Prezydent FIFA Gianni Infantino wygrał wybory na prezydenta FIFA między innymi obietnicą powiększenia liczby uczestników mundialu z 32 do 40 ekip.
Pomysł szwajcarskiego działacza nie spodobał się w najsilniejszych pod względem piłkarskim krajach, ale zyskał mu mnóstwo zwolenników w tych słabszych, głównie z Azji i Afryki. Być może dlatego Infantino uznał, że do spłacenia wyborczych zobowiązań nie wystarczy zwiększenie liczby finalistów mistrzostw świata o osiem zespołów i rzucił pomysł mundialu z udziałem 48 reprezentacji narodowych.
Prezydent FIFA nie chce jednak tworzyć aż dwunastu grup złożonych z czterech zespołów, tylko proponuje mundial w dwóch etapach, z fazą wstępną. „Koncepcja jest taka, by 16 zespołów kwalifikowało się bezpośrednio do fazy grupowej, a kolejne 32 rywalizowałyby w fazie wstępnej, która odbyłaby się w kraju organizującym mundial przed fazą grupową. Z tego grona również pozostałoby 16 drużyn i one wzięłyby udział w normalnym 32-zespołowym turnieju” – tłumaczy Infantino.
Słabość tego pomysłu jest oczywista – jak wygospodarować terminy w już piekielnie zapchanym piłkarskim kalendarzu na jeszcze jeden wielki turniej? Kluby na pewno ostro zaprotestują.