GadzinowskiTrbuna
Bez programu V Rzeczpospolitej polska lewica nie stanie się pierwszorzędną siłą polityczną.
Wielokrotnie pisałem przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku, że podstawowym obowiązkiem polskiej lewicy jest powrócić do parlamentu.
Za wszelką cenę. Zgody na przejściowy, autorytarny styl kierowania SLD. Zgody na wspólną listę z centrową, liberalną Platformą Obywatelską i konserwatywnym PSL. Powrót do parlamentu wart był dla lewicy każdej politycznej „mszy”. Bo jedynie powrót do parlamentu gwarantował rewitalizację gasnącego SLD i innych, marginalizowanych partii.
Powrót do Sejmu i Senatu dawał szansę stworzenie tam politycznego przyczółka. Takiego „lewicowego Piemontu”, aby potem konsekwentnie powiększać wpływy lewicy w Polsce. Analogicznie do znanego z historii procesu jednoczenia Włoch w drugiej połowie XIX wieku.
Nasz lewicowy „Piemont” już mamy. Zyskaliśmy go po wyjątkowo korzystnej cenie. Lewica nie musiała celebrować politycznej mszy z demokratycznymi liberałami. Dostała głosy lewicowych wyborców w 2019 roku jedynie za „cud zjednoczenia”. Za to, że trójka liderów lewicowych partii stanęła w jednym szeregu przed telewizyjnymi kamerami. Zaczęli przemawiać razem, choć nie mówili tak samo. Dostała lewica te głosy na kredyt. Wyborcy lewicy w Polsce lubią spory, nawet personalne, polemiki i debaty. Ale jedność organizacyjną lewicy uważają za podstawową wartość.
„Tyleśmy warci ileśmy zwarci”, powtarzano nam podczas spotkań z wyborcami, kiedy tworzyliśmy Sojusz Lewicy Demokratycznej. Pod koniec zeszłego wieku. Dzięki tej zwartości lewica dwukrotnie rządziła w III RP, miała też swojego prezydenta. Potem nastąpiła seria rozłamów,kłótni personalnych w Sojuszu. I wtedy SLD zaczął przypominać ówczesne telefony komórkowe Nokii.
Z każdym nowym sezonem politycznym stawał się coraz mniejszy.
Zjednoczmy się wreszcie
Konsekwencją „cudu zjednoczenia” sprzed 3 lat powinno być zunifikowana, powstała z SLD i Wiosny, nowa partia. Nowa Lewica. Były zaręczyny, terminy wesela, do skonsumowania związku nie doszło.
Ostatnio wielokrotnie słyszałem głosy przeróżnych patriotów SLD, że to małżeństwo polityczne pachnie im jednak mezaliansem. Bo oto bogate w kadry, programy i struktury organizacyjne SLD żeni się ze znacznie uboższą Wiosną. Ot bogaty panicz bierze dziadówkę za żonę i jeszcze ma ślubować jej partnerskie małżeństwo!
Wedle lewicowych standardów.
W SLD jestem od początku. Byłem posłem klubu SLD, kiedy Sojusz nie był jedną partią, tylko federacją partii politycznych, związków zawodowych, organizacji społecznych. Mariażem politycznych paniczów z politycznymi dziadówkami. Jedną z nich, Ruch NIE, w tamtym Sojuszu reprezentowałem. I nasze największe wspólne sukcesy osiągaliśmy kiedy lewicowi zasobni panicze traktowali po partnersku te lewicowe dziadówki.
Dlatego apeluję do lewicowych koleżanek i kolegów z SLD i Wiosny. Zjednoczmy się wreszcie! Na ustalonych wcześniej zasadach. A aktualnym krytykom tego mariażu mogę jedynie przypomnieć, że także oni głosowali za przyjętymi wtedy zasadami zjednoczenia i statutami. Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Na pocieszenie krytycznym wobec zjednoczenia patriotom z SLD mogę przypomnieć też, że nasi parlamentarzyści nieraz głosowali ustawy niekorzystne wizerunkowo dla naszej partii, za to korzystne dla reformowanego państwa polskiego. Tracił na tym Sojusz, ale per saldo zyskiwała Polska.
Niebawem minie trzeci rok działalności koalicyjnego klubu parlamentarnego lewicy. Od przynajmniej dwóch lat słyszymy o konsumowaniu politycznego małżeństwa SLD i Wiosny. I mam nadzieję, że na październikowym Kongresie wreszcie się to stanie.
Zakończy się ten stan organizacyjnego chaosu, gorszącego wielce lewicowych wyborców.
Wskazówki na Piątą
Mamy już „lewicowy Piemont”, dojdzie pewnie do zjednoczenia SLD z Wiosną. Ale Kongres zjednoczeniowy powinien być jednocześnie Kongresem programowym. Polska lewica, zwłaszcza ta związana z SLD, ma liczne, historyczne zasługi. Doprowadziła Polskę do Unii Europejskiej, wcześniej współtworzyła obecną demokratyczną Konstytucję. Jednak po naszej akcesji do Unii Europejskiej kreatywność programowa, intelektualna polskiej lewicy wyschła.
Być może lewicowe elity uznały, sama implementacja euro norm rozwiąże podstawowe problemy polskiego społeczeństwa i państwa. A skopiowanie dorobku europejskiej lewicy stworzy z polskiej lewicy nowoczesny i sprawny ruch polityczny. I tak po naszej akcesji do UE, zakorzenieniu się w rodzinie europejskich socjalistów, socjaldemokratów, zielonych,komunistów polskie lewicowe elity polityczne zwolniły się z wysiłku umysłowego.
Oczywiście nie siedziały czas cały z założonymi rękami. Przez całe lata trwała produkcja projektów programów, ustaw. Zmieniano logo partii aby zwabić nim miej świadomych wyborców. Pomimo tych wysiłków lewicowi wyborcy nie wiedzieli i nie wiedzą jakiej, tej już „europejskiej” Polski, nasza lewica chce. Znają poszczególne propozycje, słyszeli o jakiś receptach.
PiS w 2015 roku celnie zdiagnozował obecną w społeczeństwie potrzebę zmiany. Zaproponował alternatywną IV Rzeczpospolitą. Nie łaty, plastry na poszczególne bolączki, tylko nową jakość. I tym uwiódł wyborców. Także tych, głosujących kiedyś na lewicę.
Dlatego teraz podstawowym obowiązkiem polskiej lewicy jest stworzenie spójnego programu demokratycznej i socjalnej V Rzeczpospolitej. Alternatywnej wobec kaczystowskiej IV Rzeczpospolitej i niedawnej III Rzeczpospolitej. Bez takiego horyzontu programowego polska lewica dalej będzie dusić się intelektualnie w kajdanach IV RP i utopijnych nostalgiach za III RP. Nie pomogą jej atrakcyjne, szczątkowe programy, ustawy pisane w odpowiedzi na działania PiS, ani medialne pląsy.
Dlatego zapraszamy wszystkich polskich lewicowców do dyskusji o lewicowej, demokratycznej V Rzeczpospolitej.
O tym co polska lewica powinna zrobić po szkodliwych dla Polski rządach PiS. O wieloletnim lewicowym planie budowy społeczeństwa polskiego w XXI wieku.
Zapraszamy wszystkich pragnących debaty o przyszłej lewicowej Polsce. Chcemy być trybuną szeroko rozumianych lewicowych idei i programów.
Bez stworzenia programu V Rzeczpospolitej polska lewica będzie skazana na rolę przystawki politycznej. Drugorzędnej, niesamodzielnej siły politycznej.