Podlaskie Wojska Obrony Terytorialnej po dwutygodniowym szkoleniu są gotowe do obrony Polski, więc będą zajmowały się szpiegowaniem sąsiadów – twierdzi płk. Kocanowski, dowódca 1. Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. płk. Władysława Liniarskiego ps. „Mścisław”.
Powołana przez Antoniego Macierewicza formacja zakończyła właśnie na Podlasiu 16-dniowe ćwiczenia. Dzięki temu możemy spać spokojnie, bo nasza wschodnia i północna rubież jest dzięki wyszkoleniu żołnierzy bezpieczna.
– Przede wszystkim umieją posługiwać się bronią, potrafią strzelać, są obyci z bronią. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników w strzelaniu – chwalił się Kocanowski „Naszemu Dziennikowi”.
Nie jest natomiast bez znaczenia, to że dowódcę interesuje coś, co go interesować nie powinno – przynależność religijna podwładnych.
– Mamy tu dużo mniejszości narodowych i trzeba wiedzieć jak z nimi rozmawiać. Byłem pomawiany o to, że nie przyjmuję do swej brygady prawosławnych. Jak się okazało, prawie 60 proc. żołnierzy mojej brygady jest wyznania prawosławnego. I nikomu to nie przeszkadza. Dla mnie to absolutnie nie ma znaczenia – mówi Kocanowski, który będąc przedstawicielem świeckiego zabraniającego dyskryminacji ze względu na poglądy religijne państwa, zadziwiająco dużo wie o czymś, co przecież go nie powinno obchodzić.
Zdaniem pułkownika żołnierze WOT mają obronić Polskę choćby przed wojną hybrydową. I dlatego wojsko to ma zadania przypisane w normalnych krajach służbom specjalnym.
– Będą prowadzili rozpoznanie także w swoim otoczeniu, tam, gdzie, gdzie mieszkają, pracują. Będą widzieć, kto przybywa, co robi – twierdzi płk Kocanowski.
Wypowiedź pułkownika pokazuje, że formacja Macierewicza to operetka. Żołnierze, których wartość bojowa polega na zapoznaniu się z bronią długą; różnicowanie podwładnych pod względem wyznaniowym oraz zadania polegające na inwigilacji wszystkich dookoła – to wskazuje bardziej na bojówkę, czy sieć agentów, a nie na XXI-wieczne wojsko.