Europoseł PiS Ryszard Czarnecki chyba nudzi się w Brukseli, bo podjął starania o objęcie stanowiska prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Powalczy o ten stołek z Andrzejem Kraśnickim.
Wybory prezesa PKOl odbędą się 22 kwietnia. Do niedawna murowanym pewniakiem na ich zwycięzcę był pełniący tę funkcję od 2010 roku Andrzej Kraśnicki, także prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Jego kandydaturę poparły 33 organizacje sportowe, w tym 22 związki sportowe dyscyplin olimpijskich. W przeliczeniu na wyborcze głosy ten facet to potęga i tylko jakiś wariat chciałby stawać w nim w szranki. Czarneckiego te liczby jednak najwyraźniej nie zraziły, bo rzucił Krasnickiemu wyzwanie mając za soba jedynie poparcie Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Z czym do ludu? – aż chciałoby się europosła PiS zapytać.
Tylko że Czarnecki to nie jest taki sobie zwykły polityk rządzącej partii, tylko jedna z jej najbardziej aktywnych medialnie postaci. Trudno stwierdzić, jak bardzo przy tym ustosunkowana, ale skoro Czarnecki mówi: „Gdybym uważał, że nie mam szans, to bym nie startował” – widać musi wiedzieć coś, czego my jeszcze nie wiemy.
Niewykluczone zatem, że w wyborach prezesa PKOl kryteria merytoryczne okażą się drugorzędne, bo one preferują kandydaturę Kraśnickiego. Wszystkie inne atuty będą niestety po stronie europosła Czarneckiego.