauczania i nieprzewidywalne skutki w procesie wychowawczym.
Udało się!
System gimnazjalno-licealny po kilku latach zgrzytów, problemów, zaangażowaniu sporych kosztów zafunkcjonował, a nawet zaczął odnosić sukcesy w postaci rankingów wyników nauczania w skali Europy. Ale rządy objęła nowa władza, skonfliktowana z poprzednią i zaaprobowała „dobrą zmianę”, czyli powrót do systemu poprzedniego. Nauczyciele zaprotestowali ponownie, z tych samych powodów.
Czy jest o co się awanturować? Chyba tak!
Prawdopodobnie jeden i drugi system będzie działać poprawnie, jeżeli będzie stabilny prawidłowo finansowany i zarządzany przez fachowców. Niewątpliwie, ZNP walczy o swoje miejsca pracy i zarobki, przecież jest związkiem zawodowym, którego członkowie płacą składki za ochronę swoich interesów. Tylko, że zmiany nie dotyczą jedynie administracji przesunięć kadrowych i przemianowania obiektów edukacyjnych. To wiele więcej, na co także zwraca uwagę ZNP.
Pierwsza sprawa budząca niepokój to tempo wprowadzana zmiany. System edukacji wpływa na przyszłość kilku pokoleń młodych ludzi, na wybór ścieżki edukacyjnej a nawet wybór profesji gdyż dotyczy także zmian w szkolnictwie zawodowym. Obecnie spokojna o skutek reformy jest tylko minister szkolnictwa, w przeciwieństwie do rodziców i uczniów niepewnych swojej szkolnej przyszłości.
Drugim zagadnieniem wymagającym wyjaśnienia są koszty. Rząd twierdzi, że będą one rozsądne. Nie wskazują na to opinie samorządów, a to one odpowiadają za finansowanie szkolnictwa na swoim terenie. Pamiętajmy, że to my zapłacimy za edukacyjny eksperyment z naszych podatków
Hipokryzją jest stwierdzenie pani minister, że proponowane przez ZNP referendum spowoduje koszty rzędu 100 milionów, które można wykorzystać na wyposażenie szkół.
Brak referendum nie przysporzy żadnych nakładów na szkoły. Budżet będzie taki sam, nie mniejszy i nie większy. To zablokowanie reformy ochroni przed wywaleniem w błoto 50 miliardów wydanych na poprzednią reformę i budowę gimnazjów.
I to, co najważniejsze: nowa podstawa programowa
Szkoła to nie tyło miejsce, gdzie zostawiamy dzieci, kiedy idziemy do pracy, to o wiele więcej. Tomasz Akwinu, 13-wieczny filozof i święty kościoła katolickiego, twierdził, że prawda jest jedna, lecz drogi do niej są dwie. Prawda objawiona, którą zajmuje się teologia i prawda poznana, która jest domeną nauki. Tą prawdą powinna zajmować się szkoła.
Szkoła powinna przekazywać nieocenzurowany dorobek intelektualny ludzkości, wychowywać w duchu humanizmu i mądrego patriotyzmu. Nie ma tam miejsca na wskazywanie wrogów manipulowanie historią i obalanie uznanych autorytetów.
Rola rodziców w procesie wychowawczym jest oczywistością, ale „widzi mi się” grup społecznych powołujących się na rodzicielską nieomylność nie powinno hamować rozwiązań proponowanych przez doświadczonych pedagogów.
Na podstawie informacji ministerstwa oświaty, rożnych doniesień mediów, doboru specjalistów i oceny ZNP proponowana podstawa programowa nie spełni opisanych powyżej wymogów. Będzie raczej spełniała oczekiwania i wyobrażenia o szkole określonych elit.
Może elity powinny stanąć w parach i udać się do szkoły w celu weryfikacji swoich wyobrażeń o edukacji?