Kamil Grosicki zapewnia, że przejście do zagrożonego spadkiem z Premier League Hull City jest spełnieniem jego sportowego marzenia, jakim zawsze była gra w angielskiej lidze. Poprzedni klub „Grosika”, Stade Rennes, zarobił na tym transferze 9 mln euro.
Wszyscy pamiętamy nieudane podejście Grosickiego do Premier League sprzed pół roku. Wtedy także załatwiał transfer ostatniego dnia okna transferowego, ale choć działacze FC Burnley bardzo chcieli go pozyskać, ale negocjacje ze Stade Rennes były trudne. Ponoć Francuzi do ostatniego momentu podbijali cenę za skrzydłowego reprezentacji Polski i w końcu tak tym rozsierdzili Anglików, że ci zrezygnowali z transferu. Najgorzej wyszedł na tym Grosicki, bo przez oba kluby został trochę ośmieszony. Mimo tego przykrego doświadczenia w zimowym oknie transferowym znów zaczął zabiegać o zmianę klubu na ostatnią chwilę.
Na jego szczęście działacze zagrożonego spadkiem z Premier League Hull City byli bardziej zdeterminowani niż ich odpowiednicy z Burnley i nie dali się negocjatorom Stade Rennes wystawić do wiatru. Ostatecznie oba kluby doszły do porozumienia i Anglicy wykupili „Grosika” za dziewięć milionów euro, a jeśli z jego pomocą zespół utrzyma się w angielskiej ekstraklasie, dorzucą jeszcze Francuzom kolejny milion euro. Tym samym nasz piłkarz stał się jednym z najdroższych graczy w historii Hull City i najdroższym z pozyskanych przez beniaminka Premier League tej zimy. A to oznacza, że przynajmniej na początku będzie miał w zespole status gwiazdy i zapewnione miejsce w wyjściowym składzie.
Reszta, jak to się mówi, wyjdzie „w praniu”. W Stade Rennes Grosicki rozegrał 91 meczów i strzelił 13 goli, miał też na koncie mnóstwo asyst. Jeśli powtórzy te osiągnięcia w Hull City, jego pozycja w tym klubie będzie niezagrożona, bo jego konkurenci do gry na skrzydłach nie są nawet w części tak skuteczni. Liga angielska różni się jednak od francuskiej i nie jest powiedziane, że „Grosik” sobie w niej poradzi równie dobrze.
Nasz piłkarz wszystkie formalności ze zmiana klubu musiał załatwiać w ogromnym pośpiechu, ale był na tyle przytomny żeby zadbać o swoje interesy. Podpisując się po 3,5 rocznym kontraktem zadbał o to, żeby znalazła się w nim klauzula pozwalająca mu odejść w przypadku degradacji do niższej ligi. Oczywiście w oficjalnych wypowiedziach taki wariant odrzucał. „Teraz muszę pokazać jak najlepszą grę na boiskach Premier League. Najważniejsze jest utrzymanie. Mamy bardzo trudną sytuację w tabeli, ale wszyscy w tym klubie wierzymy w osiągnięcie tego celu. Wszystko jest możliwe, a ja podchodzę do tego bardzo pozytywnie. Jeszcze nie wiem dokładnie jakim systemem gra zespół, bo widziałem go na żywo dopiero raz, w środę z Manchesterem United. Żałuję, że nie zdążyłem dołączyć do zespołu już w tym spotkaniu, ale na sobotnią potyczkę z Liverpoolem będę już do dyspozycji trenera. Mogę grać na lewym lub prawym skrzydle. Zrobię co w mojej mocy żeby pomóc drużynie utrzymać się w lidze” – zapewniał Grosicki przed kamerami Canal+. No cóż, trzymajmy za niego kciuki.