22 września 2024

loader

Lechia się stawia

Gdański zespół wygrał z liderem ekstraklasy Jagiellonią 3:0 i zajął miejsce białostockiej drużyny na szczycie tabeli. Lechia tym zwycięstwem dała czytelny sygnał ekipom Legii i Lecha, że w tym sezonie naprawdę zamierza walczyć o mistrzowski tytuł.

Jagiellonia Białystok, Lechia Gdańsk, Legia Warszawa i Lech Poznań są w opinii futbolowych ekspertów najpoważniejszymi w tym sezonie kandydatami do zdobycia mistrzostwa Polski. Po pierwszej wiosennej kolejce zadowoleni ze startu po zimowej przerwie mogą być tylko w Białymstoku, bo Jagiellonia zaliczyła w Gdańsku solidne lanie od Lechii. „Taki jest futbol. Nie zawsze można wygrywać. Zdawaliśmy sobie sprawę z siły zespołu Lechii, wiedzieliśmy jak gra, ale moich zawodnicy popełnili zbyt dużo błędów w defensywie, a jeszcze na domiar złego nie wykorzystali swoich sytuacji strzeleckich. Nie będę analizował postawy poszczególnych piłkarzy w mediach. To moja sprawa z kim i o czym rozmawiam w szatni. Nie ma co ukrywać, że odstajemy budżetem od najbogatszych w naszej lidze. Wszystkie działania zarządu i właścicieli Jagiellonii są maksymalnie dostosowane do sytuacji finansowej klubu” – skomentował porażkę swojego zespołu trener Michał Probierz. W przerwie zimowej dostał do dyspozycji tylko dwóch nowych piłkarzy. Do Jagiellonii dołączyli Ziggy Gordon – szkocki obrońca z polskim obywatelstwem i 26-letni litewski skrzydłowy Arvydas Novikovas. W meczu z Lechią obaj pojawili się na boisku po przerwie i niczym specjalnym nie zaimponowali. W następnej kolejce nastroje kibiców w Białymstoku mogą się znacznie poprawić, bo Jagiellonia podejmie Górnika Łęczna. Co prawda forma tej drużyny jest niewiadomą, albowiem z powodu warunków atmosferycznych jej mecz z Zagłębiem Lubin został odwołany, nie mona jednak zapomina, że trenerem Górnika jest od grudnia Franciszek Smuda. Probierz nie dostrzega jednak z tej strony żadnego zagrożenia. „Nie ma co kryć się po kątach, tylko trzeba wrócić do Białegostoku i odważnie wyjść na miasto. Trzeba tę porażkę wziąć na klatę i odegrać się w następnym spotkaniu. Nie poddajemy się, bo wojna cały czas trwa i tak będzie do końca” – podsumował Michał Probierz.
W jeszcze bardziej bojowym nastroju znajduje się, co zrozumiałe, szkoleniowiec Lechii Piotr Nowak. „Cieszy nas nie tylko wysokie zwycięstwo 3:0 z Jagiellonią, ale także to, że zagraliśmy bardzo dobrze od pierwszej do ostatniej minuty spotkania. Mieliśmy przez cały czas mecz pod pełną kontrolą jeśli chodzi o rozgrywanie piłki i konsekwencję w realizacji założeń taktycznych. Również zmiany, które zrobiliśmy, wniosły dużo pozytywnego do naszej gry. Co prawda pod koniec meczu niektórzy z moich zawodników zaczynali odczuwać już zmęczenie, ale to nie zmienia faktu, że do kolejnych spotkań będziemy przystępować z optymizmem. Też uważam, że wojna o mistrzostwo będzie się toczyć do ostatniej kolejki” – stwierdził szkoleniowiec Lechii.
Udany weekend mieli też piłkarze Wisły Kraków, którzy w swoim pierwszym oficjalnym spotkaniu pod wodzą nowego trenera Kiko Ramireza pokonali na własnym stadionie Koronę Kielce 2:0. Hiszpański szkoleniowiec, który objął zespół „Białej Gwiazdy” w przerwy zimowej, zaskoczył wszystkich zestawieniem pierwszej jedenastki. Mimo ofensywy transferowej krakowskiego klubu w podstawowym składzie znalazło się tylko miejsce dla jednego nowego zawodnika – Hiszpana Ivana Gonzaleza. Na ławce rezerwowych zasiedli natomiast pozyskani zimą Pol Llonch, Matija Spicic, Semir Stilic i Hugo Videmont.
Wiślacy objęli prowadzenie już w 12. minucie. Po rozegraniu rzutu wolnego, podyktowanego przy linii bocznej pola karnego, piłkę przejął Patryk Małecki i popisał się pięknym strzałem. Korona walczyła dzielnie, ale bez szczęścia bo mimo licznych okazji kielczanie nie potrafili pokonać Łukasz Załuski. Wiśle natomiast tego dnia fortuna sprzyjała. W 78. minucie po faulu na Rafale Boguskim sędzia podyktował rzut karny, który Paweł Brożek zamienił na drugiego gola dla wiślaków. Było to 136. ligowe trafienie tego napastnika. Dzięki wygranej ekipa „Białej Gwiazdy” opuściła grupę spadkową i przeniosła się do grupy mistrzowskiej.
Miejsce w ligowej elicie utrzymała też Pogoń Szczecin, która w zamykającym 21. kolejkę poniedziałkowym meczu z Piastem Gliwice wygrała 2:1. Zwycięskiego gola dla „Portowców” zdobył z rzutu karnego Węgier Adam Gyurcso. Podopieczni trenera Kazimierza Moskala odwrócili losy meczu, w którym od 27. minuty przegrywała po golu napastnika Piasta Michala Papadopulosa. Na 1:1 wyrównał rozgrywający niezłe zawody weteran Rafał Murawski.
Po 21 kolejkach w najgorszej sytuacji jest zespół Ruchu Chorzów. „Niebiescy” na własnym boisku przegrali 0:1 z Cracovią i mają już sześć punktów straty do zajmującego bezpieczną 14. lokatę Górnika Łęczna. Na Cichej zaczyna jednak brakowa wiary, że uda się w tym sezonie uniknąć degradacji. Dla chorzowskiego klubu spadek z ekstraklasy może mieć katastrofalne skutki, nie wyłączając upadku klubu, a co za tym idzie powtórki losu Polonii Warszawa i Widzewa Łódź. Byłaby to wielka strata.

trybuna.info

Poprzedni

Starcia gigantów

Następny

Ludowe diabły i panika moralna