8 listopada 2024

loader

Wygrana bitwa, ale nie wojna

PRAWA CZŁOWIEKA: Sejm odrzucił projekt ustawy bezwzględnie zakazującej prawa do aborcji. Jest to z pewnością sukces niedawnego Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Nie oznacza to jednak, że PiS zrezygnowało z zaostrzenia obowiązującego dziś prawa antyaborcyjnego.

Sejmowa Komisja Sprawiedliwości radykalnym projektem katolickiego stowarzyszenia Ordo Iuris, zajęła się w środę późnym popołudniem. Obrady zaczęły się burzliwie, ponieważ okazało się, że posiedzenie komisji chce obserwować duża grupa działaczy społecznych i to z obu stron – zarówno zwolenników, jak i przeciwników zaostrzenia prawa. Posłanki opozycji musiały interweniować bowiem części działaczek feministycznych unieważniono wejściówki do Sejmu.. Potem atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca.

Kłótnie w komisji

Obrady rozpoczęły się od kłótni, zamieniając się w ogólną awanturę. Co ciekawe, zakończeniem dyskusji nad projektem Ordo Iuris byli zainteresowani przede wszystkim posłowie PiS, którzy zgłosili wniosek o odrzucenie przez komisję tego projektu. Z pewnością nie bez znaczenia była ogłoszona dzień wcześniej opinia episkopatu, że kościół jest przeciwny karaniu kobiet za aborcję. Przy tej okazji posłanka Krystyna Pawłowicz podzieliła się na swoim profilu społecznościowym interesującą informacją. „Episkopat dzisiejszym swoim popołudniowym komunikatem upoważnił nas do odrzucenia projektu przewidującego karalność kobiet” – napisała, zdradzając, zapewne niechcący, ale za to szczerze, kto tu komu wydaje polecenia. Zgodnie z wytycznymi hierarchii kościelnej, posłowie PiS pokornie zgłosili więc wniosek o odrzucenie kontrowersyjnego projektu. I taką rekomendację komisja przegłosowała.
Przeciwko tak błyskawicznej decyzji zaprotestowała opozycja (PO i .Nowoczesna) oceniając, że posiedzenie komisji zostało zwołane niezgodnie z Regulaminem Sejmu. Obie strony zaczęły się wzajemnie oskarżać o chęć rozgrywania sprawy dopuszczalności aborcji ze względu na swój bieżący interes polityczny. I obie miały rację. Dla PiS – po poniedziałkowych protestach kobiet – temat stał się bardzo niewygodny, negatywnie odbijając się na sondażach poparcia dla partii rządzącej, zaś dla opozycji stał się okazją, by zbijać na nim punkty.
Swojego oburzenia nagłą woltą PiS nie kryli przedstawiciele Ordo Iuris. – Co się stało przez te 14 dni, że komisja sprawiedliwości odrzuciła projekt naszej ustawy? Bez żadnych wyjaśnień. To ten sam projekt, który państwo niedawno przyjęli entuzjastycznie. Zdeptali państwo nadzieje tych, którzy są niepełnosprawni. To co zrobiliście, to przemoc silniejszych wobec słabszych – powiedziała Joanna Banasiuk z Ordo Iurdis. – Zmieniliście stanowisko sprzed 2 tygodni o 180 stopni. To przejaw lekceważenia społeczeństwa obywatelskiego – oceniła.
Warto zauważyć, że w ciągu tych kilkunastu godzin – bo tyle trwało rozstrzygnięcie losów radykalnego projektu zakazującego aborcji – po raz kolejny mogliśmy się przekonać, jak instrumentalny stosunek mają politycy do stanowionego przez siebie prawa, które w przyszłości może mieć fundamentalny wpływ na nasze codzienne życie.

Wolta PiSu

Posiedzenie plenarne, na którym miał być poddany pod głosowanie wniosek o odrzucenie projektu Ordo Iuris wyznaczono na 23. Obrady zaczęły się tak burzliwie, że prowadzący obrady wicemarszałek Robert Tyszka (Kukiz’15) oznajmił, że nie pozwoli robić z Sejmu cyrku i zdecydował o przeniesieniu głosowania na czwartek. Jak można było się spodziewać kontrowersyjny projekt został odrzucony, i to przygniatającą większością głosów. Wniosek o odrzucenie go w całości poparło 352 posłów, przeciwko było 58 głosujących, a 18 wstrzymało się od głosu.
Formalnie wniosek o odrzucenie projektu Ordo Iuris zgłosił nie kto inny, jak sam Jarosław Kaczyński, który podkreślił jednak, że przegłosowanie całkowitego zakazu aborcji nie jest możliwe „w tej chwili”. To zastrzeżenie ze strony Prezesa kryje w sobie zapowiedź, że PiS nie wyklucza powrotu do tego pomysłu w przyszłości w bardziej sprzyjających okolicznościach.
23 września, gdy rozstrzygały się losy obu projektów obywatelskich, on sam głosował za skierowaniem do dalszych prac obu propozycji. Na zmianę postawy Prezesa miało na pewno wpływ wspomniane oświadczenie episkopatu o niepopieraniu aż tak drastycznych rozwiązań, jak karanie kobiet za aborcję. Błyskawiczna reakcja biskupów na masowy protest kobiet każe się domyślać, że zorientowali się jak nastroje społeczne są bardzo nieprzychylne interesom kierowanej przez nich instytucji.

Nagła zmiana taktyki

Można ocenić, że w sprawie zakazu aborcji PiS nie okazał się tak sprytny, jak początkowo zakładano. Co nie oznacza, że problem ograniczenia prawa do aborcji został już wygrany przez środowiska opowiadające się za prawem do wyboru i decydowania o sobie. Nie po raz pierwszy kierownictwo obecnie partii rządzącej próbowało załatwić kontrowersyjny problem cudzymi rękami, samo nie biorąc za to bezpośredniej odpowiedzialności. Projekt wprowadzający bezwzględny zakaz aborcji został formalnie zgłoszony jako projekt obywatelski, opracowany przez prawników z Ordo Iuris i przedłożony przez komitet „Stop Aborcji”. Formalnie nie stał za nim PiS, czego miało dowieść głosowanie w Sejmie podczas pierwszego czytania, gdy klub PiS był w tej sprawie podzielony. Zwolennicy tego drastycznego rozwiązania sądzili jednak, że mogą liczyć na przychylność większości sejmowej. Tymczasem sprawa rozstrzygnęła się szybciej niż to zakładano i nieco inaczej.
PiS miał początkowo interes w tym, aby sprawę przeciągać w nieskończoność, m.in. w komisjach sejmowych. Opozycja (a przynajmniej jej bardziej liberalna część) miała interes w tym, by sprawę jak najszybciej zamknąć i odtrąbić swój sukces. Poniedziałkowy Strajk Kobiet odwrócił jednak sytuację, zmuszając obie strony do radykalnej zmiany taktyki. Sukces protestu sprawił, że to w interesie opozycji byłoby przeciąganie sprawy, bo przy ujawnionych w poniedziałek nastrojach społecznych dawało jej to okazję, by walić w PiS i zdobywać punkty poparcia. W tej sytuacji PiSowi nie pozostało nic innego niż szybko odciąć się od kontrowersyjnego projektu zaznaczając, że nie wyszedł on przecież z inicjatywy polityków tej partii.. Nie oznacza to jednak, że środowiska kobiece mogą już odtrąbić swój sukces.

PiS i tak zaostrzy prawo aborcyjne?

Marszałek Senatu, Stefan Karczewski zapowiedział, że senatorowie PiS zamierzają przygotować własną wersję nowej ustawy antyaborcyjnej. Nie ma złudzeń, że „własna wersja” PiS złagodzi obecnie obowiązującą ustawę, a jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Pan Marszałek wspominał, że chodzi o wyeliminowanie legalności aborcji z powodów eugenicznych.
My jednak mamy dobrą pamięć. To nic nowego. Projekt ustawy, eliminujący prawo do aborcji w przypadku stwierdzenia wad genetycznych bądź dużego prawdopodobieństwa ciężkiej choroby płodu albo obciążeń genetycznych, był już zgłoszony pod koniec września 2014 r.. W poprzedniej kadencji Sejmu politycy PiS zapowiedzieli, że poprą to rozwiązanie i poparli. Nie mieli jednak wówczas wystarczającej większości w parlamencie, aby wprowadzić je w życie. Tym razem mają i – jak widać z zapowiedzi PiS – swoją obietnicę zrealizują. W dodatku odgrywając rolę łaskawców, którzy nie zgodzili się na drastyczny projekt, zakładający karanie kobiet.
Co więcej, rozwiązanie zakazujące aborcji ze względu na prawdopodobieństwo ciężkiej i nieuleczalnej choroby płodu, a następnie urodzonego dziecka, nie tylko w praktyce wyeliminuje możliwość przeprowadzania badań prenatalnych. Wspomniany projekt wprost przewidywał, że takie badania będą zakazane. Nie byłyby zresztą potrzebne, bo bez względu na ich wynik, kobieta i tak nie mogłaby legalnie usunąć takiej ciąży.
Czwartkowe głosowanie w Sejmie nie jest ostatecznym zwycięstwem przeciwników zaostrzania prawa antyaborcyjnego. Jest dopiero pierwszą wygraną bitwą w walce o prawo do wyboru i decydowania o ewentualnym rodzicielstwie. Jednocześnie trwają przecież zabiegi o drastyczne ograniczenie dostępu do środków antykoncepcyjnych, zaś w szkołach wciąż nie ma rzetelnej edukacji seksualnej. Większość środowisk kobiecych ma tego świadomość i nie może odpuścić sobie mobilizacji społecznej, jaką był Strajk Kobiet. Jego sukces oznacza dla nich konieczność pójścia za ciosem i dalszej walki o elementarne prawa człowieka, do których należy prawo do decydowania o dopuszczalność aborcji.

WAŻNE

Przegłosujmy fanatyków w referendum!
Po tym, jak Sejm odrzucił obywatelski projekt komitetu „Ratujmy kobiety!” – zakładający prawo do aborcji do 12. tygodnia bez żadnych warunków i pozostawienie obecnie istniejących przesłanek do legalnej aborcji – jedną z ostatnich możliwości złagodzenia obowiązującego obecnie prawa pozostaje wniosek o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum w tej sprawie. Z taką inicjatywą wyszli działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej i od kilku miesięcy zbierają pod nim podpisy poparcia.
Pojawiają się głosy, że o prawach człowieka nie można głosować w referendum. Nie wiadomo dlaczego, skoro problem prawa do aborcji został rozstrzygnięty w taki sposób m.in. we Włoszech. To właśnie w referendach społeczeństwa tych krajów opowiedziały się za legalizacją aborcji, zmuszając polityków do złagodzenia rygorystycznego prawa. Nastroje społeczne, jakie ujawniły się przy okazji Strajku Kobiet pozwalają mieć nadzieję, że takie głosowanie ma duże szanse zakończyć się sukcesem środowisk pro-choice i doprowadzić do zmiany obowiązującej obecnie, restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej.

trybuna.info

Poprzedni

Londyn? Tu Warszawa

Następny

Triumf Matkowskiego w Tokio