Trzy katalońskie kluby, FC Barcelona, Espanyol i Girona, poparły referendum niepodległościowe w Katalonii i przystąpiły do wtorkowego strajku generalnego jaki ogłoszono w tej dążącej do niezależności prowincji Hiszpanii.
Rzecznik prasowy rządu Katalonii Jordi Turull poinformował, że w referendum wzięło udział około 42,3 procent z uprawnionych do głosowania 5,3 miliona Katalończyków, a 90 procent z 2,26 miliona osób biorących udział w głosowaniu opowiedziało się za niepodległością. Czyli wyniki okazały się podobne do tych z nieoficjalnego głosowania, jakie przeprowadzone zostało w listopadzie 2014 roku. Wówczas spośród 2,3 miliona głosujących 80,8 procent opowiedziało się za ogłoszeniem przez Katalonię niepodległości. Władze Hiszpanii uznają referendum za nielegalne i nie uznają jego wyników. W trakcie policyjnych interwencji rany odniosły 844 osoby, w tym 33 funkcjonariuszy. W tym gorącym momencie FC Barcelona musiała w niedzielę rozegrać na swoim stadionie Camp Nou ligowy mecz z Las Palmas. Działacze „Dumy Katalonii” chcieli przełożyć spotkanie na inny termin, ale nie zgodziły się na to zarówno władze hiszpańskiej federacji jak i Premiera Division. Szefowie Barcelony zdecydowali zatem, że mecz zostanie rozegrany bez udziału publiczności, co z jednej strony było gestem poparcia dla pacyfikowanych przez policję uczestników wolnościowych demonstracji, zaś z drugiej sposobem na uniknięcie drakońskich kar jakie spadłyby na klub za nieuniknione przy pełnych trybunach polityczne manifestacje.
Zespół „Dumy Katalonii” wygrał z Las Palmas 3:0 i z kompletem punktów prowadzi w hiszpańskiej lidze, mając pięć „oczek” przewagi nad drugą w tabeli ekipą FC Sevilla. Real Madryt jest po siedmiu kolejkach dopiero piąty z dorobkiem 14 punktów. Ale rywalizacja tych dwóch klubowych potęg stanęła pod znakiem zapytania. Szefowie hiszpańskiej federacji piłkarskiej już trzy lata temu zapowiedzieli, że jeśli Katalonia odłączy się od Hiszpanii, FC Barcelona nie będzie mogła uczestniczyć w ligowych rozgrywkach hiszpańskiej ekstraklasy. Podobne ostrzeżenie skierowano też do pozostałych katalońskich klubów, dlatego przyłączenie się trzech występujących obecnie w rozgrywkach Primera Division klubów z tej prowincji, czyli Barcelony, Espanyolu i Girony, jest czytelnym sygnałem, że są one gotowe na banicję.
Trudno w tej chwili przewidzieć konsekwencje opuszczenia hiszpańskiej ekstraklasy przez te trzy zespoły. Katalonia to wprawdzie najbogatsza prowincja Hiszpanii, a w razie usamodzielnienia stałaby się dwunastą gospodarką w Europie, to jednak wątpliwe jest aby w najbliższych latach powstała tam piłkarska liga, w której FC Barcelona mogłaby utrzymać swój sportowy i finansowy potencjał. Pojawiły się wprawdzie pomysły, żeby „Dumę Katalonii” przeflancować na jakiś czas do angielskiej Premier League, ale to na razie jest tylko luźny projekt.