Przed środowym meczem rewanżowym z FK Astana mistrzowie Polski nie zachwycili formą, chociaż pokonali u siebie Sandecję 2:0. Znacznie lepsze wrażenie sprawił szykujący się do rewanżu z FC Utrecht Lech, gromiąc Piast 5:1.
Po trzech kolejkach prowadzi z kompletem punktów Jagiellonia Białystok. Oprócz wicemistrzów Polski niepokonane są jeszcze tylko zespoły Zagłębia Lubin (dwa zwycięstwa i remis) oraz Arki Gdynia (jedno zwycięstwo i dwa remisy). W kontekście czekających nas w tym tygodniu rewanżowych spotkań w europejskich pucharach ważniejsze były jednak wyniki Legii, Lecha i Arki.
W Warszawie na mecz mistrzów Polski z beniaminkiem ekstraklasy pofatygowało się ponad 14 tysięcy kibiców. Ale nawet najbardziej zagorzali fani Legii nie byli zachwyceni poziomem gry podopiecznych Jacka Magiery, o czym świadczyły gwizdy i słane pod adresem piłkarzy niecenzuralne zachęty. Legioniści sami czują, że coś jest z nimi nie tak, więc w szatni mobilizowali się nawzajem hasłem – styl nie jest ważny, liczy się tylko zwycięstwo.
Ale na boisku paprali wszystko koncertowo i na dodatek nie mieli żadnego pomysłu na przerwanie szyków obronnych konstruowanych przez walczących ambitnie przybyszy z Nowego Sącza. Na szczęście już po dwudziestu minutach graczy Legii uśmiechnęło się szczęście. Z sobie tylko wiadomego powodu 34-letni Grzegorz Baran w bezmyślny sposób „skosił” brutalnie Michała Kopczyńskiego i sędziujący to spotkanie Tomasz Kwiatkowski natychmiast sięgnął po czerwony kartonik. Faul był ewidentny, ponieważ jednak arbiter Kwiatkowski jest rodowitym warszawianinem, jego decyzja wzbudziła mnóstwo kontrowersji, niektóre z nich nabrały nawet politycznego podtekstu.
Prezes PZPN kontra poseł PiS
Największy rozgłos nabrało zwarcie na Twitterze między posłem PiS Arkadiuszem Mularczykiem, a prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem. Mularczyk jest kibicem Sandecji, na posła został wybrany z okręgu nowosądeckiego, więc poczuł się w obowiązku postawić Bońkowi pytanie, czy wyznaczenie sędziego z Warszawy było właściwą decyzją.
Prezes PZPN, który na mecze reprezentacji rozdaje wejściówki politykom PiS znacznie ważniejszym od Mularczyka, spławił posła w obraźliwy sposób, posługując się postem opublikowanym przez Zbigniewa Koźmińskiego, kiedyś prominentnego działacza w ekipie Grzegorza Lato, a dzisiaj funkcjonującego w polskiej piłce w roli komentatora oraz ojca wiceprezesa PZPN Marka Koźmińskiego. Koźmiński-senior napisał na Twitterze bezceremonialnie, żeby poseł Mularczyk „odp…ł się od futbolu”, co posiadający więcej twitterowych fanów Boniek rozkolportował dopisując do postu Koźmińskiego od siebie „Mnie nie wypadało”. Potem chyba się zreflektował, że przesadził, bo próbował załagodzić sprawę zapraszając posła PiS na kawę, ale dotknięty do żywego Mularczyk zaproszenia nie przyjął. Będzie z tego wojna? Niewykluczone.
Wyrzucenie Barana z boiska przyniosło Legii korzyść, bo choć stołeczni piłkarze do ostatniego gwizdka sędziego Kwiatkowskiego grali bez ładu i składu, to jakimś cudem zdołali jednak strzelić osłabionym rywalom dwa gole, odnosząc pierwsze w tym sezonie zwycięstwo w ekstraklasie. Nie ulega jednak wątpliwości, że na pokonanie mistrza Kazachstanu i awans do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów taka forma może okazać się niewystarczająca.
Lech postrzelał do Piasta
Miejmy jednak nadzieję, że w środę legioniści w końcu „zaskoczą” i rozniosą ekipę z Astany w pył, tak jak Lech Poznań rozniósł w niedzielę Piasta Gliwice. „Kolejorz” też wygrał po raz pierwszy w tym sezonie ekstraklasy. Gliwiczanie trzymali gardę do 40 minuty, ale wtedy sędzia podyktował „jedenastkę” dla Lecha za faul na Kamilu Jóźwiaku, którą na bramkę zamienił Nicki Bille Nielsen. Cztery minuty później było już 2:0 dla poznaniaków, bo rozkojarzenie graczy Piasta sprytnie wykorzystał Maciej Makuszewski. Dwa gole nakręciły lechitów i po przerwie gliwiczanie nie mieli już praktycznie nic do powiedzenia, chociaż przez chwilę po przypadkowej bramce Josipa Barisicia przegrywali 1:2. Ale między 78. a 85. minutą lechici strzelili im trzy gole i Piast ostatecznie przegrał 1:5, przez co spadł w tabeli na ostatnie miejsce. Nad głową trenera Dariusza Wdowczyka zapaliła się ostrzegawcza lampka.
Efektowne zwycięstwo powinno natomiast dobrze nastroić graczy Lecha przed czwartkowym rewanżem z FC Utrecht w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy. W pierwszym spotkaniu w Holandii padł bezbramkowy remis, więc na Bułgarskiej w Poznaniu o awansie muszą przesądzić gole, nawet te strzelone w konkursie rzutów karnych.
Arka Gdynia, trzeci z naszych zespołów jeszcze walczących w europejskich pucharach, zadziwiła w ubiegły czwartek niespodziewanym zwycięstwem 3:2 w meczu z duńskim FC Midtjylland. W rewanżu na wyjeździe gdynian czeka jednak znacznie trudniejsze zadanie, bo słynący z matematycznego podejścia do futbolu trenerzy tego duńskiego zespołu na pewno rozpracowali już graczy Arki w każdym aspekcie. Na boisku na szczęście matematyka i statystyka nie mają decydującego znaczenia, a remis gdyńskiej drużyny w niedzielnym wyjazdowym meczu ligowym z Wisłą Płock uświadomił, że z jakiegoś powodu jest ona niepokonana w ekstraklasie. Może zatem i Duńczykom nie da się pokonać.