GadzinowskiTrbuna
Dwa lata trwało jednoczenie się SLD i partii Wiosna. Zdecydowanie za długo. Ze wszystkimi, także przykrymi, tego konsekwencjami.
Mam nadzieję, że 9 października ten zapowiadany od lat polityczny mariaż zostanie ostatecznie zakończony.
SLD dokonał niezwyklej sztuki na politycznej scenie III Rzeczpospolitej. Sojusz nie dostał się do Sejmu RP po wyborach 2015 roku. Jak wcześniej wiele innych polskich partii politycznych.
Pomimo tego Sojusz przetrwał cztery chude lata i powrócił tam po wyborach 2019 roku.
Jako jedyna formacja polityczna w Polsce, która przetrwała absencję parlamentarną.
Dla wszystkich innych, jak choćby Unia Wolności, Akcja Wyborcza „Solidarność”, „Samoobrona”, LPR, Ruch „Palikota”, byt pozaparlamentarny kończył się ich szybką polityczną śmiercią.
Ten udany powrót do bytu parlamentarnego jest niewątpliwie zasługą kierownictwa SLD, a zwłaszcza jego przewodniczącego Włodzimierza Czarzastego.
Dziś nie jest on pieszczochem mediów, zwłaszcza liberalnych. Ale tej historycznej zasługi nawet jego najżarliwsi krytycy nie mogą mu odebrać.
A o tym politycznym wyczynie SLD będą się uczyć wszyscy studenci nauk politycznych w naszym kraju.
SLD, Wiosna i partia „Razem” stały się trzecią siłą w polskim parlamencie, bo dostały w 2019 roku kredyt zaufania od lewicowych wyborców.
Premię za jedność.
Bo wtedy, po raz pierwszy w historii III Rzeczpospolitej,na jednej liście wyborczej znaleźli się przedstawiciele wszystkich, najważniejszych lewic w naszym kraju. Razem. Młodzi i starsi. Radykalni i centrolewicowi.
Zgodnie, bez wypominania sobie kto jest „prawdziwą lewicą”,a kto tylko zasiedziałą na politycznej scenie „postkomuną”.
To już nasza historia
Sojusz Lewicy Demokratycznej zaczynał w 1993 roku jako koalicja lewicowych partii, związków zawodowych,młodzieżowych, lewicowych stowarzyszeń. Wśród nich był Ruch „NIE”, którego byłem wtedy prezesem i współtwórcą Sojuszu.
Wtedy ten Sojusz też dostał poparcie lewicowych wyborców za udane zjednoczenie.
Współrządził do 1997 roku, potem był najsilniejszą formacją opozycyjną. Wtedy byłem posłem na Sejm RP z listy wyborczej tego Sojuszu.
W 1999 roku tenże sojusz wyborczy przekształcił się w jedną partię polityczną. I tak zostałem jej członkiem.
Dwa lata później wygraliśmy wybory parlamentarne. Współrządziliśmy do 2004 roku.
Administrowaliśmy do roku 2005. Bo rychło po naszych wstąpieniu do Unii Europejskiej w SLD nastąpił rozłam. Powstała socjaldemokracja Marka Borowskiego.
Po 2005 roku nie weszli oni do Sejmu, a osłabiony SLD zasiadł w ławach opozycji. Też tam i ja siedziałem.
W 2007 roku odbyły się przyśpieszone wybory parlamentarne. Od tamtego czasu rozpoczęła się wojna plemienna PO z PiS. I rządy tych prawicowych partii.
SLD spróbował wtedy kooperacji z centrolewicowymi demokratami. Znów był w opozycji. Już beze mnie.
I znów nastąpił rozłam w jego klubie parlamentarnym.
Od tamtego czasu SLD, jako jedyna lewica parlamentarna, skupiał się niestety przede wszystkim na kwestiach personalnych i poprawie swego wizerunku w mediach.
Każda jego porażka polityczna prowadziła do wymiany kierownictwa partii i zatrudniania nowych firm od poprawy wizerunku.
Każda kolejna wymiana jego kierownictwa i firm od poprawy wizerunku doprowadzała do kolejnego spadku poparcia jego wyborców.
Aż do wyborów w 2015 roku. Kiedy SLD znalazł się poza parlamentem.
W politycznej izbie wytrzeźwień.
W tym czasie PiS też przegrywał wszystkie wybory. Ale nie rozpadał się. Mozolnie budował swe zaplecze eksperckie i medialne. Tworzył program akceptowany przez jego wyborców.
Pierwsze otrzeźwienie lewicy nastąpiło podczas wyborów 2019 roku, kiedy Robert Biedroń, Włodzimierz Czarzasty i Adrian Zandberg podpisali się pod wspólna listą wyborczą.
Teraz czas na otrzeźwienie kolejne, na zapowiadane zjednoczenie SLD i Wiosny.
Czas na Nową Lewicę, partię lewicy skrojoną na nadchodzące nowe czasy.
Mam nadzieję, że to październikowe zjednoczenie nie skończy się na wyborze kierownictwa nowej partii i działaniach na rzecz poprawy jej wizerunku medialnego.
W „Trybunie” nie raz powtarzaliśmy, że nowa lewica musi stworzyć swój program nowej V Rzeczpospolitej. Sprawiedliwej społecznie i demokratycznej.
Będziemy się o taki program upominali.
Będziemy też w naszej „Trybunie” kultywować najlepsze tradycje Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Partii o pięknej, dwudziestoletniej historii.
O historycznych dla Polski zasługach.
Nasza pamięć jest naszą prawdą.
Taka pamięć może być też nasza mądrością.