8 listopada 2024

loader

Warunki porozumienia

Do licznych dysput na temat stanu i perspektyw polskiej lewicy, w ostatnim magazynie świątecznym „GW” dołączył Ernest Skalski. Z różnych powodów warto przeanalizować tę bardzo obszerną wypowiedź.

Przede wszystkim należy wyjaśnić które osoby, grupy, partie zalicza autor do lewicy? To tylko z pozoru banalne pytanie, bowiem z treści artykułu wynika , że lewica to przede wszystkim Barbara Nowacka, Adrian Zandberg, Sławomir Sierakowski, publicyści „Przeglądu”, jeszcze kilka osób piszących w „Gazecie Wyborczej” i w innych tytułach. Ich wypowiedzi przywołuje Skalski i z nimi toczy polemikę. A więc głównie Inicjatywa Polska, partia „Razem”, redakcje „Przeglądu” i „Krytyki Politycznej”. Co prawda kilkukrotnie wspominane jest SLD, ale ani nie w nurcie głównego tematu, ani też z przywołaniem dokumentów programowych bądź opinii jej kierownictwa.
Jest oczywiście prawdą, że aktualnemu Sojuszowi daleko do potęgi z lat minionych, ale „Razem” jest jeszcze daleko do dzisiejszego SLD. W rozważaniach na temat budowania szerokiej antypisowskiej koalicji – a o tym jest artykuł – niedostrzeganie SLD stanowi powtórkę hasła sprzed lat, że tej partii wolno mniej. Sojusz co prawda tu niewidoczny, ale i tak oberwie od Skalskiego, bo przecież jest lewicą. W tym kontekście należy zastanowić się także nad użytym w leadzie sformułowaniem : „ nasza lewica”, co być może oznacza tylko tę, akceptowaną w jakimś stopniu, przez salon „Wyborczej”. I tak właśnie rozpoczynają się, niby poważne, rozważania o koniecznej jedności szerokiej opozycji w przyszłych wyborach parlamentarnych.

Wszystkie grzechy lewicy

W śródtytułach poszczególnych części prawie trzykolumnowego artykułu wymieniane są następujące błędy i przywary – lewica: potrzebuje biedy i wykluczenia, nie ma i nie chce pomysłu na zmniejszenie biedy, nie zna mechanizmu gospodarki i akceptuje socjalistyczny, jest bardziej obyczajowa niż społeczna, nieistotna jest [dla niej] racja stanu, nie rozumie polityki, ma inne priorytety, [ale] może rozgrywać. Powyższa lista niedoskonałości ma dokumentować, że sama lewica w rankingu wyborczym niewiele znaczy, Po takim kuble dziegciu, łyżeczka miodu na temat wartości lewicowego elektoratu, nie wiadomo zresztą czy z wyborcami SLD, przypomina łaskawe poklepywanie pańszczyźnianego chłopa przez dobrego pana.
Krytyka wybranych wypowiedzi wymienionych powyżej osób, co należy przyznać, w pewnych fragmentach jest słuszna, gdyby rzeczywiście „dla naszej lewicy, zdaje się, mniejszym złem jest dalszy demontaż demokracji przez PiS niż wejście do dużej koalicji zdominowanej przez większych partnerów.” Nie mam zamiaru bronić krytykowanych, niech sami to ewentualnie czynią, natomiast trudno zgodzić się z Ernestem Skalskim w kilku zasadniczych kwestiach.

PO & PiS a PRL

Na krytyczną ocenę okresu rządów PO, a jeszcze wcześniej polskiej transformacji, autor przytacza szereg danych, świadczących o dokonanym postępie ekonomicznym i społecznym w kraju, zarzucając lewicy iż tego nie dostrzega. Niewątpliwie takowy się dokonał, co nie oznacza, uzasadnionego faktami, prawa do także negatywnej oceny postsolidarnościowych rządów. Argumentacja Skalskiego przypomina wywody Władysława Gomułki o osiągnięciach PRL, w porównaniu do przedwojnia, gdy dzielono zapałki na czworo. A rzeczywistość w wielu dziedzinach nadal skrzeczy, o czym dowodnie przekonuje m. in. „Szlachetna paczka” i szereg innych akcji charytatywnych, w których ludzie niosą pomoc, wypełniając rolę niespełnianą przez państwo. Zapominając o tysiącach bezdomnych, których autor – jako osoba starsza – nie mógł zobaczyć na ulicach w okresie PRL, poucza, że „polityka społeczna to nie proste spełnienie postulatów, choćby najsłuszniejszych moralnie, lecz dokonywanie wyboru miedzy potrzebami”. To stwierdzenie, w kontekście krytyki lewicy popierającej PiS-owski program 500+, wyjaśnia społeczną wrażliwość autora, powątpiewającego również w celowość zwiększenie podatków od najbogatszych.
Na pozytywną ocenę sytuacji socjalnej w Polsce Ludowej autor odpowiada, że „poczucie bezpieczeństwa milionów ludzi w danym systemie polegało na tym, ze byle jaką pracę można było mieć zawsze. Nieraz po przymusowym skierowaniu.” Trudno aby pan redaktor, zawsze mający dobrze płatną pracę, zrozumiał jej pozbawionych. Nadto dziś byle jaką pracę też nie tak łatwo dostać, a z tym przymusem to było inaczej: skierowania w pierwszym okresie PRL-u wiązały się koniecznością zapewnienia odpowiednich kadr dla funkcjonowania państwa, a w późniejszym czasie otrzymywali je ci, którzy wcześniej pobierali tzw. stypendia fundowane. Nikt przytomny na umyśle nie twierdzi, że okres PRL stanowił „dawny złoty wiek”, stąd wysiłki autora dezawuujące tamten czas są zupełnie zbędne, acz w gruncie rzeczy służą czemuś innemu. Chodzi o krytykę lewicy popierającej pewne programy socjalne PiS, które wszystkie – w przekonaniu autora – są negatywne, a ich akceptacja podlega naganie. Tu znów ponownie odzywa się ulubiona fraza „GW”, w której widziany świat ma tylko dwa kolory: biały (my) i czarny (oni).

Kościół, obyczajność i …

Bardzo nie podobają się słowa Nowackiej: „Jeżeli państwo polskie ma być sprawiedliwe, to po pierwsze przestrzegajmy konstytucji, w której jest zapisana sprawiedliwość społeczna A po drugie, zróbmy dwie zmiany w konstytucji: równość małżeńską, prawo do zawierania związku dla każdego i rozdział Kościoła od państwa”. A profesor Monika Płatek dodaje: „Nie wprowadza się na początku drogi nowego laickiego, demokratycznego państwa religii do szkół, łamiąc przy tym obowiązujące prawo”.
Skalski nie odpowiada na te zarzuty starając się tłumaczyć zachowawczość naszego społeczeństwa: „istotną rolę grają też względy kulturowe. Zachodzące zmiany odbierane są w tej części społeczeństwa jako atak na wartości narodowe, na Kościół i wiarę, rodzinę i obyczajność. Ciąży nadmiar nowoczesności, wszechobecność cudzoziemszczyzny, zagraża jakiś gender, razi niepotrzebny feminizm, coming out” itp. To zapewne w dużej mierze jest prawdą, co nie dezawuuje słusznych zarzutów zaniechania, bądź celowego działania, przez wszystkie postsolidarnościowe rządy. Autor, zgadza się nawet, że „Prawa kobiet są na pewno jednym z ważniejszych problemów współczesności”, nie mówiąc już o aborcji, uważa jednak, iż ze względów taktycznych należy powyższe przemilczeć, w imię konieczności zwycięstwa nad PiS. I tu mamy ten nierozwiązywalny dylemat: jak zjeść ciastko i zachować ciastko, bowiem myli się Skalski twierdząc, że lewicę kształtował i określał jedynie program prospołeczny i egalitarny, taki podobny do pisowskiego. To nie jest prawda, gdyż wartości lewicowe to także demokratyczny ustrój, obrona grup w różny sposób pokrzywdzonych, spór z zachowawczymi poglądami i otwartość w myśleniu, a w warunkach polskich – vide Polska Partia Socjalistyczna – walka o niepodległość.

Racja stanu i polityka

Lewica, wg. Skalskiego, nie dostrzega polskiej racji stanu – i tu mamy jak zwykle w „Gazecie Wyborczej” – zagrożenie polityką Putina i agresywną Rosję oraz akceptację naszych miliardowych wydatków zbrojeniowych. Krytycznie oceniany jest stosunek lewicy do Ukrainy, gdzie widzi – tak jak PiS – tylko zbrodnie UON i UPA, a nadto brak reakcji na „obskurantyzm obyczajowy” panujący w Rosji. Lewica, która nota bene wprowadzała Polskę do Unii Europejskiej, „nie broni naszego miejsca w Europie”. Nadzwyczajna jest, tak sformułowana ta racja stanu, w wyobrażeniu Skalskiego, pozbawiona najmniejszej chociażby refleksji dotyczącej naszej polityki międzynarodowej. W kwestii obskurantyzmu, to autor mógłby sobie darować pouczenia w mesjanistycznym stylu, tym bardziej, że nasz rodzimy ma się też zupełnie dobrze.
Rozważania o polityce poświecił autor przede wszystkim obaleniu tezy o wspólnym postsolidarnościowym pochodzeniu, realizacji określonej polityki i preferowanych wartości, przez Platformę Obywatelską i Prawo i Sprawiedliwość. Oburza się więc na opinię prof. Bronisława Łagowskiego, że „Na pogrążanie się postsolidarnościowego obozu w totalnym zgłupieniu nic nie można poradzić, bo ma on w swoich rękach rząd, opozycję i media”, przeciwstawiając im słowa Kaczyńskiego o podziale Polski na solidarną i liberalną. Krytykując lewicę za symetryzm PO – PiS, i w ten sposób próbując wybielić błędy Platformy, tym razem dostało się SLD, i to poniżej pasa, bowiem przez wypomnienie jej klęski wyborczej, co z tematem narracji nie ma żadnego związku.

Obrona III RP

„Od dwóch lat nie ma Trzeciej Rzeczypospolitej i już jej nigdy nie będzie, a lewica ciągle ją zwalcza. Jej fantom właściwie. Lewica nie zauważa, czy raczej uznaje za nieistotne, że było to państwo prawa, szanowany członek społeczności międzynarodowej, że postępuje demontaż tego państwa przez PiS i że to jest teraz najważniejszy, egzystencjalny problem dla Polski. W lewicowym przekazie krytyka Polski do 2015 r. zdecydowanie dominuje nad krytyką państwa PiS-u.” Autorowi należy, kawę na ławę, wyjaśnić, że krytyka to nie zwalczanie, a wynika stąd, że PiS mógł się w takiej właśnie formie odrodzić dzięki licznym błędom popełnionym od zarania III RP.
Twierdzenie o państwie prawa co najmniej rozmija się z prawdą, bowiem istnieje wystarczająco dużo dowodów, na jego stronniczą interpretację, niekonsekwencję, realizację interesów wybranych grup i wpływowych osób. Jeśli w państwie normalnie funkcjonującego prawa skazuje się za kradzież batonika, zamyka oczy na machlojki z masowym przejmowaniem miejskich kamienic, akceptuje wyrzucanie lokatorów na bruk, toleruje naciągane, niepodważalne decyzje o zwrocie Kościołowi i innym związkom wyznaniowym określonych dóbr, to ja dziękuję za takie państwo prawa. Tym bardziej, że ta litania bezprawia mogłaby być o wiele dłuższa. Kluczowe momenty w łamaniu prawa to „odebranie w roku 2009 tzw. ubekom części emerytur oraz tzw. ustawa o bestiach z roku 2013 pozwalająca izolować przestępców seksualnych po odbyciu kary.” Przypomnieć należy , że tzw. ubecy (określenie pejoratywne, bo zdecydowana większość pracowała w Służbie Bezpieczeństwa) to też obywatele III RP, jak redaktor Skalski. I że, zastosowano w tym wypadku niedozwoloną w prawie zasadę odpowiedzialności zbiorowej oraz pozbawiono ich praw nabytych. Można by tak dalej, łącznie z krętactwami PO wokół Trybunału Konstytucyjnego. Czytamy dalej: „Z prawa i z lewa robi się zarzut III RP za to, że nie była idealnym państwem prawnym, takim, w którym nigdy nie mogą się zdarzyć żadne przypadki naruszenia prawa.” Zdarzyć się oczywiście mogą panie redaktorze, ale nie w tak poważnej i masowej skali, doprowadzając – poza szeregiem innych błędów, niegodziwości i przyczyn – w konsekwencji do społecznego protestu, który wyraził się w czerwonej kartce dla ówcześnie rządzących.

Warunki

Namawiana do udziału we wspólnej wyborczej antypisowskiej koalicji lewica – w końcu nie wiadomo czy także SLD – zasadnie obawia się dominacji silniejszego partnera i powtórki całego zła z niedawnej przeszłości III RP. W sposobie i formie argumentacji Skalski wykazał się wyjątkowym kunsztem dyplomatycznym, jak Waszczykowski w składzie porcelany, zachęcając do tworzenia wspólnej listy, w której brak określenia warunków wzajemnych zobowiązań. Ma je zastąpić pusta fraza: „Jeśli demokratyczna opozycja zwycięży i obejmie władzę, będzie tak, jak było po roku 1989. Różnice zdań w społeczeństwie i spory, które dziś trzeba odłożyć, będą przedmiotem debaty i rozstrzygnięć zgodnie z regułami demokracji. A zważywszy na charakter przemian cywilizacyjnych, można przypuszczać, że sfera wolności jednostek, w tym swobód obyczajowych, będzie się w tych sporach poszerzać.” A więc bez żadnych zobowiązań: podebatujemy, można przypuszczać, będzie się poszerzać, ale sami nic nie zrobimy dla ich realizacji i przyśpieszenia. Czyli rezygnacja z szeregu fundamentalnych haseł lewicy, a brutalnie mówiąc, odłożenie ich ad Kalendas Graecas.
Jest prawdą, że „Albo się nie rozumie, że bez politycznej kalkulacji niczego się w polityce nie osiągnie, a na pewno nie wygra się wyborów, albo się nie chce ich wygrać…”
Jeżeli jednak chce się wygrać, to podstawą takiego porozumienia wyborczego powinno być spełnienie kilku warunków wstępnych. Zaliczam do nich: traktowanie wszystkich partnerów ewentualnej koalicji na równych prawach, publiczne przyznanie się do szeregu błędów popełnionych przez postsolidarnościowe rządy od 1989 roku wraz ze zobowiązaniem do ich częściowej przynajmniej naprawy po wyborczym zwycięstwie, zagwarantowanie prawdziwej wolności jednostki, przywrócenie w Polsce poszanowania Konstytucji i prawa, potwierdzenie kontynuacji prospołecznych działań PiS i – szerzej – stworzenie programu prospołecznej polityki przyszłego rządu oraz reorientacja polityki zagranicznej z militarystycznych akcentów na rzecz pokojowej współpracy. Ten ważny, i rzeczywiście egzystencjalny dla przyszłości naszego kraju proces, powinna rozpocząć od siebie redakcja „Gazety Wyborczej”, która jeśli nawet nie sprzyjała dewastacji III RP, to na pewno obserwowała ja w milczeniu.
Artykuł Ernesta Skalskiego, noszący tytuł: „Lewica na lewo od celu. Panu Bogu w okno”, poprzedzony został nadtytułem „Adam Michnik poleca”. Biorąc pod uwagę zadufanie patrona we wszystko co czyni, wątpić należy, czy powyższe warunki przyszłej antypisowskiej koalicji zostaną przez niego zaakceptowane. I znów winna będzie, jak zawsze, lewica.

trybuna.info

Poprzedni

Nowoczesna jest kobietą

Następny

Zostawcie nasze ulice