Sprawa pani Joanny pokazuje, że pod rządami PiS wszystko w Polsce spsiało.
Kobieta usunęła farmakologicznie niechcianą ciążę. W myśl obowiązującego prawa nie popełniła nawet wykroczenia. Wolno jej było to zrobić, a państwu i jego służbom nic do tego. Potem Joanna dzwoni do lekarza, bo fatalnie się czuje fizycznie i psychicznie. Co robi lekarz zobowiązany do tajemnicy lekarskiej? Dzwoni na 112 i miast podzielić się tylko obawą popełnienia przez kobietę samobójstwa, opowiada o aborcji. Opowiada więc coś, co zostało mu powierzone w tajemnicy. Sekret ten trafia do policji. I nieważne, że przerwanie ciąży nie powinno jej interesować. Z powodów politycznych i ideologicznych, od których funkcjonariusze powinni być wolni, błyskawicznie reagują, traktując – wbrew prawu – panią Joannę jak przestępczynię. Ba, uniemożliwiają działania lekarzy. Kradną telefon i laptop. Mało tego, wskutek oporu lekarzy, przewożą kobietę do szpitala, gdzie personel daje się policji sterroryzować i zezwala dwóm wysłanym rozkazami przełożonych policjantkom na coś znanego u nas z historii. Tej najczarniejszej. Historii obozów koncentracyjnych. Wszak krwawiącej kobiecie mundurowe każą się rozebrać, robić przysiady i kasłać.
Łamiący przysięgę Hipokratesa lekarz, łamiący polskie prawo policjanci i nieodmawiające gnojenia obywatelki policjantki pokazują, że doszliśmy do państwa terroryzującego obywateli tępymi wykonawcami rozkazów władzy.